Pokazywanie postów oznaczonych etykietą folk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą folk. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 grudnia 2022

Donatan, "Równonoc. Słowiańska dusza" - 10 lat później

"Dolo moja ukochana, dokąd mnie zawieje los.
Dziś zostaję tu do rana, bukom, dębom daję głos"
.
26 października 2012 r. ukazała się płyta "Równonoc. Słowiańska dusza" autorstwa Witolda Czamary, znanego lepiej jako Donatan. Na albumie pojawił się również popularny w słowianofilskich kręgach zespół Percival, który nagrał do niego spore partie instrumentalne i wokalne, a także kilkunastu raperów polskiej sceny hip-hopowej. Wówczas "Równonoc..." jawiła się jako coś nowatorskiego, nietypowego, przełomowego, gdyż na polskim rynku połączenie słowiańskiego folku z hip-hopem było faktycznie rzadko spotykane (za przykład niech posłuży utwór "Baba w piekle", wykonany przez Kapelę ze wsi Warszawa w 2005 r. w Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie). Donatan nie wykazał się tu jednak jakąś szczególną oryginalnością, gdyż wcześniej białoruski raper Seryoga (Серёга) próbował swych sił w tym klimacie, choć na mniejszą skalę. Jednakże podobieństwa pomiędzy utworem Seryogi z 2007 r. pt. "Chiki" ("Чики") a "Nie lubimy robić" z albumu "Równonoc..." każą zastanowić się, czy Donatan nie dokonał tu aby zwykłego plagiatu. Trzeba jednak przyznać, że Czamara omawianym albumem wstrzelił się w początek szerszego zjawiska, jakim jest panująca do dziś moda na słowiańskie korzenie. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że Donatan nadał temu zjawisku - przynajmniej w jego początkowej fazie - intensywniejszy pęd.

wtorek, 3 maja 2022

Krakowitz, "Re:interpretacje". Recenzja.

Podejść do łączenia słowiańskiego folku z elektroniką było już wiele. Wystarczy wspomnieć takie projekty jak Village Collective, Avtomat, Krzikopa, Południce, Południca!, Rod, Gooral, Future Folk, Нейромонáх Феофáн, "Bohemia" Jiřego Buriana, Oratnitza, Yurodivi czy Blokowioska. W każdym z nich relacja pomiędzy poszczególnymi składowymi zawartymi w ich muzyce przebiegała w inny sposób. Niektóre z tych projektów traktowały elektronikę jako zaledwie dodatek do zgoła analogowego grania, inne zaś podejmowały ją jako element niezbywalny i równoważny z folkiem. Zdawać by się mogło, że nic zbytnio nowego i jednocześnie w pełni oryginalnego już się nie pojawi. Jak udowodnił Krakowitz, nic bardziej mylnego.


Krakowitz to (do niedawna) duet, na który składają się Dominik Gawroński (Katowice) i Piotr Figiel (Kraków). Ich podstawowa twórczość to muzyka dream pop, synth pop, lo-fi, IDM oraz ambient. Muzycy postanowili jednak zaeksperymentować z tradycyjnymi śląskimi pieśniami zaczerpniętymi między innymi ze zbioru "Pieśni ludu polskiego w Górnym Śląsku" (zebrał Julius Roger, Wrocław 1880), co zaowocowało wydaną w 2020 roku płytą "Re:interpretacje", na której pojawiła się także wokalistka i aktorka, Weronika Wronka.

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Córy Mary, "Księga pieśni. Rok obrzędowy Słowian i Bałtów". Recenzja.

"Księga pieśni. Rok obrzędowy Słowian i Bałtów" zespołu Córy Mary to jedna z przyjemniejszych pozycji muzycznych wydanych w 2021 roku. Zawiera on (a jakże!) dwanaście pieśni obrzędowych ludów wspomnianych w tytule. Trzeba jednak zaznaczyć, że pieśni Bałtów jest tu zdecydowanie niewiele, bowiem zaledwie dwie pochodzące z Litwy ("Kukal' rožė ratilio" i "Atbega alnis devyniaragis"). Pozostałe zaś utwory są interpretacjami pieśni z Ukrainy, Bułgarii, Rosji oraz Polski. Co istotne i pozytywnie zaskakujące, nie stanowią one powielenia popularnych trendów obecnych na polskiej scenie folkowej, tak więc osoba bez głębszego osadzenia w muzyce folkowej czy tradycyjnej ma szansę niektóre z tych pieśni (jeśli nie wszystkie) usłyszeć po raz pierwszy.


Córy Mary interpretują tradycyjne pieśni po swojemu. Muzyka ludowa służy im głównie jako źródło inspiracji i punkt odniesienia we własnych poszukiwaniach. Stopień ingerencji jest dość wysoki, gdyż nie dotyczy tylko zmian w doborze instrumentarium (co w muzyce określanej mianem folk jest zupełnie zrozumiałe i naturalne), ale także melodii w części z wybranych pieśni. Na ogół jestem bardzo nieprzychylny takim modyfikacjom, zwłaszcza gdy rozchodzi się o pieśni obrzędowe, jednak tym razem jestem w stanie spojrzeć na to bardziej serdecznie, a to z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest fakt, że Córy Mary zrobiły kawał naprawdę dobrej roboty. Po drugie, zespół uczciwie przyznaje się do zmian i odrywania pieśni od ich pierwotnego kontekstu; do nieodwoływania się do tradycji wokalnych regionów, z których pieśni pochodzą. Nie jestem jednak pewien, czy nadal nie będę odczuwał pewnego dyskomfortu, gdy ktoś na rodzimowierczych obrzędach lub nawet podczas zwykłych inscenizacji postanowi skorzystać z melodii zaprezentowanych na recenzowanym albumie. Cóż, nie każdemu musi być po drodze z folkową policją. Jednakowoż patrząc na "Księgę pieśni...", z uwzględnieniem powyższych uwag, jako na samodzielny album w luźny sposób odwołujący się do tradycji duchowej Słowian i Bałtów, czerpię niemałą przyjemność z jego słuchania.

niedziela, 9 stycznia 2022

Zbava, "Zrod". Recenzja.


Zbava to jednoosobowy projekt muzyczny pochodzący z Czech. Zadebiutował w 2021 roku EPką zatytułowaną "Zrod" (narodziny). Utrzymana jest w klimatach neofolkowych, choć czasem wędruje gdzieś w rejony transowego dark folku, jednak zdecydowanie subtelniejszego niż to, co znamy dokonań Żywiołaka czy wczesnej Południcy!

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Robert Jaworski, "Rekonstrukcja/destrukcja. Kontinuum". Recenzja.

"Rekonstrukcja/destrukcja. Kontinuum" to pierwszy całkowicie solowy album Roberta Jaworskiego, znanego z takich formacji jak Żywiołak, Ich Trolle czy roberto deLIRA & Kompany. Jest to bodajże zarazem jedyna taka płyta na polskiej scenie folkowej (a jeśli nie jest, to proszę poprawcie mnie). Choć ukazała się pod koniec 2020 roku, to droga do jej powstania zaczęła się dużo, dużo wcześniej, być może w momencie, gdy wiele lat temu Jaworski natknął się na lutnię w pewnym norweskim squocie. Dlaczego akurat wspominam tu o lutni? Dlatego, że na "...Kontinuum" niemal nie zostały ujęte inne instrumenty (poza utworem "Kosmopolit", gdzie usłyszeć możemy fidel płocką, czy poza "Poetą" i "Diabli", w których pojawiają się perkusjonalia).


Muzyka zaprezentowana na "...Kontinuum" jest odmienna od pozostałych dokonań Jaworskiego, a jednocześnie zadziwiająco znajoma, bliska. Częściowo jest tak ze względu na to, że część melodii została zaczerpnięta z "Dzieł wszystkich" Oskara Kolberga, a częściowo dlatego, że w pewien pośredni sposób mogliśmy już poznać tę muzykę w niektórych nagraniach Żywiołaka. Całość brzmi tak, jakby nasz artysta zaczerpnął wybiórczo pewien specyficzny fragment żywiołakowego grania, wydestylował go, a następnie posadził w ogrodzie, cierpliwie doglądał i finalnie zebrał bardzo obfity, dobrej jakości plon.

czwartek, 4 lutego 2021

Słowiański folkstep


Stale rosnące w ostatnich latach zainteresowanie Słowiańszczyzną przekłada się na ilość nowopowstających folkowych projektów muzycznych. Tworzona przez nie muzyka potrafi przybierać różne formy - od mariażu folku z hip-hop'em, poprzez oklepany i rzadko dobrej jakości folk metal (i folk pagan metal), po różne hybrydy folku z jazzem. Wśród wszystkich tych gatunków szczególnie wyróżnia się folkstep. Jest to skrzyżowanie folku z takimi gatunkami muzyki elektronicznej jak dubstep, drum'n'bass i trip-hop (innymi słowy nie jest to absolutnie dowolne połączenie folku z elektroniką). W niniejszym wpisie przedstawione zostało subiektywne zestawienie projektów muzycznych poruszających się właśnie w tej stylistyce (kolejność prawie przypadkowa).

środa, 27 stycznia 2021

Rod, "Pòczuj kaszëbsczégò dëcha". Recenzja.


"Pòczuj kaszëbsczégò dëcha" to piąty album folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Klimatem przypomina on poprzednią płytę pt. "Lelum Polelum", choć zauważalne są wyraźne zmiany na plus. Za najbardziej wyraziste przykłady należy podać wokal i teksty. Nie usłyszymy tu już Mieszka Weltrowskiego, jego miejsce zajął dotychczasowy basista i wokal towarzyszący, Sławomir Cichy, który - podobnie jak na "Lelum Polelum" - nadal jest odpowiedzialny za warstwę liryczną. Wypada on zdecydowanie lepiej od Weltrowskiego. Teksty są z kolei bardziej rozbudowane i nie uraczymy w nich już rymów częstochowskich. Trzeba przyznać, że Cichy się wyrobił.

sobota, 16 stycznia 2021

O słowiańsko-skandynawskim romansie, czyli recenzja albumu "Wykrot" kapeli Daj Ognia

Kapelę Daj Ognia po raz pierwszy usłyszałem na Rękawce w 2019 roku. Pamiętam, że zaimponowało mi wówczas to, że jej członkowie nie silili się na pozorne archaizowanie swojej muzyki, przez co ich brzmienie było bardziej autentyczne niż wielu innych zespołów zajmujących się odtwórstwem historycznym. Czerpanie bezpośrednio ze źródeł i ogrywanie tej muzyki w formach zbliżonych do ludowych pierwowzorów sprawdza się dużo bardziej niż próby grania na współczesną modłę z wykorzystaniem instrumentów dawnych. Za przykład niech posłuży Percival, kapela skądinąd dobra, jednak powszechnie błędnie utożsamiana z muzyką dawną, choć grająca całkiem współczesny folk z mocnymi wpływami muzyki gitarowej (tak, mowa o Percivalu "historycznym"). Jednak w przypadku grupy Daj Ognia również nie można powiedzieć, żeby grali oni w stu procentach klarowną muzykę dawną (o ile to w ogóle możliwe). Daj Ognia zdaje się być zawieszone w przestrzeni właśnie gdzieś pomiędzy muzyką wsi znaną z XIX-wiecznej etnografii i stosunkowo niedawnych nagrań terenowych a folkiem zgoła współczesnym. Pod tym kątem można więc powiedzieć, że istnieją pewne podobieństwa do kapel WoWaKin i Pokrzyk, choć może są to porównania nie do końca miarodajne. Z pewnością jednak Daj Ognia sprawdzi się doskonale na imprezie w klimatach odtwórstwa historycznego, wiejskiej potańcówce pod strzechą czy na festivalu kultury psychodelicznej.


Na Świętą Łucję 2020 odbyła się premiera albumu "Wykrot". Jak pisze sam zespół, "Gdy upada drzewo, pod wyrwanymi korzeniami tworzy się wykrot - brama do świata <<pod spodem>>. Wykorzenienie drzewa przez wiatr kojarzone jest z nadludzką interwencją i niszczycielskimi siłami natury. Z głębi sięgają chtoniczne siły, które dają początek nowym procesom, tworząc dom dla niezliczonej ilości stworzeń. (...) Gdy odchodzi tradycyjny folklor - tworzy się wykrot, a wśród próchniejących korzeni powstaje nowe życie...". Ten cytat doskonale rysuje nam obraz tego, czego możemy spodziewać się po znajdującej się na "Wykrocie" muzyce. Jest mrocznie (by nie powiedzieć chtonicznie), choć nie przesadnie. Jest tanecznie, choć momentami niepokojąco. Jest poważnie, lecz zespół nie ucieka od zabawy i wplatania swoistych żartów muzycznych.

Muzyka Daj Ognia nie jest jednak w pełni osadzona w tradycyjnym i rodzimym kontekście kulturowym. Stanowi ona swoistą mieszankę tradycyjnej muzyki Słowiańszczyzny (z naciskiem na Polskę) i Skandynawii. Te dwa żywioły splecione są tu ze sobą tak bardzo, że czasem ciężko rozróżnić skąd dana melodia pochodzi. Być może takie próby są pozbawione sensu.

środa, 25 listopada 2020

Żywiołak, "Muzyka psychoaktywnego stolema". Recenzja.

Wróble ćwierkają, że niebawem Żywiołak wyda nowy album. Kiedy dokładnie? Tego wyćwierkać nie chciały. Na podstawie kilku utworów, które się na nim znajdą, a które było dane nam już słyszeć (choćby na koncertach), można powiedzieć, że na pewno będzie co recenzować i o czym dyskutować. Nim jednak to nastąpi, przypomnijmy sobie inny album tego pagan folkowego zespołu.


"Muzyka psychoaktywnego stolema" nieprzypadkowo nawiązuje swą nazwą do debiutanckiej EPki Żywiołaka pt "Muzyka psychodelicznej Świtezianki". Był to bowiem powrót do żywiołakowych korzeni, do mrocznego, psychodelicznego, pogańskiego grania, którego nie zaznaliśmy na poprzednim albumie kapeli, "Globalnej wiosce". Pominę w tym miejscu przybliżanie kulis powstawania płyty, rozpadu zespołu, roszad w składzie itd. Było to już na tyle dawno, że nie miałoby to w tym momencie sensu. Na "Muzyce psychoaktywnego stolema" usłyszeć więc mogliśmy na nowo nawiązania do rodzimych rytuałów i demonologii. Od tej płyty też zaczęła się kontynuowana na kolejnych płytach fascynacja zespołu Kaszubami oraz - szerzej - Pomorzem.

niedziela, 8 listopada 2020

Rod, "Lelum Polelum". Recenzja.

"- Widzisz synku, w Noc Świętojańską kwitnie kwiat paproci, który normalnie nie kwitnie, gdyż ma zarodniki. Gadają ludzkim głosem krowy, konie i świnie.
- To chyba tylko w Wigilię?
- W Wigilię? To te wierzące!"
"Lelum Polelum" to czwarty album wejherowskiej kapeli Rod, a zarazem pierwszy ich długograj. Zdecydowanie różni się od wcześniejszych dokonań zespołu, choć w podstawowych założeniach nie dokonała się żadna rewolucja. Nadal jest to muzyka, która swobodnie mieści się w szufladce zwanej folkstepem. Można jednak powiedzieć, że miał tutaj miejsce pewien spadek jakościowy (sorry, choć lubię ten zespół, to nie uznaję recenzji koleżeńskich). Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.


"Lelum Polelum" jest zarazem pierwszym albumem nagranym z nowym wokalistą, Mieszkiem Weltrowskim. Fani zespołu, którzy zdążyli się przyzwyczaić do fenomenalnego wokalu Michała Mokasa Mokrzyńskiego mogli poczuć się (a nawet poczuli się) dość rozczarowani. W żadnym wypadku nie mówię, że nowy wokalista śpiewa brzydko - co to, to nie. Brak mu jednak charyzmy Mokasa. Melorecytacja Mieszka Weltrowskiego jest za to bardziej agresywna, co też ma swój urok.

czwartek, 5 listopada 2020

Południca!, "Królowa Czechosłowacji". Recenzja.

"Całą noc całun ci prasowały
A ty co? Dym i szkło"

Krakowskiej Południcy! (nazwa koniecznie z wykrzyknikiem na końcu) nie trzeba chyba przedstawiać fanom polskiej muzyki folk. Sam miałem to szczęście, że Południcę! poznałem w czasach prehistorycznych, gdy zespół jeszcze grał psychodeliczną, przepełnioną duchem romantycznej Słowiańszczyzny, analogiczną gędźbę, którą nieliczni mogą pamiętać z EPki "Bajki mają zęby". Później na długograju 'Spóźnione wejście w XXI wiek" wszyscy mogliśmy usłyszeć muzykę zgoła odmienną. Była to bowiem mieszanka alternatywy, jazzu, folku i elektroniki, z mocnym akcentem na folk i jazz. "Królowa Czechosłowacji" (co za tytuł!) przyniosła kolejną rewolucję. Folk zszedł na dalszy plan, a prym wiedzie tu elektronika, alternatywa i… glitch hop... (dopiero przy tej płycie dowiedziałem się, że istnieje coś takiego, jak glitch hop). Gdzieś tam w tle nadal możemy usłyszeć elementy jazzowe, gdzieniegdzie nawet pop, a wszystko to poprzeplatane dźwiękami cymbałów, klarnetu i mandoliny. Przeważają tu jednak syntezatory i wszelakie elektroniczne efekty.

środa, 28 października 2020

Pijun, "Jigra". Recenzja.

 

"Jigra" to debiutancka EPka bydgoskiej kapeli Pijun, która pojawiła się nagle, niczym pierwsza ziemia wynurzona z pramorza. Nagrana została latem 2020, a wydana 26 października tego samego roku. Składa się na nią pięć utworów, na których usłyszeć możemy dźwięki buzuki, gitary akustycznej, fletu, bębnów i aż trzech wokali. Całość brzmi dosyć surowo, momentami wręcz topornie, a wokale wyraźnie wymagają dopracowania. Jednak w moim odczuciu nie jest to wada. Muzyka ta przypomina bowiem odległe początki polskiej sceny folk.

sobota, 22 sierpnia 2020

Strigôň, "Posledný Strom". Recenzja.


"Posledný Strom" to drugi album słowackiej kapeli Strigôň. Z jednej strony możemy powiedzieć, iż jest to kontynuacja stylu obranego na debiucie, z drugiej zaś słychać pewne różnice, które warto odnotować. Muzycznie nadal jest to folk stylizowany na klimaty wczesnego średniowiecza i fantastyki. Jest to już jednak twór bardziej autonomiczny. Wcześniejsze inspiracje polskim Percivalem i ścieżką dźwiękową z gry "Wiedźmin: Dziki Gon" zeszły jakby na dalszy plan.

niedziela, 5 lipca 2020

Slavic Jazz Underground, "Jare Gody". Recenzja.


Czego należy oczekiwać po debiucie zespołu, którego nazwa brzmi Slavic Jazz Underground? Cóż, odpowiedź wcale nie jest prosta. Próby łączenia jazzu ze słowiańskim folkiem nie są nowością, wystarczy wspomnieć takie projekty jak Południca!, Chłopcy kontra Basia, czy Maniucha & Ksawery. Choć w każdym z tych przypadków mieliśmy do czynienia mniej więcej z tym samym pomysłem wyjściowym, to jednak efekty ich pracy były zupełnie odmienne. Tym samym zasiadając do słuchania "Jarych Godów" lepiej nie nastawiać się na nic konkretnie.

wtorek, 23 czerwca 2020

Sutari, "Siostry Rzeki". Recenzja.


"Siostry Rzeki" to trzeci album folkowo-awangardowej formacji Sutari. Tytuł płyty nawiązuje wprost do akcji społeczno-artystycznej powstałej w obronie ostatnich naturalnych rzek Europy, w tym Wisły. Trzeba bowiem Ci wiedzieć, drogi Czytelniku, iż polski rząd chce utworzyć drogę wodną E40 oraz wybudować nową zaporę na Wiśle w Siarzewie, co w obu przypadkach będzie skutkowało niepowetowanymi stratami dla ekosystemu. Wisła jest jedną z ostatnich choć w części nieuregulowanych rzek i taki stan rzeczy powinien zostać zachowany za wszelką cenę.

piątek, 22 maja 2020

Jar, "Dziady". Recenzja.


"Dziady" (2019) to najnowsze dzieło niezwykle zasłużonej dla polskiej sceny folkowej kapeli Jar. Płyta ta różni się od swoich poprzedników, jednak tylko nieznacznie. Nadal jest to ten sam do cna słowiański, nieco pogański Jar. Nadal odnajdziemy w ich muzyce nieco transowości, nieco tanecznych rytmów, a także sporo surowych brzmień. Podstawowa różnica zasadza się bowiem na... jakości. Daleki jestem od umniejszania poprzednim dokonaniom zespołu. Zwyczajnie "Dziady" wznoszą muzykę kapeli na wyższy poziom.

wtorek, 19 maja 2020

Laboratorium Pieśni, "Rasti". Recenzja.


"Rasti" to trzeci album trójmiejskiej grupy Laboratorium Pieśni. Różni się on od ich dotychczasowych albumów. Aranże są bardziej rozbudowane, co tylko pozornie jest wartością dodatnią. W rzeczywistości sprawia to, że wiele utworów, nawet tych skocznych, jest przesadnie i niepotrzebnie rozciąganych, przez co po kilku odsłuchanych pieśniach słuchacz zaczyna się nudzić. Pieśni jest zaledwie dziesięć, a łączny czas trwania albumu wynosi... 70 minut! Już pierwszy utwór, białoruska pieśń "Biaroza", trwa aż 10 minut. Ciężko zrozumieć zamysł dziewczyn z Laboratorium. Co nimi kierowało? Czy może chodziło im o bardziej transowe brzmienie? Cóż, jeśli tak, to transowe brzmienie można uzyskać całkiem żwawymi aranżacjami. Za przykład mogą posłużyć tradycyjne, szalone obery. Czy może chodziło o bardziej medytacyjne brzmienie? Cóż, upodobania w są różne, jednak jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że album ten bardziej będzie usypiał, niż wspomagał stan medytacji. Czy chodziło o coś innego? Nie wiem. Jednak o cokolwiek chodziło, to "Rasti" nie przeskakuje poprzeczki postawionej przez debiutancki "Rosna", ani przez bardzo specyficzne "Puste noce".

sobota, 11 kwietnia 2020

Ols, "Widma". Recenzja.


Ols to jednoosobowy projekt muzyczny Anny Marii Oskierko. Stylistycznie osadzony jest w klimatach darkfolk, neofolk i paganfolk. Do tej pory ukazały się dwa albumy tego projektu, "Ols" (2016) i "Mszarna" (2018). Niebawem, bo 17 kwietnia br. ukaże się jej trzeci album zatytułowany "Widma". Miałem okazję usłyszeć go wcześniej, więc w niniejszym wpisie podzielę się z Wami ogólnymi wrażeniami.

poniedziałek, 2 marca 2020

Rod, "Chmurniki". Recenzja.

"Błyska! Perun gromy ciska, błyska!
Błyska, Perun gromy ciska!
Gromowładny płonie gniewem,
Wystarczyła tylko iskra!"
"Chmurniki" to druga EPka folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Jest to też ostatni album nagrany w całości z wokalistą i autorem tekstów Michałem Mokrzyckim. Choć płyta ta wydana została w 2014 roku, to uważam, że i tak warto przybliżyć ją naszym czytelnikom.


Na "Chmurniki" składa się pięć nowych piosenek i remiks utworu "GPS" znanego z poprzedniej płyty. Zaprezentowana tutaj muzyka nadal stanowi niesamowitą mieszankę bitów drum'n'bass i dźwięków etno granych na przeróżnych piszczałkach. Mimo sporego podobieństwa do debiutu, nie możemy mówić o powtarzalności, czy braku świeżości. "Chmurniki" to album zdecydowanie posiadający własną duszę.

czwartek, 6 lutego 2020

Vuraj, "Kalyna". Recenzja.


Premiera EPki "Kalyna" białoruskiego zespołu Vuraj miała miejsce 4 lutego 2020 roku. Jednak określenie EPka wydaje się w tym wypadku być tu trochę na wyrost. Na album składają się cztery utwory. W dwóch z nich faktycznie usłyszymy całą kapelę. Pozostałe dwa są jednak nagraniami ludowych pierwowzorów, śpiewanych przez tradycyjnych śpiewaków. Mimo tak ograniczonej ilości materiału, "Kalyna" zasługuje na kilka słów komentarza.