"Zanim nastały Niebo i Ziemia, powstało coś, czego nie sposób określić. Coś, co jednoczy wewnętrzne i zewnętrzne światy. Niezależne zarówno od czasu, jak i przestrzeni, pozostaje niezmienne i bezkształtne, odseparowane od reszty istnienia i nie pożądające zmian, lecz docierające wszędzie. Przypływa i odpływa, rozprzestrzeniając się po nieskończoności."
Siedzę na Wysokim. Wysokie w
gruncie rzeczy jest dość niskie, jak całe okalające je góry. Sięga niewiele ponad
650 m nad poziom morza. Ma jednak coś, co wyróżnia je z tła podobnie
niewysokich szczytów, podobnie jak ono niewysokiego, Beskidu Niskiego - nagi wierzchołek,
z którego widać cały ten świat. Wydaje się być osią, nieruchomym centrum.
|
Masyw Żydowskiej Góry spod szczytu Wysokiego |
Siedzę więc na Wysokim a przed moją twarzą zawisa w powietrzu mała muszka udająca osę. Bzyg prążkowany. Znacie go. Jest akrobatą, malutkim dronem, kiedy wyciągniesz do niego palec, czasem na nim usiądzie a czasem podąża za jego ruchami jakby przeskoczyła między wami niewidoczna nić. Lubi bujać się na końcówkach traw. Jego wielkie oczy patrzą na mnie. Być może jest zaskoczony, być może zaciekawiony, być może czegoś się obawia i usiłuje coś pojąć. Czuję się podobnie. Siedzę twardo na łące, ale unoszę się zarazem nieruchomo. Patrzę oszołomiony wokół. Na wprost, za kolejnymi ramionami wzgórz i kolejnym zakrętem niknie wilgotna, pachnąca zaroślami i lasem, dolina potoku Krempna; po lewej nad rozległym spłaszczeniem wyłaniają się, jakby wystawiały czubki głów, kolejne plany niezliczonych gór; linie ich grzbietów są delikatne i spokojne (chociaż podobno czasami widać stąd nerwowy zygzak odległych Tatr); za moimi plecami ścieżka przecina trawiastą połać i biegnie do dzikiego lasu, gdzie najpierw szaleją w dziwacznych pozach poskręcane brzozy i sosny, zarastające dawne pastwiska, a potem zalega majestatyczna cisza i rozlewa się półmrok karpackiej buczyny; po prawej, pokryte pianą liściastej puszczy spływają w dolinę wzniesienia masywu Żydowskiej Góry, przechodząc poniżej w wykoszone łąki, opadające do - niewidocznych stąd - drogi i strumyka.