Pokazywanie postów oznaczonych etykietą histmag. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą histmag. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 listopada 2022

Miljenko Jergović, "Sarajewskie Marlboro". Recenzja.

Melancholijny zbiór opowiadań o ludziach żyjących w oblężonym Sarajewie. To nie są historie epatujące okrucieństwem wojny. To opowieści o losach ludzi wielu kultur, rozmaitych narodowości, różnych wyznań. Opowieści o tragediach ludzkich, ucieczkach i przygnębiającej, wojennej rzeczywistości.

Miljenko Jergović jest prozaikiem, eseistą i publicystą. Urodził się w Sarajewie (Bośnia i Hercegowina), gdzie ukończył studia filozoficzne i socjologiczne. Aktualnie mieszka i tworzy w Zagrzebiu (Chorwacja). Wyjechał z Sarajewa w 1993 roku w trakcie oblężenia miasta podczas wojny w Bośni i Hercegowinie (1992–1995). Zadebiutował tomikiem poezji "Opservatorija Varšava" (1988 r.). Ma w dorobku sześć tomików poezji, kilkanaście książek eseistycznych i publicystycznych, szesnaście powieści i siedem zbiorów opowiadań. Za publikację "Sarajewskie Marlboro" (1994) otrzymał trzy nagrody krajowe i Pokojową Nagrodę im. Remarque’a.

Miljenko Jergović, "Sarajewskie Marlboro",
Wydawnictwo Akademickie Sedno, 2020, 128 stron.
Recenzowana książka (wydana po raz pierwszy w Polsce) to łącznie zbiór 29, zaledwie kilkustronicowych, opowiadań o życiu w oblężonym Sarajewie. Autor przedstawia losy ludzi, którzy każdego dnia narażeni byli na niebezpieczeństwo ze strony okupanta. Prezentuje niekiedy trudne wybory, których musieli dokonywać bohaterowie, smutne zakończenia, jak również (choć te zdecydowanie zdarzają się rzadziej) szczęśliwie pokonanie trudności. Pokazuje pustoszejące i umierające miasto pozostawiając czytelnika w głębokiej zadumie.

czwartek, 27 października 2022

Sylwia Siedlecka, "Złote piachy". Recenzja.

Todor Żiwkow rządził Bułgarią w latach 1954-1989, najdłużej spośród wszystkich przywódców Bloku Wschodniego. Jaka była specyfika bułgarskiego komunizmu?
"Bułgaria właściwie do 1989 roku zachowała charakter państwa totalitarnego. Podczas gdy w innych krajach z dekady na dekadę słabły represje, cenzura i rodziły się ruchy dysydenckie, w Bułgarii polityka przemocy przybierała na sile, a najbardziej brutalny okres rządów Żiwkowa przypadł na końcowe lata komunizmu. System skutecznie stabilizowały elity, których władza, podobnie jak w przypadku Todora i Ludmiły Żiwkowów, była dziedziczona, przechodząc z ojców i matek na dzieci",
Michaił Gruew, historyk i szef bułgarskich Archiwów Państwowych.
"Złote piachy" to reportaż opowiadający o trudnej przeszłości i jej konsekwencjach dla peryferyjnego europejskiego kraju, który wielu Polakom kojarzy się głównie z wyjazdami nad Morze Czarne, m.in. do tytułowych Złotych Piasków, czy też do Słonecznego Brzegu.

Sylwia Siedlecka, "Złote piachy", Wydawnictwo Czarne, 2019, 228 stron.
Gdy w 1949 roku zmarł premier Georgi Dymitrow, został pochowany w mauzoleum wzorowanym na grobowcu Lenina (położony w centrum Sofii budynek postawiono w sześć dni, a jego wyburzanie w 1999 roku trwało aż siedem). Kilka lat później Żiwkow zaproponował Chruszczowowi włączenie Bułgarii w skład Związku Sowieckiego. W ostatnich latach dyktatury tego ponoć "najbardziej nijakiego spośród komunistycznych liderów" nasiliły się represje wobec społeczeństwa, skierowane między innymi w stronę mniejszości tureckiej, którym Sylwia Siedlecka poświęciła jeden z najciekawszych rozdziałów książki. W 1989 roku kraj opuściło ponad trzysta pięćdziesiąt tysięcy Turków.

wtorek, 30 sierpnia 2022

Twierdza w Kamieńcu Podolskim: polska "perła na kamieniu"

Twierdza w Kamieńcu Podolskim broniła granic państwa polsko-litewskiego przed wieloma wrogami - Tatarami, Turkami, Kozakami. Szlachta postrzegała ją jako symbol panowania Rzeczypospolitej w południowo-wschodnich województwach Korony i niezdobyte "przedmurze chrześcijaństwa", zaś współcześnie za sprawą literatury i filmu na stałe wpisała się w historyczną świadomość Polaków.

Stary Zamek w Kamieńcu Podolskim (zdjęcie: Grzegorz Gołębiowski; na licencji CC BY-SA 4.0).
Zanim skupimy się na dziejach i roli twierdzy w Kamieńcu Podolskim w historii Rzeczypospolitej, warto pochylić się nieco nad tym, co sprawiało, że była tak wyjątkowa. O potencjale obronnym Kamieńca Podolskiego zadecydowało jego położenie geograficzne. Stare miasto leży w zakolu rzeki Smotrycz, będącej jednym z dopływów Dniestru. Brzegi rzeki tworzą głęboki jar o niemal pionowych ścianach, których wysokość dochodzi do nawet 40 metrów. Jedyną drogą, która pozwalała na dostanie się do miasta od strony zachodniej, był wąski przesmyk pomiędzy brzegami rzeki. Z uwagi na oczywiste walory obronne, budowa umocnień w tym właśnie miejscu wydawała się nieodzowna.

Wzmianki o Kamieńcu Podolskim pojawiają się już w najstarszych źródłach ruskich z XII wieku. W "Powieści minionych lat" mnicha Nestora miasto to pojawia się na równi z innymi grodami zdobytymi przez książąt ruskich. Istnienie jakiejś formy murów miejskich poświadczone zostało w 1240 roku, kiedy to podczas najazdu Mongołów na Europę Batu-chan zniszczył kamienieckie umocnienia i złupił miasto. W późniejszym okresie osada przeszła pod panowanie książąt litewskich z rodu Giedymina. W 1374 roku książęta Jerzy i Aleksander Koriatowicze dokonali lokacji miasta, zaś zapewne kilka lat wcześniej powstało murowane założenie obronne, które z czasem przekształcone zostało w Stary Zamek. W 1430 roku Ruś Czerwona oraz Podole z Kamieńcem objęte zostały przywilejem jedleńskim dla szlachty polskiej. Faktyczne włączenie Podola do Królestwa Polskiego nastąpiło w 1434 roku, kiedy na uroczystościach koronacyjnych Władysława Jagiellończyka (zwanego później Warneńczykiem), wystawiono akt o wprowadzeniu na Ruś Czerwoną oraz Podole pełnego prawa polskiego, hierarchii urzędniczej oraz systemu administracyjno-sądowego.

niedziela, 10 lipca 2022

"Bez emocji. Polsko-litewski dialog o Józefie Piłsudskim" (red. Danuta Jastrzębska-Golonkowa, Alvydas Nikžentaitis, Włodzimierz Suleja, Tadeusz Wolsza). Recenzja.

Stosunek Polaków i Litwinów do Józefa Piłsudskiego jest krańcowo odmienny. Dla Polaków - najważniejszy spośród twórców Niepodległej II Rzeczypospolitej z 1918 roku, dla Litwinów - główny odpowiedzialny za utratę Wilna, historycznej stolicy Państwa Litewskiego, na rzecz Polski w 1920 roku.

"Bez emocji. Polsko-litewski dialog o Józefie Piłsudskim" (red. Danuta Jastrzębska-Golonkowa,
Alvydas Nikžentaitis, Włodzimierz Suleja, Tadeusz Wolsza), IPN Warszawa, Instytut Polski w Wilnie, Instytut Historii Litwy, 2020, 352 strony.
150. rocznica urodzin Marszałka Józefa Piłsudskiego, która przypadała 5 grudnia 2017 roku stała się okazją do zorganizowania międzynarodowej, polsko-litewskiej konferencji poświęconej tej postaci. Odbyła się w Wilnie w dniach 5-6 grudnia 2017 roku i wzięło w niej udział szereg znakomitych historyków z obu krajów. Wystarczy ze strony polskiej wspomnieć takie nazwiska jak Andrzej Nowak, Włodzimierz Suleja, Tadeusz Wolsza, Marek Kornat, Janusz Odziemkowski i Paweł Libera. Pokłosiem tej konferencji jest właśnie recenzowana przeze mnie publikacja pod redakcją Danuty Jastrzębskiej-Golonkowej, Alvydasa Nikzentaitisa, Włodzimierza Sulei i Tadeusza Wolszy, która zawiera 16 artykułów oraz zapis dyskusji na temat różnic wciąż dzielących Polskę i Litwę, m.in. na temat fundamentalnego sporu o Wilno w dwudziestoleciu międzywojennym.

poniedziałek, 2 maja 2022

Kapka Kassabova, "Granica. Na krawędzi Europy". Recenzja.

Jeden z niewielu już terenów europejskich będących poza nurtem zainteresowania polityków czy mediów. Kassabova w swoim reportażu przedstawia historie zarówno mrożące krew w żyłach, jak i baśnie i legendy wciąż żywe w umysłach kolejnych pokoleń żyjących na pograniczu bułgarsko-turecko-greckim.

Kapka Kassabova, "Granica. Na krawędzi Europy", wyd. Czarne, 2019, 512 stron.
Kapka Kassabova jest dziennikarką bułgarskiego pochodzenia, która na co dzień pracuje w Szkocji. W latach 90. wraz z rodzicami przeprowadziła się do Nowej Zelandii, a stamtąd na Wyspy Brytyjskie, gdzie mieszka do dziś. Państwo, w którym się urodziła i wychowała nieustannie ją fascynuje. W dorobku dziennikarskim ma wiele reportaży i artykułów na łamach takich czasopism, jak "The Times Literary Supplement" czy "Vogue". Jej książki wielokrotnie były nominowane do wielu prestiżowych nagród literackich.

Książka "Granica. Na krawędzi Europy" przepełniona jest wieloma historiami i opowieściami ludzi zamieszkujących tereny granicy bułgarsko-turecko-greckiej. Wiele z nich dotyczy czasów zimnej wojny na Bałkanach oraz jej skutków. Liczne wspomnienia niekiedy wprawiają w zachwyt, niekiedy smucą do łez. Intrygująca podróż autorki, fascynujące przygody i rozmowy z ludźmi zamieszkującymi tereny przygraniczne znalazły odzwierciedlenie w ciekawym reportażu.

Granica ma w książce wiele znaczeń. Bariery kulturowe i religijne dzielące mieszkańców, wędrówki i nielegalne przekraczanie zasieków. Granicę tę przekraczano 100 lat temu, 30 lat temu, przekracza się ją także dzisiaj. Szmuglerstwo i nielegalne przerzuty uchodźców z Turcji do Unii Europejskiej są na porządku dziennym. Nie tylko mieszkańcy przygranicznych terenów żyją marzeniami i utopijnymi wizjami lepszego jutra. Jedno jest pewne - autorka zabiera swojego czytelnika w podróż do miejsca, gdzie "diabeł mówi dobranoc".

piątek, 15 kwietnia 2022

Sławomir Leśniewski, "Chmielnicki. Burzliwe losy Kozaków". Recenzja.

W epoce przepełnionej konfliktami, być może najbardziej niszczącym okazała się dla Rzeczypospolitej wojna domowa. Powstanie Chmielnickiego przyniosło nie tylko morze krwi, ale też nieodwracalne skutki dla naszej części Europy. O tym opowiada książka Sławomira Leśniewskiego.

Sławomir Leśniewski, "Chmielnicki. Burzliwe losy Kozaków",
Wydawnictwo Literackie, 2022, 464 strony.
Sławomir Leśniewski jest doświadczonym popularyzatorem historii. To określenie może być przez niektórych traktowane jako epitet (wszak nie brakuje osób przekonanych, że popularyzacja równa się rozważaniom naukowym). Autor jest czynnym adwokatem, a nie historykiem, co bynajmniej nie umniejsza jego umiejętności, a może nawet świadczy o dociekliwości, przenikliwości oraz wrażliwości na słowo pisane. Przede wszystkim zaś - umiejętności oddzielenia twardych faktów od kłamstw i półprawd.

Na szczęście autor nie ulega nieznośnej manierze właściwej wielu popularyzatorom dziejów. Przede wszystkim nie stara się na siłę ubarwiać faktografii, nie forsuje "nowatorskiej", nastawionej na tanią sensację interpretacji wydarzeń. Czytelnik nie odniesie dzięki temu wrażenia, że autor miał potrzebę udowodnienia, że podjęta przezeń problematyka jest najważniejsza ze wszystkich, oraz że to właśnie jego pisarstwo jest odpowiedzią na konieczność wypełnienia luki badawczej. Nie. Sławomir Leśniewski prowadzi systematyczny wywód na temat historii niszczącego konfliktu z połowy XVII wieku.

czwartek, 10 marca 2022

Tomasz Słomczyński, "Kaszëbë". Recenzja.

Tomasz Słomczyński, "Kaszëbë", wyd. Czarne, 2021, 448 stron.
Kim właściwie są Kaszubi? Dlaczego w dwudziestoleciu międzywojennym byli niechętni polskim władzom? Jaka była specyfika niemieckiej okupacji i sowieckiego "wyzwolenia" Pomorza?
"Zderzenie Kaszubów z nową polityczną rzeczywistością to był dramatyczny moment wkroczenia  Armii Czerwonej. I chodzi tu zarówno o gwałty, grabieże, morderstwa, jak i o masowe wywózki mieszkańców Pomorza na wschód (szacuje się, że w 1945 roku wywieziono w głąb Związku Radzieckiego około czterdziestu tysięcy mieszkańców Pomorza). Wkrótce miało nastąpić kolejne upokorzenie, tym razem ze strony nowej polskiej władzy ludowej".
Wspólnym mianownikiem reporterskiej serii "Sulina" jest "odkrywanie przed czytelnikiem nieznanego oblicza i przejawów fenomenu zwanego Europą" oraz literackie przedstawienie "wstydliwych sekretów i głęboko ukrytych tajemnic". Jakie nieznane historie na brzeg wydobył i opisał Tomasz Słomczyński? Dziennikarz, który w poszukiwaniu swojej kaszubskiej tożsamości przeprowadził się z Sopotu do Kartuz, poruszył w swojej książce całe spektrum tematów dotyczących Kaszub, od pierwszego pojawienia się nazwy Cassubia w bulli papieskiej z 1238 roku aż po rok 2020: obchody stulecia zaślubin Polski z morzem w Pucku oraz przerwany pandemią koronawirusa spór o obecność figur kaszubskich duchów w gminie Linia. 

środa, 26 stycznia 2022

Violetta Wiernicka, "Rosjanie w Polsce. Czas zaborów 1795-1915". Recenzja.

Violetta Wiernicka, "Rosjanie w Polsce. Czas zaborów 1795-1915",
Wydawnictwo Bellona, 2021, 464 stron.
Trudno dziś recenzować publikację poruszającą temat obecności Rosjan na ziemiach polskich w okresie zaborów, zwłaszcza obserwując współczesne działania Moskwy. Czy warto sięgnąć po książkę Violetty Wiernickiej?

Zacznijmy nietypowo, bo od mankamentów recenzowanej publikacji. Zdecydowanie brakuje tutaj wstępu oraz zakończenia. Nie jest jasne, czym autorka kierowała się podejmując akurat taką decyzję konstrukcyjną – żadne argumenty za takim rozwiązaniem nie wydają mi się przekonywujące.

Być może autorka obawiała się, że podsumowanie publikacji, w której obok szeregu negatywnych postaci przewijających się na ponad 450 stronach (negatywny jest zresztą kontekst - mówimy bowiem o obecności zaborcy na ziemiach polskich), pojawiają się również i te pozytywne. Do ostatnich należałoby zaliczyć chociażby Sokrata Starynkiewicza, jednego z najwybitniejszych włodarzy Warszawy. Wdzięczni mieszkańcy stolicy do dziś pamiętają jego dokonania, zaś jego mogiłę na cmentarzu prawosławnym na Woli wciąż zdobią świeże kwiaty. Jako pełniący obowiązki prezydenta Warszawy kierował się otwartością, uczciwością oraz wrażliwością na potrzeby obywateli.

sobota, 30 października 2021

"Historia to nie dziwka. Antologia tekstów Pawła Jasienicy, jego interlokutorów i recenzentów". Recenzja.

Jest równocześnie staroświecki i niezwykle aktualny. Czego możemy się nauczyć od Pawła Jasienicy?
"Nauka historii to nie dziwka, którą można wynająć na rogu ulicy i skłonić do wszelkich łamańców. Kto naukę historii chce traktować jak dziwkę, ten sobie samemu wystawia bardzo wymowne świadectwo".
Paweł Jasienica
Naprawdę nazywał się Leon Lech Beynar. Był uczniem Stanisława Kościałkowskiego i absolwentem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. U schyłku II wojny światowej pełnił funkcję adiutanta majora "Łupaszki". Po wojnie - już jako Paweł Jasienica - zasłynął jako autor niezwykle poczytnych i wielokrotnie wznawianych "Polski Piastów", "Polski Jagiellonów" i "Rzeczpospolitej Obojga Narodów". Niejeden czytelnik zaraził się pasją do badania dziejów ojczystych, gdy z wypiekami na twarzy pochłaniał jego eseje. Ale przecież pasjonatom historii tego autora przedstawiać nie trzeba.

"Historia to nie dziwka. Antologia tekstów Pawła Jasienicy,
jego interlokutorów i recenzentów"
, Universitas, 2018, 852 stron.
Ten niepozorny, wyłysiały mężczyzna staje w obronie Klio, jak gdyby chciał ustrzec napadniętą kobietę przed bandą bezrozumnych osiłków. Ale Klio nie jest dla pisarza zupełnie obca - przeciwnie - Jasienica zna ją bardzo dobrze. I wydaje się doskonale rozumieć. Nadmierna poufałość? Niekoniecznie. Tak po prawdzie, mogą sobie pozwolić na nią autorzy szczególnie wrażliwi na to, w jaki sposób teraźniejszość obchodzi się z przeszłością. Każda próba podporządkowania przeszłości musi więc budzić sprzeciw, dlatego Jasienica zaciekle broni należnej jej czci.

Ze zbioru tekstów przygotowanego staraniem Arkadiusza Kierysa wyłania się portret autora kompletnego i konsekwentnego. Autora, który ma do przekazania bardzo konkretną myśl: historia jest żywym organizmem i nigdy nie należy jej traktować jako narzędzia do uzasadniania bądź usprawiedliwiania jakiejkolwiek ideologii.

piątek, 8 października 2021

A jeśli stolicy nie było? Na marginesie sporu o stołeczność Gniezna i Poznania.

Ostrów Tumski w Poznaniu, widok z Garbar
(zdjęcie: Radomil; w ramach licencji CC BY-SA 3.0)
Polska przyjęła chrzest w 966 roku, a jej pierwszą stolicą było Gniezno. To fundamentalna wiedza o początkach naszego kraju, powielana w kolejnych podręcznikach szkolnych. Sęk w tym, że właściwie każdą część tego zdania można podważyć.

Po pierwsze to nie Polska przyjęła chrzest, bo zrobił to Mieszko I. Wśród badaczy trwa zresztą dyskusja czy w X wieku w ogóle można mówić o Polsce. Po drugie, wskazana data jest najbardziej przypuszczalną, ale nie jedyną możliwą. Po trzecie, nie wiadomo czy stolicą rzeczywiście było Gniezno, bo nie wiadomo czy stolica... w ogóle istniała.

Ostatnio przy wjeździe do Gniezna stanęły tablice informujące o tym, że była to pierwsza stolica Polski. Dyskusja nad tym, które miasto jako pierwsze było stołeczne rozgorzała na nowo. Oczywiście włączył się w nią też poznański magistrat, przekonany o tym, że to nad Wartą mieściła się pierwsza stolica. A co, jeśli nie było jej wcale?

sobota, 31 lipca 2021

Polsko-czeski spór o Śnieżkę

Budynek starego obserwatorium około roku 1900 (pierwszy z prawej; domena publiczna).
W 1945 roku między Czechami a Polakami wrzało nie tylko w Kotlinie Kłodzkiej czy rejonie głubczycko-raciborskim. Niewiele brakowało, by także Karkonosze stały się areną zbrojnego rozstrzygnięcia w łonie "bratnich krajów".

Po zakończeniu II wojny światowej, przed Polską w jej nowym kształcie stanęło wyzwanie scalenia Ziem Zachodnich z pozostałą częścią kraju. Zadanie to spoczęło przede wszystkim na barkach pełnomocników obwodowych. Leżący u stóp malowniczych Karkonoszy powiat jeleniogórski przypadł w udziale Wojciechowi Tabace, byłemu kanceliście wojskowemu II RP. Ze względu na specyfikę terenu, większości problemów nie udało się rozwiązać bez współpracy z sowieckimi komendanturami, która jednak nie układała się najlepiej.

Obecność sowieckich władz wojskowych w istotny sposób ograniczała zakres działania polskiej administracji, dopiero formowanej na obszarze powiatu jeleniogórskiego. Dodatkowych problemów przysparzała początkowo przewaga liczebna ludności niemieckiej, ale i przygraniczny, nie do końca "przypieczętowany" charakter regionu. Z biegiem czasu funkcjonowanie tymczasowych organów administracji i milicji niemieckiej (które lawirując między sowiecką komendanturą, a raczkującą administracją polską, starały się realizować własne interesy) stało się znacznym obciążeniem. W dużo mniejszym stopniu do grona niechętnych polskim interesom na południowo-zachodniej granicy, można zaliczyć też Czechów.

poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Zwyczaje pogrzebowe nowożytnej szlachty polskiej

Pogrzeby były w nowożytnej Rzeczypospolitej doniosłymi wydarzeniami, nie tylko w warstwie liturgicznej, ale także jako odbicie ówczesnej kultury. Wystawność i przepych pokazywały splendor rodu zmarłego, zaś warstwa tekstowa i wizualna obrzędów uwidaczniała żyjącym nieuchronność śmierci.

Portret trumienny Stanisława Woyszy z Bzowa, 1677 rok, domena publiczna.
Pomimo pewnej dozy uniwersalności, jaka z przyczyn czysto liturgicznych cechowała obyczaje grzebalne w całej chrześcijańskiej Europie, pogrzeby szlacheckie na ziemiach Rzeczypospolitej pełne były przepychu, dostojeństwa i ostentacyjnie manifestowanego bogactwa. Specyficzna dla tej części Europy kultura funeralna była z jednej strony jawnym wyrazem rzymskokatolickiej kontrreformacji, z drugiej jednak koncentrowała i uwypuklała, pełne odniesień do obyczajów antycznych (w szczególności rzymskich), estetyczne i duchowe preferencje panów braci. Sama ceremonia pogrzebowa, zazwyczaj trwająca wiele dni, była wydarzeniem z pogranicza teatru, łącząc w sobie wiele środków wyrazu: słowa kazań, gesty obrzędów, muzykę litanii żałobnych, architekturę okazjonalną oraz plastyczne formy dekoracji trumny i świątyni. Taka otoczka pogrzebu miała zazwyczaj na celu uwypuklenie zasług i dokonań zmarłego oraz ukazanie znaczenia i zamożności rodziny denata. O unikalności sarmackiej ekspresji pogrzebu w skali całej Europy świadczyć mogą opisy cudzoziemskich podróżników i dyplomatów, którzy, jak poseł francuski Francois Paulin Dalerac, zauważali, że sposób w jaki chowana była średniozamożna szlachta dorównywał ceremoniom pogrzebowym francuskich książąt krwi.

czwartek, 11 marca 2021

Andrzej Chwalba, Wojciech Harpula, "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii". Recenzja.

Historia jest kluczem do zrozumienia współczesnych relacji polsko-rosyjskich. Duet Chwalba-Harpula z pewnością miał tego pełną świadomość. Efektem ich współpracy jest przekrojowe spojrzenie na dzieje Polski i Rosji, a także próba odpowiedzi na pytanie co mogłoby się stać, gdyby wydarzenia przyjęły inny obrót.

Andrzej Chwalba, Wojciech Harpula, "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii",
Wydawnictwo Literackie, 2020, 452 stron.
Na temat stosunków polsko-rosyjskich wypowiadał się już chyba każdy polski polityk, politolog czy komentator życia publicznego. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w wypowiedziach wielu osób słychać brak pełnego zrozumienia specyfiki zagadnienia, o którym mówią. Przynajmniej po części jest to wynikiem bardzo pobieżnej znajomości wielowiekowej relacji obu państw. Wyobraźmy sobie, o ile celniej moglibyśmy oceniać dzisiejszą rzeczywistość, gdybyśmy dobrze rozumieli naszą przeszłość, pomyślmy o wymiernych korzyściach jakie może dawać racjonalne i pozbawione emocji myślenie o Rosji. Pomóc w tym mogą książki, które historię stosunków polsko-rosyjskich omawiają w sposób analityczny, uwzględniając wszystkie towarzyszące im konteksty. Właśnie dlatego lekturę książki "Polska-Rosja. Historia obsesji, obsesja historii" zaczynałem z uczuciem pewnej ekscytacji i wielkimi oczekiwaniami.

sobota, 30 stycznia 2021

Serbołużyczanie - losy słowiańskiej mniejszości w czasach III Rzeszy

Serbołużyczanie to niewielki, zachodniosłowiański naród, który w VI wieku zamieszkał tereny między Kwisą a Łabą. Przetrwał setki lat na terenach pogranicza. Sytuacja Serbołużyczan stała się wyjątkowo dramatyczna w czasach III Rzeszy.

Serbołużyczanki w tradycyjnym stroju ludowym, 1931 r.
(fot. Bundesarchiv, Bild 102-11372, udostępniono na licencji: CC-BY-SA 3.0).
Serbołużyczan zalicza się do grupy Słowian zachodnich, których dotarcie na tereny Łużyc wiązało się ze schyłkowym okresem wielkiej wędrówki ludów. Od samego początku ich losy były burzliwe. W 782 roku kraj Serbów został podbity przez wojska Karola Wielkiego. W IX i X wieku Serbołużyczanie znaleźli się pod wpływem państwa wielkomorawskiego. W wyniku wojny polsko-niemieckiej w 1002 r. Bolesław Chrobry zajął Łużyce i na mocy pokoju zawartego w Budziszynie (1018 r.) wcielił je do Polski. W 1032 r. Łużyce opanowali na nowo Niemcy. W kolejnych wiekach tereny Łużyc przechodziły w różne władztwa, nierzadko agresywnie zwalczające elementy serbskiej kultury. Mimo tak nieprzychylnych okoliczności Serbołużyczanie zachowywali swoją unikalną tożsamość kulturową.

środa, 23 września 2020

Piotr Korczyński, "Dla ojczyzny ratowania: szubienica, pal i kula. Dyscyplina w dawnym Wojsku Polskim". Recenzja.

Jak w polskim wojsku na przestrzeni wieków prezentowała się dyscyplina? Na to pytanie próbuję odpowiedzieć Piotr Korczyński w swej najnowszej książce.

Piotr Korczyński, "Dla ojczyzny ratowania: szubienica, pal i kula",
Wydawnictwo Naukowe PWN, 2019, 340 stron.
W polskiej świadomości historycznej wojsko zajmuje miejsce szczególne. Polska od zarania dziejów biła się z wieloma wrogami. W szkołach uczymy się o twardych rycerzach spod Grunwaldu, skrzydlatej husarii, walecznych ułanach czy dzielnych żołnierzach generała Andersa. Jednak rzadko zawraca się uwagę na to, że wojsko tworzyli ludzie, a sama wojna potrafiła obedrzeć ich ze wszelakich ludzkich odruchów. Aby zapanować nad dezerterami, wojskowymi konfederacjami czy inną niesubordynacją w armii, potrzebna była dyscyplina.

sobota, 19 września 2020

Artur Kijas, "Początki państw. Ruś". Recenzja.

 Wszyscy chyba znamy legendy o początkach państwa polskiego - jeden z ich bohaterów miał udać się na wschód i dać początek Rusi. Nasi sąsiedzi znają jednak nieco inną wersję tej opowieści. Artur Kijas, opierając się na staroruskich kronikach, przedstawia nam ją w swojej nowej książce.

Artur Kijas, "Początki Państw. Ruś"
Wydawnictwo Poznańskie, 2014, 328 stron. 
Ruś stworzyła zręby swojej państwowości w tym samym niemal czasie co Polska, a tymczasem ten etap jej historii pozostaje prawie zupełnie nieznany dla przeciętnego czytelnika. Gdy Polskę dotknęło rozbicie dzielnicowe, z podobną sytuacją musieli zmierzyć się także władcy kijowscy. Długo można by wymieniać podobieństwa, wystarczy jednak zaznaczyć, że plemię zamieszkujące okolice Kijowa nazywało siebie... Polanami, a to daje olbrzymie pole do spekulacji.

Autor, jak sam przyznaje, podjął się próby syntezy dziejów Rusi nazywanej Kijowską od jej legendarnych początków aż po upadek w 1240 roku, spowodowany najazdem mongolskim. Bazą dla tej pracy są liczne opracowania i artykuły, ale głównym źródłem pozostają kroniki i latopisy, szczególnie Powieść doroczna (w Polsce wydana jako Powieść minionych lat). Ze skrupulatnością obcą swoim średniowiecznym kolegom Artur Kijas przedstawia genezę ruskiej państwowości i próbuje odpowiedzieć na związane z nią podstawowe pytania. Jednym z nich jest, dyskutowana już od XVIII wieku, kwestia udziału przybyszów ze Skandynawii, Waregów, w stworzeniu największego słowiańskiego państwa.

niedziela, 26 lipca 2020

Dariusz Adamczyk, "Srebro i władza. Trybuty i handel dalekosiężny a kształtowanie się państwa piastowskiego i państw sąsiednich w latach 800-1100". Recenzja.

Czy bez arabskiego srebra nie byłoby państwa polskiego? Chwytliwe pytanie umieszczone na okładce książki prowokuje czytelnika do znalezienia szybkiej odpowiedzi, ale żeby zrozumieć sens tak sformułowanego zdania, potrzebna jest dogłębna lektura.

Dariusz Adamczyk, "Srebro i władza. Trybuty i handel dalekosiężny
a kształtowanie się państwa piastowskiego i państw sąsiednich w latach 800-1100",
Wydawnictwo Naukowe PWN, 2018, 426 stron.
Zjawisko gospodarki monetarnej fascynuje badaczy od wieków. Z jednej strony numizmatyka skrywa w sobie olbrzymi potencjał badawczy, koncentrując swoje studia wokół monet jako takich, z drugiej często stanowią one materialny wymiar szerszych procesów ekonomicznych i politycznych. Stają się przez to ważną wskazówką interpretacyjną dziejów świata. Recenzowana książka porusza węzłowe problemy archeologii wczesnego średniowiecza, rozważając wpływ handlu dalekosiężnego na początki państwa Piastów i innych europejskich wspólnot.

środa, 15 lipca 2020

Jan Wróbel, "Grunwald 1410". Recenzja.

Jan Wróbel, znany i ceniony popularyzator historii, w 610. rocznicę grunwaldzkiej wiktorii postanowił przybliżyć tę słynna bitwę w lekkiej, acz ciekawej i polemicznej książce. Co też nowego można napisać na tak ograny temat? Przekonajmy się.

Jan Wróbel, "Grunwald 1410"
wyd. Znak Horyzont, 2020, 352 strony.
Autor jest historykiem z wykształcenia, ale nie badaczem średniowiecza. Nie jest też specjalistą zajmującym się historią wojskowości. Jednak nie umniejsza to recenzowanej pozycji i z pełnym przekonaniem należy stwierdzić, że jest to praca, po którą może sięgnąć każdy czytelnik.

Zacznijmy od języka - Jan Wróbel używa dość swobodnej formy komunikacji z czytelnikiem. Nie jest to co prawda potoczna mowa, jednak nie jest to też wypowiedź stricte naukowa. Dzięki temu pozycja nie traci na wartości merytorycznej i jednocześnie jest przyjemna w odbiorze. Jest to istotne, ponieważ nie zanudza nas i pozwala wiele zapamiętać z książki. Mamy więc do czynienia z pracą popularnonaukową, ale taką z górnej półki.

sobota, 4 lipca 2020

Rozrywki w czasach staropolskich: bawić się każdy może

Można odnieść wrażenie, że na ludzki żywot w dawnych wiekach składały się jedynie praca oraz modlitwa. Jednak to tylko pozór! Jak wyglądało życie towarzyskie szlachty, mieszczan i chłopów? Jakie zabawy i rozrywki w czasach staropolskich były najpopularniejsze?

Szlachta się bawi, ilustracja Dariusza T. Wieleca, na licencji Free Art License.
W czasach staropolskich jedną z najważniejszych wartości była praca, którą uważano za podstawę uczciwości i solidarności społecznej. Dlatego też poświęcano jej większą część dnia. Magnatom wiele czasu zajmowało sprawowanie różnych funkcji związanych z ich społeczną pozycją, średnia szlachta osobiście doglądała gospodarki, a chłopi zwykle pracowali od wchodu do zachodu słońca. Ponadto należy dodać, że "praca w XVI-XVII wieku była bardzo ciężka, wymagała z reguły więcej wysiłku fizycznego niż dziś, z powodu niskiego stopnia techniki, braku lub prymitywizmu narzędzi" (M. Bogucka, "Staropolskie..."). Do tego dochodziły tzw. obowiązki domowe czy powinności związane z kultem religijnym, które sumiennie wypełniano.

Pojawia się więc pytanie: czy w czasach staropolskich w natłoku licznych obowiązków było miejsce na rozrywki? Otóż tak, głównie w okresie jesienno-zimowym i podczas świąt, wypełniających aż około 1/3 roku. W czasie świąt "zbierano się często, czy to w obszernym kole rodzinnym, czy to wśród sąsiadów, czy to na większych zjazdach z takiej czy innej, prywatnej czy publicznej okazji" (J. S. Bystroń, "Dzieje obyczajów..."). Nie o obrzędach i tradycjach świątecznych będzie jednak mowa, a o różnych formach zabawy, które trudno zliczyć. Nie sposób przedstawić wszystkich. Dlatego też przyjrzymy się najpopularniejszym i najciekawszym codziennym i świątecznym rozrywkom w czasach staropolskich.

wtorek, 30 czerwca 2020

Mirosław J. Leszka, Kirił Marinow, "Carstwo bułgarskie. Polityka-kultura-społeczeństwo". Recenzja.

Wczesnośredniowieczne dzieje Bułgarii były bardzo dynamiczne. W 866 roku to jeszcze nie do końca ukształtowane państwo, nieśmiało włącza się do chrześcijańskiej ekumeny, niewiele później przeżywa okres "złotego wieku" i realnie zagraża Bizancjum. W 971 roku niemalże znika z mapy Europy.

Mirosław J. Leszka, Kirił Marinow, "Carstwo bułgarskie. Polityka-kultura-społeczeństwo"
Wydawnictwo Naukowe PWN, 2015, 352 strony.
Tym nieco ponad stuletnim okresem istnienia Bułgarii zajmuje się książka "Carstwo Bułgarskie..." Mirosława J. Leszki i Kiryła Marinowa (oraz, częściowo, Jana M. Wolskiego), znanych specjalistów w dziedzinie historii Bizancjum i Bułgarii. Synteza została przez nich podzielona na dwie części: polityczną ("Dzieje") oraz kulturową ("Państwo - społeczeństwo - gospodarka - kultura"). W połowie książki znajdziemy liczne kolorowe zdjęcia nie tylko zabytków, ale i bułgarskiej przyrody. Korzystanie z publikacji ułatwia wyczerpująca bibliografia i indeksy, a uzupełnia ją interesujący aneks literacki.