Stale rosnące w ostatnich latach zainteresowanie Słowiańszczyzną przekłada się na ilość nowopowstających folkowych projektów muzycznych. Tworzona przez nie muzyka potrafi przybierać różne formy - od mariażu folku z hip-hop'em, poprzez oklepany i rzadko dobrej jakości folk metal (i folk pagan metal), po różne hybrydy folku z jazzem. Wśród wszystkich tych gatunków szczególnie wyróżnia się folkstep. Jest to skrzyżowanie folku z takimi gatunkami muzyki elektronicznej jak dubstep, drum'n'bass i trip-hop (innymi słowy nie jest to absolutnie dowolne połączenie folku z elektroniką). W niniejszym wpisie przedstawione zostało subiektywne zestawienie projektów muzycznych poruszających się właśnie w tej stylistyce (kolejność prawie przypadkowa).
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą folkstep. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą folkstep. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 4 lutego 2021
środa, 27 stycznia 2021
Rod, "Pòczuj kaszëbsczégò dëcha". Recenzja.
"Pòczuj kaszëbsczégò dëcha" to piąty album folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Klimatem przypomina on poprzednią płytę pt. "Lelum Polelum", choć zauważalne są wyraźne zmiany na plus. Za najbardziej wyraziste przykłady należy podać wokal i teksty. Nie usłyszymy tu już Mieszka Weltrowskiego, jego miejsce zajął dotychczasowy basista i wokal towarzyszący, Sławomir Cichy, który - podobnie jak na "Lelum Polelum" - nadal jest odpowiedzialny za warstwę liryczną. Wypada on zdecydowanie lepiej od Weltrowskiego. Teksty są z kolei bardziej rozbudowane i nie uraczymy w nich już rymów częstochowskich. Trzeba przyznać, że Cichy się wyrobił.
niedziela, 8 listopada 2020
Rod, "Lelum Polelum". Recenzja.
"- Widzisz synku, w Noc Świętojańską kwitnie kwiat paproci, który normalnie nie kwitnie, gdyż ma zarodniki. Gadają ludzkim głosem krowy, konie i świnie.- To chyba tylko w Wigilię?- W Wigilię? To te wierzące!"
"Lelum Polelum" to czwarty album wejherowskiej kapeli Rod, a zarazem pierwszy ich długograj. Zdecydowanie różni się od wcześniejszych dokonań zespołu, choć w podstawowych założeniach nie dokonała się żadna rewolucja. Nadal jest to muzyka, która swobodnie mieści się w szufladce zwanej folkstepem. Można jednak powiedzieć, że miał tutaj miejsce pewien spadek jakościowy (sorry, choć lubię ten zespół, to nie uznaję recenzji koleżeńskich). Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.
"Lelum Polelum" jest zarazem pierwszym albumem nagranym z nowym wokalistą, Mieszkiem Weltrowskim. Fani zespołu, którzy zdążyli się przyzwyczaić do fenomenalnego wokalu Michała Mokasa Mokrzyńskiego mogli poczuć się (a nawet poczuli się) dość rozczarowani. W żadnym wypadku nie mówię, że nowy wokalista śpiewa brzydko - co to, to nie. Brak mu jednak charyzmy Mokasa. Melorecytacja Mieszka Weltrowskiego jest za to bardziej agresywna, co też ma swój urok.
niedziela, 19 kwietnia 2020
Rod, "Rodowód". Recenzja.
"Rodowód" (2015) to trzeci album wejherowskiej kapeli Rod. Zdecydowanie różni się on od poprzednich dokonań zespołu. Przyczyny tego stanu rzeczy można by upatrywać w nieobecności wokalisty, Michała Mokrzyckiego, jednakże brak jego melorecytacji nie jest jedyną zmianą, jaka jest odczuwalna. Muzyka zaprezentowana na "Rodowodzie" zdaje się być bardziej niż dotąd osadzona w folkowych brzmieniach. Nadal mamy tu do czynienia z pokładami elektroniki i drum'n'bassowych bitów, jednakże obecność instrumentów analogowych zaznacza się tutaj zdecydowanie mocniej. Oprócz instrumentów piszczałkowych, liry smyczkowej i basu, które w zespole obecne są na stałe, pojawiają się gościnnie akordeon, gitara, perkusja, saksofon i puzon.
poniedziałek, 2 marca 2020
Rod, "Chmurniki". Recenzja.
"Błyska! Perun gromy ciska, błyska!
Błyska, Perun gromy ciska!
Gromowładny płonie gniewem,
Wystarczyła tylko iskra!"
"Chmurniki" to druga EPka folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Jest to też ostatni album nagrany w całości z wokalistą i autorem tekstów Michałem Mokrzyckim. Choć płyta ta wydana została w 2014 roku, to uważam, że i tak warto przybliżyć ją naszym czytelnikom.
Na "Chmurniki" składa się pięć nowych piosenek i remiks utworu "GPS" znanego z poprzedniej płyty. Zaprezentowana tutaj muzyka nadal stanowi niesamowitą mieszankę bitów drum'n'bass i dźwięków etno granych na przeróżnych piszczałkach. Mimo sporego podobieństwa do debiutu, nie możemy mówić o powtarzalności, czy braku świeżości. "Chmurniki" to album zdecydowanie posiadający własną duszę.
czwartek, 8 sierpnia 2019
Burian, "Bohemia". Recenzja.
W 2013 roku Lenka Kovaříková i Jiří Burian utworzyli projekt "Bohemia", mający być platformą dla spotkania tradycyjnej kultury Czech ze współczesnością. Inicjatywa obejmowała różne gałęzi sztuki takie jak szklarstwo, projektowanie odzieży, taniec, czy muzyka. Całość zaowocowała serią interaktywnych wydarzeń w stolicy Czech, a także albumem muzycznym Jiřego Buriana pt. "Bohemia", którego premiera miała czas 1 listopada tego samego roku. Myślę, że warto czytelnikom naszego bloga przybliżyć ten album, gdyż jest on w Polsce dość nieznany.
sobota, 15 grudnia 2018
Gooral, "Ethno Electro". Recenzja.
"W moim ogródecku
Rośnie po listecku
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi"
Muzykę Goorala słyszało już wiele osób. Choć nie był on pierwszym, który postanowił połączyć elementy muzyki góralskiej z elektroniką, to jednak mu pierwszemu udało się zaistnieć szerzej również poza środowiskiem folkofilów. Dowodem na to jest chociażby dwukrotny występ na Woodstoku (z czego za drugim razem wraz z cepelią spod szyldu Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, pff...). I choć sam Gooral swoją muzykę zwykł nazywać ethno electro, co zaznaczył w tytule swojego solowego debiutu, to jednak to określenie zdaje się być dosyć obszerne (podpisać by tak można n.p. nowsze dokonania Południcy!, a tej do muzyki Goorala cokolwiek niezbyt blisko), a to co dostajemy na "Ethno Electro" można by precyzyjniej nazwać ukutym w czeluściach internetu określeniem folkstep (cicho liczę na głosy oburzenia wobec zadufania krytyków wiedzących lepiej od twórcy co twórca tworzy, w myśl co.in.'owskiego "To the critics", jednakże "folkstep w ethno electro zawiera się").
niedziela, 30 września 2018
Rod, "Tu i wtedy". Recenzja.
"Chyba się zgubiłem znów
Nie wiadomo skąd iść..."
Wejherowska kapela Rod jest swoistym ewenementem w muzyce folkowej i elektronicznej. Prób łączenia tych dwóch składowych było już niemało i nierzadko były one całkiem udane. Częściej jednak mieliśmy do czynienia z muzyką folkową ozdobioną elektronicznymi dźwiękami, czy też "zremiksowaną", niż muzyką elektroniczną ozdobioną folkowymi motywami. Wydana przez kwartet Rod w 2013 EP'ka "Tu i wtedy" była sporym powiewem świeżości. "Tu i wtedy" to przede wszystkim muzyka elektroniczna w klimatach bliskich gatunkom drum’n’bass i dupstep, okraszona dźwiękami folkowych instrumentów - piszczałek, czy dud.
Zaskakujący punktem tej produkcji jest wokal, czy też raczej rap Michała Mokrzyckiego. Jego przyjemny głos w połączeniu z niesztampowymi tekstami idealnie wpasowują się w obraną koncepcję. W całości przebijają się tęsknoty współczesnego, miejskiego człowieka za tym co pierwotne. Jest swoiste poszukiwanie własnych korzeni, poszukiwanie tożsamości, co też najlepiej widać w utworze "GPS".
piątek, 22 czerwca 2018
Blokowioska, "Radio Katowice EP". Recenzja.
Choć od wydania mini-albumu "Radio Katowice EP" śląskiego zespołu Blokowioska w 2014 r. pojawiło się sporo nowych projektów łączących w sobie muzykę folk, elektroniczne brzmienia i beatbox, to jednak w momencie wydania tego albumu była to pozycja nad wyraz świeża.
W repertuarze Blokowioski dominują pieśni polskie i bałkańskie śpiewane na kilka głosów, którym akompaniują cajon, beatbox, didgeridoo i akordeon, a bywa, że i inne instrumenty takie jak kalimba. Na "Radio Katowice EP" zespół skupił się na polskim materiale, który zaaranżowany został w nietypowy sposób. Czuć, że Blokowioska lubi improwizować, eksperymentować, bawić się konwencją. W ten sposób dostajemy cztery utwory, których słucha się bardzo przyjemnie. Ep'ka rozpoczyna się pieśnią "Za mąż nie wyjdę", w której usłyszeć możemy dźwięki kanjiry (południowoindyjski bęben ramowy) i drumli. Następnie przy dźwiękach akordeonu i cajonu słyszymy kolejną tekst dotyczący zamążpójścia - utwór "Bez kochania", w którego nagraniu miał swój udział Paweł Dyjan (cymbały, lira korbowa) znany z folk metalowej kapeli Othalan. W piosence "Mamałaje" pojawia się beatbox, który zgrabnie zgrywa się z akordeonem. Całość kończy się niezwykle klimatyczną "Kołysanką" zaśpiewaną do dźwięków kalimby. Na ogół nie jestem przekonany do wplatania w rodzimą muzykę folkową instrumentów spoza właściwego tej muzyce kręgu kulturowego, jednakże Blokowioska zgrabnie sobie radzi z takim wplataniem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)