"Pòczuj kaszëbsczégò dëcha" to piąty album folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Klimatem przypomina on poprzednią płytę pt. "Lelum Polelum", choć zauważalne są wyraźne zmiany na plus. Za najbardziej wyraziste przykłady należy podać wokal i teksty. Nie usłyszymy tu już Mieszka Weltrowskiego, jego miejsce zajął dotychczasowy basista i wokal towarzyszący, Sławomir Cichy, który - podobnie jak na "Lelum Polelum" - nadal jest odpowiedzialny za warstwę liryczną. Wypada on zdecydowanie lepiej od Weltrowskiego. Teksty są z kolei bardziej rozbudowane i nie uraczymy w nich już rymów częstochowskich. Trzeba przyznać, że Cichy się wyrobił.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wejherowo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wejherowo. Pokaż wszystkie posty
środa, 27 stycznia 2021
niedziela, 8 listopada 2020
Rod, "Lelum Polelum". Recenzja.
"- Widzisz synku, w Noc Świętojańską kwitnie kwiat paproci, który normalnie nie kwitnie, gdyż ma zarodniki. Gadają ludzkim głosem krowy, konie i świnie.- To chyba tylko w Wigilię?- W Wigilię? To te wierzące!"
"Lelum Polelum" to czwarty album wejherowskiej kapeli Rod, a zarazem pierwszy ich długograj. Zdecydowanie różni się od wcześniejszych dokonań zespołu, choć w podstawowych założeniach nie dokonała się żadna rewolucja. Nadal jest to muzyka, która swobodnie mieści się w szufladce zwanej folkstepem. Można jednak powiedzieć, że miał tutaj miejsce pewien spadek jakościowy (sorry, choć lubię ten zespół, to nie uznaję recenzji koleżeńskich). Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.
"Lelum Polelum" jest zarazem pierwszym albumem nagranym z nowym wokalistą, Mieszkiem Weltrowskim. Fani zespołu, którzy zdążyli się przyzwyczaić do fenomenalnego wokalu Michała Mokasa Mokrzyńskiego mogli poczuć się (a nawet poczuli się) dość rozczarowani. W żadnym wypadku nie mówię, że nowy wokalista śpiewa brzydko - co to, to nie. Brak mu jednak charyzmy Mokasa. Melorecytacja Mieszka Weltrowskiego jest za to bardziej agresywna, co też ma swój urok.
niedziela, 19 kwietnia 2020
Rod, "Rodowód". Recenzja.
"Rodowód" (2015) to trzeci album wejherowskiej kapeli Rod. Zdecydowanie różni się on od poprzednich dokonań zespołu. Przyczyny tego stanu rzeczy można by upatrywać w nieobecności wokalisty, Michała Mokrzyckiego, jednakże brak jego melorecytacji nie jest jedyną zmianą, jaka jest odczuwalna. Muzyka zaprezentowana na "Rodowodzie" zdaje się być bardziej niż dotąd osadzona w folkowych brzmieniach. Nadal mamy tu do czynienia z pokładami elektroniki i drum'n'bassowych bitów, jednakże obecność instrumentów analogowych zaznacza się tutaj zdecydowanie mocniej. Oprócz instrumentów piszczałkowych, liry smyczkowej i basu, które w zespole obecne są na stałe, pojawiają się gościnnie akordeon, gitara, perkusja, saksofon i puzon.
poniedziałek, 2 marca 2020
Rod, "Chmurniki". Recenzja.
"Błyska! Perun gromy ciska, błyska!
Błyska, Perun gromy ciska!
Gromowładny płonie gniewem,
Wystarczyła tylko iskra!"
"Chmurniki" to druga EPka folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Jest to też ostatni album nagrany w całości z wokalistą i autorem tekstów Michałem Mokrzyckim. Choć płyta ta wydana została w 2014 roku, to uważam, że i tak warto przybliżyć ją naszym czytelnikom.
Na "Chmurniki" składa się pięć nowych piosenek i remiks utworu "GPS" znanego z poprzedniej płyty. Zaprezentowana tutaj muzyka nadal stanowi niesamowitą mieszankę bitów drum'n'bass i dźwięków etno granych na przeróżnych piszczałkach. Mimo sporego podobieństwa do debiutu, nie możemy mówić o powtarzalności, czy braku świeżości. "Chmurniki" to album zdecydowanie posiadający własną duszę.
niedziela, 30 września 2018
Rod, "Tu i wtedy". Recenzja.
"Chyba się zgubiłem znów
Nie wiadomo skąd iść..."
Wejherowska kapela Rod jest swoistym ewenementem w muzyce folkowej i elektronicznej. Prób łączenia tych dwóch składowych było już niemało i nierzadko były one całkiem udane. Częściej jednak mieliśmy do czynienia z muzyką folkową ozdobioną elektronicznymi dźwiękami, czy też "zremiksowaną", niż muzyką elektroniczną ozdobioną folkowymi motywami. Wydana przez kwartet Rod w 2013 EP'ka "Tu i wtedy" była sporym powiewem świeżości. "Tu i wtedy" to przede wszystkim muzyka elektroniczna w klimatach bliskich gatunkom drum’n’bass i dupstep, okraszona dźwiękami folkowych instrumentów - piszczałek, czy dud.
Zaskakujący punktem tej produkcji jest wokal, czy też raczej rap Michała Mokrzyckiego. Jego przyjemny głos w połączeniu z niesztampowymi tekstami idealnie wpasowują się w obraną koncepcję. W całości przebijają się tęsknoty współczesnego, miejskiego człowieka za tym co pierwotne. Jest swoiste poszukiwanie własnych korzeni, poszukiwanie tożsamości, co też najlepiej widać w utworze "GPS".
Subskrybuj:
Posty (Atom)