wtorek, 26 lutego 2019

Żywiołak, "Wendzki sznyt". Recenzja.

"Więc kochaj mnie nieprzytomnie
Bym mogła znowu powrócić
W skrzydłach wieczności przylecieć
By się zatracić w tobie
 

Więc kochaj mnie nieprzytomnie
Bym ci się mogła opierać
W skrzydłach wieczności powrócić
I w twych ramionach umierać"
Najnowszy album Żywiołaka, "Wendzki sznyt", jest pozycją cokolwiek niejednoznaczną i pokusiłbym się o stwierdzenie, że również kontrowersyjną. Z jednej strony kapela roztacza nam swoją autorską wizję fantastycznej Słowiańszczyzny, z drugiej zaś jesteśmy przez zespół częstowani cytatami z kronik i innych źródeł dotyczących słowiańskich ludów doby wczesnego średniowiecza. Ta niejednoznaczność jest zarówno tym, za co można ów album pokochać, jak i tym, za co można chcieć go odłożyć na półkę i już więcej do niego nie wracać. Mi osobiście bliżej do tej pierwszej opcji.


"Wendzki sznyt" rozpoczyna się tam, gdzie skończyły się "Pieśni pół/nocy", tj. w motywie z utworu "Po morze" zamykającego poprzedni album. "Christiana mare", której tekst został napisany na podstawie "Troi północy" Zofii Kossak i Zygmunta Szatkowskiego (tej książce poświęcimy zapewne osobny wpis) i "Polskich tradycji morskich" Hieronima Kroczyńskiego, opowiada głosem Roberta Wasilewskiego o strasznych nieszczęściach, których doświadczyć mieli Żydzi zamieszkujący Moguncję, Wormację, Trewir i Bawarię z winy ekspansywnego chrześcijaństwa. Niestety zweryfikowanie padających w tym utworze informacji lub chociaż określenie ich potencjalnej wiarygodności i prawdopodobieństwa leży poza moimi kompetencjami. Niemniej jednak, takie rozpoczęcie albumu doskonale zarysowuje nam klimat, w jakim utrzymana będzie reszta kompozycji.

W "Morskim królu" gościnnie udzielili się Igor Górewicz z "Drużyny Grodu Trzygłowa" oraz członkowie kapeli Percival Schuttenbach - Mikołaj Rybacki i Joanna Lacher. Treść utworu przysparza mi najwięcej problemu spośród wszystkich na tej płycie. W narracji pierwszoosobowej opowiadać ma on jakoby o przygodach chąśników, z wyszczególnieniem napadu na norweską Konungahellę. To, co w "Morskim królu" jest tak kłopotliwe to skrajny synkretyzm religijny w słowach podmiotu lirycznego. Z jednej strony odwołuje się on do "Maryi, bogini wojny" i Jezusa mającego wypłacić żołd, z drugiej strony prosi on "morza świata całego, kipiele bijące pod prąd" o "obmycie z pogańskiego trądu" i w domyśle o pomyślność i przychylność w nachodzącej walce, a "Ojca, syna i święte duchy" traktuje jako "wszystkich co w Trygławie siedzą" (na marginesie dodam, że wiąże się to z niezwykle ciekawą koncepcją, w której w ujęciu panteistycznym pomorski Trygław traktowany jest jako deus otiosus).

Następnie przychodzi czas na zdecydowanie spokojniejszą kompozycję. "We cnocie" to aranżacja tradycyjnej pieśni kaszubskiej. Omówić go należy w zestawieniu z pojawiającym się później utworem "Boga nie znawszy" (z gościnnym udziałem Joanny Lacher) bazującym na pochodzącym z VIII wieku liście św. Bonifacego do anglosaskiego króla Mercji Æthelbalda. W owym liście pojawiają się informacje na temat moralności mieszkańców Saksonii i kar jakie wówczas spotykały cudzołożników. Oba utwory, "We cnocie" i "Boga nie znawszy", są interesującą odmianą w muzyce pagan folkowej, gdyż z reguły w tym gatunku powielane są wyobrażenia o zgoła hipisowskiej wolności seksualnej dawnych ludów.
"Od Dobrzynia do Golubia ludzie powiadają
Drwęckie panny w świątek moc wciągają"
Oprócz tych niespodziewanych elementów Żywiołak porusza się również w dotychczasowych rejonach twórczości. Pojawiają się tu dwa utwory wykorzystujące wiersze Bolesława Leśmiana. Pierwszy z nich to "Dziadyga", który swobodnie może rościć sobie prawa do nazwania godnym następcą "Psychoteki". Psychodeliczny i przaśny klimat kompozycji idealnie został oddany w nietypowym, bo utrzymanym w steampunkowej konwencji teledysku. Drugim utworem wykorzystującym wiersz Leśmiana jest "Dzień ósmy". Jest on raczej rockowy i psychodeliczny, jednakże jego refren zahacza o obrzeża muzyki popularnej. Będę zdumiony, jeśli do tej piosenki nie powstanie kolejny teledysk.
"O nikim jeszcze śmierć nie zapomniała
Cicha goniła. Kania porywała"
Na albumie obecne są również odwołania do rodzimej demonologii. W "Dziadydze" pojawia się rusałka, w "Cichej" Cicha i Kania, a w "Oj ty kanio" również Kania. W utworach "Anomalia Kaszubskie" i "Kościsko" słyszymy relację Jaromira Szroedera na temat przypadkowego odnalezienia wielkich szkieletów stolemów - kaszubskich olbrzymów. Swoją drogą "Kościsko" idealnie sprawdziłoby się jako intro całego albumu.


Omawiając teksty zawarte na "Wendzkim sznycie" zatrzymamy się jeszcze przy "Klątwie Wendów". Usłyszymy tu fragmenty kronik i innych źródeł pisanych dotyczących Słowian (Gall Anonim, Codex Anhalthinus, Helmold, Kanrzow i Ibrahim Ibn Jakub) opowiedziane głosem Igora Górewicza. Jest to jedna z ciekawszych pozycji na płycie.

Ustosunkowując się do samej muzyki zawartej na albumie jest to kontynuacja drogi, do której Żywiołak powrócił na "Pieśniach pół/nocy". Jest to większością mroczna i psychodeliczna (czasem również przaśna) muzyka pagan folkowa odwiedzająca czasem rejony muzyki rockowej. Jednakże, ze względu na sporą ilość pojawiających się lektorów, mamy tu do czynienia w pewnym stopniu ze swego rodzaju słuchowiskiem muzycznym. Zdecydowanie polecam słuchać "Wendzkiego sznytu" jako niepodzielnej całości, mimo że poszczególne utwory bronią się również samodzielnie.

Ocena końcowa: 10/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz