Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mazowieckie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mazowieckie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 sierpnia 2020

Grodzisko Szwedzkie Góry w Chlebni (woj. mazowieckie)

Chlebnia, grodzisko, widok z wału na zachodnią część stanowiska, stan na 2012 r.,
fot. Agata Byszewska (na licencji: BY NC-ND 3.0)
Nawet zwykły, czarny jak noc kret, może zapisać się na kartach historii. Ten oto kret, anonimowy bohater tej opowieści, przyczynił się do istotnego odkrycia. Otóż jego decyzja o wykopaniu dziury akurat w tym konkretnym miejscu pozwoliła badającym archeologom znaleźć fragmenty ceramiki i datować grodzisko w Chlebni.

Kopiec kreta znajdował się w województwie mazowieckim na terenie grodziska. Wykopana przez niego ziemia była czarna jak czarna ziemia. Niejeden kłos pszenicy, niejedna marchew i nie jeden cukrowy burak na niej wyrosły.

Na podstawie wydobytej przypadkiem przez kreta ceramiki, datowano funkcjonowanie osady na mniej więcej XI - XIII wiek. Oprócz niej znaleziono również szklane paciorki, szydło oraz szereg militariów: noże, grot strzały czy bełt kuszy.

Mieszkańcy grodziska w Chlebni nie wiedzieli jeszcze, że na ich terenach za kilkaset lat będą chodzić ludzie z jakimiś urządzeniami przy uchu, a obok przejeżdżać dziwne metalowe smoki. Bardzo prawdopodobne, że mieli bardziej prozaiczne powody do myślenia. Początkowo byli osadzeni otwarcie. Z czasem sytuacja zmusiła ich do zamknięcia swojego osadzenia poprzez obwałowanie się pierścieniowato. Po znalezionych kościach wiadomo, że musieli hodować świnie, krowy, owce a między nogami pewnie plątał się pies. Ktoś pewnie coś szył, ktoś inny lepił garnki, w okolicy było również miejsce targowe.

środa, 3 czerwca 2020

Grodzisko Błonie, mazowieckie

W XIII wieku na wielkiej kupie ziemi otoczonej suchym wałem wymurowano kawał dworu. To był nie lada dwór bo dworzył się w nim sam książę Siemowit I. Musiał obmyślać plan jak nie paść ofiarą własnego brata w osobie Kazimierza I Konradowica zwanego "kujawskim".

Siemowita I zwany "kujawskim". Drzeworyt Jana Styfiego i Andrzeja Zajkowskiego
na podstawie rysunku Jana Matejki (domena publiczna).
Grodzisko Błonie, bo o nim mowa, znajduje się na niewielkim wzniesieniu na północno-zachodnim skraju gminy Błonie w województwie mazowieckim. Potocznie zwane jest "Łysą Górą" lub "Szwedzką Górą". Jako pozostałość siedziby książęcej jest jednym z najcenniejszych zabytków archeologicznych Mazowsza.

Wszystko super, tylko że ten najcenniejszy zabytek dla zwykłego śmiertelnika to po prostu kupa ziemi i trochę rowów. Wszystko porośnięte trawą. Zaraz za wałem pole uprawne. O ile kościół, ruiny zamku czy kamień kultowy na Ślęży można zobaczyć, o tyle grodzisko swoją historię skrywa w ziemi i książkach. Czasem dolatuje do nas jakaś sensacja o wielkim odkryciu. Zdecydowana większość historii takich miejsc to dysputy historyków i archeologów w tle pługów, traktorów i czasem quadów rozjeżdżających takie miejsca.

sobota, 4 stycznia 2020

Łysa Góra, "Oj dolo". Recenzja.


"Oj dolo" (2019) to trzeci album kapeli Łysa Góra, znanej przede wszystkim z folk metalowego grania. Jednak tym razem mamy do czynienia z w pełni akustycznym folkiem. Jest to w mojej opinii niesamowicie korzystna zmiana, nie tylko dlatego, że w folk metalu niesamowicie trudno o muzykę, która wyróżniała by się w pozytywny sposób, ale i dlatego, że Łysej Górze takie akustyczne granie wychodzi dużo, dużo lepiej (bez urazy dla ich folk metalowej odsłony).

niedziela, 26 maja 2019

Andrzej Bieńkowski, "Ostatni wiejscy muzykanci". Recenzja.

Andrzej Bieńkowski w swej książce "Ostatni wiejscy muzykanci" przybliża czytelnikowi zapomniany świat wiejskiej muzyki. Ukazuje jego kulisy, jego wzloty, bolączki, utracone nadzieje, (nie)zwykłe historie (nie)zwykłych ludzi. Czytelnik ma więc okazję zanurkować w prawdziwy świat folkloru, prawdziwej muzyki tradycyjnej, z dala od wykoślawienia państwowych Zespołów Pieśni i Tańca.


Książka Bańkowskiego jest swego rodzaju reportażem i podsumowaniem ponad dwudziestu lat badań terenowych autora. Jest zbiorem historii, anegdot, fotografii. Jest dokumentem zawierającym obraz odchodzącej w zapomnienie wsi. Autor nie ucieka od prób uchwycenia powodów takiego stanu rzeczy. Wnikliwie analizuje przyczyny odsunięcia w cień dawnych mistrzów. Zdumiewającym jak dawni mistrzowie, dawni "szamani wesel" zostali pozostawieni samym sobie, opuszczeni ze swoją muzyką. Dzięki "Ostatnim wiejskim muzykantom" możemy poznać autentyczny świat wiejskiego folkloru. Dla przeciętnego Kowalskiego takim obrazem pozostają wspomniane wyżej Zespoły Pieśni i Tańca. Jednak mistrzowie nie byli zainteresowani dołączaniem do nich, zajęci ogrywaniem kolejnych wesel. ZPiT zostało rekrutowanie grajków miernych, potrafiących zagrać tylko podstawową melodię, bez wszystkich ozdobników, improwizacji, bez właściwego tej muzyce "feelingu". A tymczasem muzyka mistrzów charakteryzowała się swoistą transowością i różnorodnością. Prawdziwy mistrz potrafił ogrywać krótki motyw oberka godzinami tak, aby ani razu nie powtórzyć się w użytych ozdobnikach. Improwizacja była stałym elementem gry dawnych skrzypków.

niedziela, 19 maja 2019

Kapela ze wsi Warszawa, "Re:akcja mazowiecka". Recenzja.


Kapela ze wsi Warszawa powróciła do swych korzeni. Taki obrót spraw niezmiernie cieszy, gdyż uprzednie eksperymenty z muzyką świata udawały się Kapeli w bardzo różnym stopniu. O ile na albumie "Nord" elementy world music były subtelne i czasem trudne do wychwycenia, o tyle na "Święcie Słońca" potrafiły one nie tylko zaskoczyć, ale i zaatakować słuchacza niemal psując całą kompozycję i radość ze słuchania. "Re:akcja mazowiecka" jest całkowicie wolna od tego nieprzyjemnego ryzyka. Jest próbą powrotu na stare tory, próbą jak najbardziej udaną, a zarazem pełną świeżości.

piątek, 15 lutego 2019

Stój Katarzyno, "Stój Katarzyno". Recenzja.


Ciekawą niespodzianką roku 2018 była premiera debiutanckiego albumu warszawskiej kapeli Stój Katarzyno. Na EP'kę "Stój Katarzyno" składa się 6 utworów, z czego połowę stanowią pieśni ludowe, a drugą połowę kompozycje autorskie. W muzyce zespołu czuć zgrabne balansowanie pomiędzy gatunkami world music a folkiem bardziej rodzimym. Pojawiają się tutaj instrumenty takie jak skrzypce (x2), altówka, kontrabas, panduri, gitara akustyczna, akordeon, pianino, trąbka i perkusjonalia wspomagane przyjemnym kobiecym wokalem. Całość stylem przypomina kultową kapelę Rzepczyno, choć nie uświadczymy tutaj dźwięków przesterowanych gitar.

sobota, 17 listopada 2018

Grodzisko Piotrówka, Radom, mazowieckie

Radom, grodzisko Piotrówka, widok z południowego wschodu na południowy fragment wału,
stan na 2011 r., fot. Michał Bugaj (w ramach licencji: CC BY-NC-ND 3.0)
Grodzisko Piotrówka (stanowisko 1) jest jednym z najważniejszych elementów kształtujących historyczny i kulturowy krajobraz Radomia. Wg M. Trzecieckiego, kierownika najnowszych badań archeologicznych, „jego wczesnośredniowieczne warstwy osadnicze są prawdziwą kopalnią wiedzy o funkcjonowaniu typowego ośrodka administracji pierwszych Piastów. W historii wzgórza zapisany jest też „złoty wiek” Radomia - w XV-XVI wieku będącego jednym z głównych ośrodków politycznych monarchii Jagiellonów - a także czas modernizacji państwa, podjętej u schyłku szlacheckiej Rzeczpospolitej, kiedy to na dawnym grodzie założono jeden z najstarszych w Polsce cmentarzy komunalnych zorganizowanych wedle reguł Komisji Dobrego Porządku.” Grodzisko stanowi centrum kompleksu osadniczego z okresu wczesnego średniowiecza, w skład którego wchodzą ponadto: osady (st. 2 i 3) oraz osada/cmentarzysko (st.4).

niedziela, 16 września 2018

Helroth, "I, Pagan". Recenzja.

"Oj dawno daleko, za starym wielkim borem
Mieszkały mamuny bad bystrym potokiem
Oj tańce, hulańce, swawole wyprawiały
Niesamowite rzeczy tam się działy"
Powiedzieć, że sytuacja na polskiej scenie folk metal'owej jest nienajlepsza byłoby niedopowiedzeniem. Jest tragiczna. Większość kapel tworzy swoje utwory na jedno kopyto. Nierzadko inspirują się przy tym celtyckim folk metal'em, czy nawet viking metal'em. Gdy już któryś zespół zdecyduje się sięgnąć po rodzimy folklor zazwyczaj kończy się słabymi aranżami, bądź niesamowicie powierzchownym potraktowaniem tematu. Na tym tle wyjątkowo dobrze wypadają Thy Worshiper i Percival Schuttenbach, niemniej dwa zespoły na tak wdzięczny gatunek to trochę mało (swoją drogą Schuttenbach zalicza ostatnio tendencję spadkową). Jednak w 2016 roku warszawski zespół Helroth wydał album "I, Pagan", którym udowodnił, że nie wszystko stracone dla polskiego folk metal'u.


Choć dzięki wydanej w 2013 roku EP'ce "Wataha" znany był styl tej młodej kapeli, to jednak muzyka zaprezentowana na "I, Pagan" jest tego stylu rozwinięciem. Obecne są tu inspiracje zarówno słowiańskimi, jak i skandynawskimi wierzeniami i kulturą. Nastrój pełen kontrastów budowany jest za pomocą instrumentarium mniej więcej typowygo dla folk metal'owych kapel. Mamy tu do czynienia z dźwiękami przesterowanych gitar, perkusji, gitary basowej, fletu, skrzypiec i aż dwóch wokali. Główny wokalista, Orthank, świetnie radzi sobie zarówno z melodyjnym śpiewem, jak i z growl'em, czy scream'em. Wyjątkowo jasnym punktem całego albumu jest wokal charyzmatycznej i niezwykle seksownej Marty Gantner.

środa, 28 lutego 2018

WoWaKin, "Kraj za miastem". Recenzja.

"Kto kochania nie zna a u Boga szczęśliwy
nockę ma spokojną a dzionek nie tęskliwy"
Mogłoby się zdawać, że muzyka tradycyjna zaginęła bezpowrotnie, że odnaleźć ją możemy tylko na archiwalnych nagraniach garstki etnografów, a nowi artyści są w stanie serwować jedynie zniekształcone echo dawnego grania w postaci muzyki folkowej. O istnieniu zespołów pieśni i tańca można swobodnie zapomnieć, bo to co zrobiły z muzyką polskiej wsi jest nieporozumieniem. A jednak zdarza się, że młodsze pokolenie muzyków podejmuje się kontynuacji sztuki dawnych mistrzów. Takim przypadkiem jest trio Woźniak/Wachowiak/Kinaszewska. Repertuar tej grupy pochodzi bezpośrednio od wiejskich muzykantów i śpiewaczek z regionów radomskiego, sannickiego i kaliskiego (między innymi od Piotra Gacy, Tadeusza Jedynaka i Piotra Sikory - być może są to nazwiska znane chociaż części naszych czytelników).


Niektórzy mogliby zarzucić nam, że nie powinniśmy oceniać tria WoWaKin w kategoriach muzyki tradycyjnej, lecz jak wyznaczyć granicę między muzyką tradycyjną a folkiem? Czy wystarczy użyć instrumentarium choć trochę niezgodnego z zapiskami etnografów, by uznać, że to już nie jest muzyka tradycyjna? A może trzeba wprowadzić pewne modyfikacje względem oryginalnych melodii? Nie sposób określić, a pamiętać trzeba, że wiejska muzyka zawsze opierała się na improwizacji. Istnieją relacje, wg których skrzypek był w stanie godzinami ogrywać jednego obera tak, aby ani razu nie powtórzyć się w używaniu ozdobników. Z kolei XXw. pokazał wyraźnie, że tradycyjni muzykanci nie bali się eksperymentować z wprowadzaniem nowych instrumentów - harmonii, trąbek, a nawet specyficznych perkusji zwanych dżazami. Trio WoWaKin zdaje się być zawieszone pomiędzy archaiczną grą dawnych mistrzów a folkowymi zapędami współczesnego miasta. Naprawdę ciężko jest wskazać czy mamy tu do czynienia jeszcze z muzyką tradycyjną, czy już może folkową. WoWaKin zaciera granice.