Drzewa nie są zbyt rozmowne. Zwłaszcza kiedy potnie się je na kawałki lub rozłupie. Wtedy zazwyczaj leżą spokojnie i nawet nie zaszumią. Nie mają zresztą po co - nikt się nimi nie interesuje. Zalegają, gniją, chronią, podtrzymują lub zadają rany, ale ich los niewielu obchodzi. No chyba, że akurat ich części zostają wykorzystane do skonstruowania czegoś interesującego.
Coś interesującego zostało odnalezione podczas badań na wrocławskim grodzie na Ostrowie Tumskim w latach '50 i '60 XX wieku przez Elżbietę Ostrowską. W wykopie oznaczonym numerem VII odkryto fragmenty budowli drewnianej o niestandardowej wielkości, rzeźbioną deskę, fragmenty tkanin i kilka innych drobnych artefaktów. Drewno jednak uparcie milczało. Nie będzie strzępić desek po próżnicy. Badacze przyjęli więc, że budynek ten musiał pełnić "funkcję specjalną". I na tym poprzestano.