Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 maja 2020

O prawdopodobnej świątyni pogańskiej we Wrocławiu

Fragment rekonstrukcji wrocławskiej świątyni według S. Moździocha.
Źródło: S. Moździoch, "Archeologiczne ślady kultu pogańskiego na Śląsku wczesnośredniowiecznym" [w:] "Człowiek-sacrum-środowisko. Miejsca kultu we wczesnym średniowieczu" (red. S. Moździoch), Wrocław, s. 155–194., 2000
Drzewa nie są zbyt rozmowne. Zwłaszcza kiedy potnie się je na kawałki lub rozłupie. Wtedy zazwyczaj leżą spokojnie i nawet nie zaszumią. Nie mają zresztą po co - nikt się nimi nie interesuje. Zalegają, gniją, chronią, podtrzymują lub zadają rany, ale ich los niewielu obchodzi. No chyba, że akurat ich części zostają wykorzystane do skonstruowania czegoś interesującego.

Coś interesującego zostało odnalezione podczas badań na wrocławskim grodzie na Ostrowie Tumskim w latach '50 i '60 XX wieku przez Elżbietę Ostrowską. W wykopie oznaczonym numerem VII odkryto fragmenty budowli drewnianej o niestandardowej wielkości, rzeźbioną deskę, fragmenty tkanin i kilka innych drobnych artefaktów. Drewno jednak uparcie milczało. Nie będzie strzępić desek po próżnicy. Badacze przyjęli więc, że budynek ten musiał pełnić "funkcję specjalną". I na tym poprzestano.

poniedziałek, 2 września 2019

Yurodivi, "Obrazy polskiej wsi". Recenzja.


Śląska, nieszablonowa kapela Yurodivi powraca w nieco zmienionym składzie prezentując nam nowy album. Do tej pory muzycy zdążyli nas uraczyć folk-hardcore'owym szaleństwem (1 | 2) i pełnym transowości trip-folkiem (3). Na "Obrazach polskiej wsi" Yurodivi eksplorują zupełnie nowe dla nich rejony, które ogólnikowo nazwać można electro-folkiem. Odnajdziemy tu silne inspiracje takimi gatunkami jak ambient, noise, postrock, czy synthwave, jednak ciężko stwierdzić, by któryś z nich przeważał, gdyż Yurodivi zręcznie miesza różne stylistyki.

piątek, 25 stycznia 2019

Yurodivi, "Yurodivi". Recenzja.

Nie co dzień ma się przyjemność recenzować białego kruka, a pierwszy longplay śląskiej grupy Yurodivi takim białym krukiem stanowczo jest. Choć ilość egzemplarzy płyty "Yurodivi" nie jest mi znana to wiem, że można było ją zakupić prawdopodobnie na jednym tylko koncercie w 2014 roku. W internecie dostępnych jest zaledwie kilka utworów (spośród czternastu) z tej pozycji. Cztery z nich, "Kołysanka", "Wracaj, wracaj! (Widziadła)", "Lelum Polelum" i "Tańcowali bebocy", ukazały się na wydanym wcześniej "Demie". Nie odbiegają one stylem od całości, co więcej, idealnie się w niego wpasowują. Zupełnie jakby "Demo" było zwiastunem właściwego albumu.


Próbując opisać muzykę zawartą na "Yurodivi" trzeba powiedzieć, że idealnie odzwierciedla ona szaleństwo sugerowane przez nazwę zespołu (wszak jurodivi są boskimi szaleńcami posiadającymi specjalne zdolności, w tym wieszcze; więcej o jurodivich przeczytać możecie w niniejszym artykule). Dostajemy tutaj utwory skoczne, energiczne, a także spokojne, kołyszące, czasem niepokojące. Porównać je można do najwcześniejszych dokonań krakowskiej Południcy!, jednakże porównanie to będzie niemiarodajne. Muzyka Yurodivich pokazuje pazur w postaci hardcore'owej sekcji rytmicznej postawionej w opozycji do akustycznych instrumentów etnicznych. Na muzykę Yurodivich składa się gęstwina dźwięków mandoliny, cytry, perkusji, etnicznych bębnów i gitary basowej wspomaganych aż dwoma intrygującymi wokalami. Widoczne są tu inspiracje rosyjskim i bałkańskim folklorem. W uszy rzuca się też surowa jakość nagrań, która idealnie oddaje szczerość muzyki zespołu.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Yurodivi, "Demo". Recenzja.

"Dziewczyno głupia, młoda Jagno
Pewnie cię wiedzie błędnik w bagno!"

Szczerze przyznam, że przy pierwszym słuchaniu "Dema" kapeli Yurodivi byłem trochę zdezorientowany. Muzyka zaprezentowana na tym albumie jest niezwykle kontrastowa. Z jednej strony dostajemy folkowe brzmienie mandoliny i cytry wspomagane ciepłymi wokalami Burej i Iakvba, z drugiej strony słyszymy typowo rock'ową sekcję rytmiczną wygrywaną na basie i pełnowartościowej perkusji. Mało tego, dostajemy to wszystko w jednym czasie.

piątek, 15 grudnia 2017

Yurodivi, "Dziwy na niebie". Recenzja.

"Dziwy na niebie" kapeli Yurodivi są płytą w odmiennym klimacie niż ten, do którego wcześniej przyzwyczaił nas zespół. Nadal mamy do czynienia z muzyką inspirowaną różnymi rejonami Słowiańszczyzny, nadal dostajemy tu ciekawą interpretację rodzimego folkloru, lecz miast hardcore'owego kopa i wyrazistej perkusji znajdziemy tu transowe brzmienie i elektroniczne bity. Ocena zmiany w kategoriach lepiej/gorzej byłaby błędem. Jest inaczej. Po prostu.


Trzeba przyznać, że Yurodivi doskonale odnaleźli się w nowym stylu. Ich instrumentarium (cytra, mandolina, djembe, gitara basowa i elektroniczne bity wspomagane w jednym utworze przez didgeridoo) idealnie pasuje do napisania transowej opowieści. Wokal Marty wspomagany jest częściej niż do tej pory przez głos Kuby, co można policzyć na duży plus.