Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trójmiasto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Trójmiasto. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 maja 2020

Annutara, "Po drum". Recenzja.


"Po drum" (2018) to drugi album trójmiejskiej kapeli Annutara. Jest on kontynuacją drogi obranej na debiucie, z tym że jest on mocniej usytuowany w przestrzeni zwanej world music. Dlatego pomimo tego, że jest to technicznie dobry album, to nie jestem w stanie czerpać z niego większej radości. Nic na to nie poradzę, jestem niepoprawnym słowianofilem i o ile w muzyce folkowej próby eksperymentowania z elementami niesłowiańskimi jestem w stanie docenić, o tyle całkowite wymieszanie elementów muzyki świata odbieram jako kompletne nieporozumienie.

wtorek, 19 maja 2020

Laboratorium Pieśni, "Rasti". Recenzja.


"Rasti" to trzeci album trójmiejskiej grupy Laboratorium Pieśni. Różni się on od ich dotychczasowych albumów. Aranże są bardziej rozbudowane, co tylko pozornie jest wartością dodatnią. W rzeczywistości sprawia to, że wiele utworów, nawet tych skocznych, jest przesadnie i niepotrzebnie rozciąganych, przez co po kilku odsłuchanych pieśniach słuchacz zaczyna się nudzić. Pieśni jest zaledwie dziesięć, a łączny czas trwania albumu wynosi... 70 minut! Już pierwszy utwór, białoruska pieśń "Biaroza", trwa aż 10 minut. Ciężko zrozumieć zamysł dziewczyn z Laboratorium. Co nimi kierowało? Czy może chodziło im o bardziej transowe brzmienie? Cóż, jeśli tak, to transowe brzmienie można uzyskać całkiem żwawymi aranżacjami. Za przykład mogą posłużyć tradycyjne, szalone obery. Czy może chodziło o bardziej medytacyjne brzmienie? Cóż, upodobania w są różne, jednak jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że album ten bardziej będzie usypiał, niż wspomagał stan medytacji. Czy chodziło o coś innego? Nie wiem. Jednak o cokolwiek chodziło, to "Rasti" nie przeskakuje poprzeczki postawionej przez debiutancki "Rosna", ani przez bardzo specyficzne "Puste noce".

sobota, 5 października 2019

Laboratorium Pieśni, "Puste noce". Recenzja.


"Puste noce" to drugi, choć cokolwiek słabo znany album kultowej już formacji Laboratorium Pieśni. Płyta ta jest podsumowaniem pracy nad spektaklem teatralnym o tej samej nazwie. Pusta noc (kasz. pustô noc) to w skrócie kaszubski zwyczaj polegający na całonocnym śpiewaniu pieśni żałobnych w domu nieboszczyka w noc przed jego pogrzebem. Krótkie zapowiedzi tego spektaklu możecie zobaczyć tu i tu.

czwartek, 8 sierpnia 2019

Annutara, "Ulisi". Recenzja.

Spośród wszystkich projektów muzycznych do tej pory recenzowanych na naszych łamach, Annutara jest zespołem bodaj najdalej wysuniętym w rejony wordl music. Annutara kojarzona jest przede wszystkim z Laboratorium Pieśni, gdyż właśnie z tego projektu wywodzą się dwie dziewczyny stanowiące twarz Annutary: Alina Jurczyszyn (wokal) i Kamila Bigus (wokal i skrzypce). Jednak o ile Laboratorium Pieśni porusza się głównie w rejonach Słowiańszczyzny, jedynie od czasu do czasu pozwalając sobie na "skok w bok", o tyle dla Annutary słowiańska muzyka jest tylko jedną z naprawdę wielu składowych. Usłyszymy tu wyraźnie inspiracje muzyką żydowską, bałkańską, "szamańską" (cokolwiek "muzyka szamańska" oznacza :p), arabską, cygańską, flamenco i bogowie raczą wiedzieć jaką jeszcze. Sama nazwa zespołu pochodzi z sanskrytu "Annutara Samjak Sambhodi", a oznaczać ma (wg Aliny Jurczyszyn) "najwyższe oświecenie, przejście do innego wymiaru".


Annutara zadebiutowała w 2015 roku albumem "Ulisi", zawierającym początkowo siedem utworów. W późniejszym czasie dołączono do niego trzy kolejne piosenki. "Ulisi" rozpoczyna się utworem pod tym samym tytułem. Co prawda znaliśmy go wcześniej w kapitalnej aranżacji Laboratorium Pieśni. Tutaj dostajemy jednak wykonanie zupełnie inne, bardziej poplątane, może umiarkowanie szalone. Moim zdaniem zastosowana tu rytmika zupełnie nie pasuje do tej ukraińskiej pieśni, niemniej można się do tego przyzwyczaić i nawet polubić. Takie wprowadzenie ukazuje nam z czym będziemy mieli do czynienia w dalszej części albumu. I faktycznie, dalej mamy do czynienia z niezwykłym miszmaszem stylów. Tak niezwykłym, że często nie da się wskazać gdzie kończy się np. muzyka flamenko, a gdzie zaczyna muzyka arabska, czy żydowska. Takie próby są z resztą pozbawione sensu. Czasem trudności przysporzyć może nawet próba odgadnięcia w jakim języku jest śpiewana dana pieśń, bowiem Annutara nie ma problemu z wymyślaniem własnych dialektów.

niedziela, 21 stycznia 2018

Laboratorium Pieśni, "Rosna". Recenzja.

"Pokaż mi jak śpiewa(ła) twoja babcia, a powiem ci z jakiej wsi pochodzisz", mógłby powiedzieć niejeden absolwent dowolnego wydziału etnografii niewiele przy tym przesadzając. Tradycyjna muzyka cechuje się niesamowitą różnorodnością i mnogością wariantów. Istnieją relacje, wg których przyjezdny grajek bywał "obity po mordzie" za to, że zagrał nie tak jak gra się w danej wsi. Ogólnie rzecz ujmując standaryzacja gustów muzycznych jest zjawiskiem dosyć młodym.

A jak ma się to wszystko do przedmiotu niniejszej recenzji? Otóż muzyka Laboratorium Pieśni promowana jest w wielu miejscach jako ta tradycyjna. Trójmiejskie śpiewaczki ignorują jednak takie kwestie jak zachowanie lokalnego zaśpiewu, czy dobór instrumentarium zgodnego z tradycyjnym. Nawet rytmy wygrywane na bębnach niekoniecznie pokrywają się z tym jak bębniono dawniej. Tym samym album "Rosna" jako muzyka tradycyjna nie broni się w ogóle.


Czy to znaczy, że "Rosna" jest złą pozycją? Niekoniecznie. Jeśli spojrzymy na nią jako na muzykę folkową, jedynie w luźny sposób inspirowaną tradycją ocena zmieni się diametralnie. W muzyce folkowej nie jest jest zbrodnią to, że pieśni białoruskie, ukraińskie i bałkańskie brzmią jakby pochodziły z tego samego miejsca. W takiej konwencji styl wypracowany przez Laboratorium Pieśni da się nie tylko polubić, ale i uwielbiać. Nieco awangardowe wykorzystanie technik wielogłosowego śpiewu białego i użycie niestandardowego instrumentarium (oprócz bębnów słyszymy tu między innymi shruti box, kalimbę i różne przeszkadzajki) sprawiają, że tradycyjne pieśni zyskują nowe i odmienione życie.