O krakowskim Netherfell zwykło się mówić, że jest najbardziej znienawidzonym zespołem polskiej sceny folk metalowej. Na ten tytuł złożyło się kilka czynników - od licznych skandali, których tutaj przywołać nie wypada, po samą muzykę zespołu jako taką. By sprawdzić czy muzyka kapeli faktycznie jest taka zła, czy może jest to niczym nieuzasadniony hejt przyjrzyjmy się jedynemu ich wydanemu do tej pory albumowi długogrającemu - "Between East and West".
Płyta rozpoczyna się klimatycznym intrem, które przechodzi w utwór "Ghost of Kurgan", będący anglojęzyczną i nieco odmienioną wersją wydanego wcześniej "Upiora kurhanu". Chociaż nie do końca jestem pewien czy ta wersja faktycznie jest anglojęzyczna, albowiem ni to scream, ni to growl wokalisty jest absolutnie niezrozumiały. Co gorsza, w pozostałych piosenkach brzmi to tak samo, a czasem nawet gorzej. Np. w "Ku płodnym ziemiom" i w "Kónik zmók" scream ten można opisać nazwą fikcyjnej kapeli 'Brzeszczotem po jajach' (propsy dla tych, co kojarzą). I bynajmniej nie jest to nieśmieszny suchar, a całkowicie poważne ujęcie tego elementu. Niektórzy komentatorzy nie szczędzili porównań do zarzynanej świni.