Kapela ze wsi Warszawa powróciła do swych korzeni. Taki obrót spraw niezmiernie cieszy, gdyż uprzednie eksperymenty z muzyką świata udawały się Kapeli w bardzo różnym stopniu. O ile na albumie "Nord" elementy world music były subtelne i czasem trudne do wychwycenia, o tyle na "Święcie Słońca" potrafiły one nie tylko zaskoczyć, ale i zaatakować słuchacza niemal psując całą kompozycję i radość ze słuchania. "Re:akcja mazowiecka" jest całkowicie wolna od tego nieprzyjemnego ryzyka. Jest próbą powrotu na stare tory, próbą jak najbardziej udaną, a zarazem pełną świeżości.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Warszawa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Warszawa. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 19 maja 2019
Kapela ze wsi Warszawa, "Re:akcja mazowiecka". Recenzja.
Kapela ze wsi Warszawa powróciła do swych korzeni. Taki obrót spraw niezmiernie cieszy, gdyż uprzednie eksperymenty z muzyką świata udawały się Kapeli w bardzo różnym stopniu. O ile na albumie "Nord" elementy world music były subtelne i czasem trudne do wychwycenia, o tyle na "Święcie Słońca" potrafiły one nie tylko zaskoczyć, ale i zaatakować słuchacza niemal psując całą kompozycję i radość ze słuchania. "Re:akcja mazowiecka" jest całkowicie wolna od tego nieprzyjemnego ryzyka. Jest próbą powrotu na stare tory, próbą jak najbardziej udaną, a zarazem pełną świeżości.
piątek, 15 lutego 2019
Stój Katarzyno, "Stój Katarzyno". Recenzja.
Ciekawą niespodzianką roku 2018 była premiera debiutanckiego albumu warszawskiej kapeli Stój Katarzyno. Na EP'kę "Stój Katarzyno" składa się 6 utworów, z czego połowę stanowią pieśni ludowe, a drugą połowę kompozycje autorskie. W muzyce zespołu czuć zgrabne balansowanie pomiędzy gatunkami world music a folkiem bardziej rodzimym. Pojawiają się tutaj instrumenty takie jak skrzypce (x2), altówka, kontrabas, panduri, gitara akustyczna, akordeon, pianino, trąbka i perkusjonalia wspomagane przyjemnym kobiecym wokalem. Całość stylem przypomina kultową kapelę Rzepczyno, choć nie uświadczymy tutaj dźwięków przesterowanych gitar.
niedziela, 16 września 2018
Helroth, "I, Pagan". Recenzja.
"Oj dawno daleko, za starym wielkim boremPowiedzieć, że sytuacja na polskiej scenie folk metal'owej jest nienajlepsza byłoby niedopowiedzeniem. Jest tragiczna. Większość kapel tworzy swoje utwory na jedno kopyto. Nierzadko inspirują się przy tym celtyckim folk metal'em, czy nawet viking metal'em. Gdy już któryś zespół zdecyduje się sięgnąć po rodzimy folklor zazwyczaj kończy się słabymi aranżami, bądź niesamowicie powierzchownym potraktowaniem tematu. Na tym tle wyjątkowo dobrze wypadają Thy Worshiper i Percival Schuttenbach, niemniej dwa zespoły na tak wdzięczny gatunek to trochę mało (swoją drogą Schuttenbach zalicza ostatnio tendencję spadkową). Jednak w 2016 roku warszawski zespół Helroth wydał album "I, Pagan", którym udowodnił, że nie wszystko stracone dla polskiego folk metal'u.
Mieszkały mamuny bad bystrym potokiem
Oj tańce, hulańce, swawole wyprawiały
Niesamowite rzeczy tam się działy"
Choć dzięki wydanej w 2013 roku EP'ce "Wataha" znany był styl tej młodej kapeli, to jednak muzyka zaprezentowana na "I, Pagan" jest tego stylu rozwinięciem. Obecne są tu inspiracje zarówno słowiańskimi, jak i skandynawskimi wierzeniami i kulturą. Nastrój pełen kontrastów budowany jest za pomocą instrumentarium mniej więcej typowygo dla folk metal'owych kapel. Mamy tu do czynienia z dźwiękami przesterowanych gitar, perkusji, gitary basowej, fletu, skrzypiec i aż dwóch wokali. Główny wokalista, Orthank, świetnie radzi sobie zarówno z melodyjnym śpiewem, jak i z growl'em, czy scream'em. Wyjątkowo jasnym punktem całego albumu jest wokal charyzmatycznej i niezwykle seksownej Marty Gantner.
Subskrybuj:
Posty (Atom)