piątek, 15 grudnia 2017

Yurodivi, "Dziwy na niebie". Recenzja.

"Dziwy na niebie" kapeli Yurodivi są płytą w odmiennym klimacie niż ten, do którego wcześniej przyzwyczaił nas zespół. Nadal mamy do czynienia z muzyką inspirowaną różnymi rejonami Słowiańszczyzny, nadal dostajemy tu ciekawą interpretację rodzimego folkloru, lecz miast hardcore'owego kopa i wyrazistej perkusji znajdziemy tu transowe brzmienie i elektroniczne bity. Ocena zmiany w kategoriach lepiej/gorzej byłaby błędem. Jest inaczej. Po prostu.


Trzeba przyznać, że Yurodivi doskonale odnaleźli się w nowym stylu. Ich instrumentarium (cytra, mandolina, djembe, gitara basowa i elektroniczne bity wspomagane w jednym utworze przez didgeridoo) idealnie pasuje do napisania transowej opowieści. Wokal Marty wspomagany jest częściej niż do tej pory przez głos Kuby, co można policzyć na duży plus.

Tekstom nie mam nic do zarzucenia. Czuć, że utwory zostały napisane z lekkością. Większość utworów to kompozycje własne, wyjątkami są polska pieśń ludowa "Koń" i węgiersko-cygańska pieśń "Ketrin, Ketrin!" zagrana w sposób wolniejszy niż znamy z koncertów zespołu (taka aranżacja na początku w ogóle nie przekonuje do jej polubienia). Na szczególną pochwałę w warstwie tekstowej zasługują utwory "Schadzki" i "Mędrcy"

Na krążku pojawili się również goście znani z folkstep'owej kapeli Blokowioska. W piosence "Wilcze" na wokalu udzieliła się Olga Kukuła, a w "Schadzkach" Paweł Pepe Podsiadło zagrał na didgeridoo, co w obu przypadkach dało piorunujący efekt.


Warto jeszcze zwrócić uwagę na grafiki zdobiące "Dziwy na niebie". Przygotowane zostały przez pochodzącą z Seattle artystkę Alisę Lahti, zafascynowaną polskimi ludowymi wycinankami. Kto obeznany w rodzimym folklorze i mitologii na pewno rozpozna zawarte nań symbole.

"Dziwy na niebie" jak najbardziej polecamy. Ocena: 8/10!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz