niedziela, 21 stycznia 2018

Laboratorium Pieśni, "Rosna". Recenzja.

"Pokaż mi jak śpiewa(ła) twoja babcia, a powiem ci z jakiej wsi pochodzisz", mógłby powiedzieć niejeden absolwent dowolnego wydziału etnografii niewiele przy tym przesadzając. Tradycyjna muzyka cechuje się niesamowitą różnorodnością i mnogością wariantów. Istnieją relacje, wg których przyjezdny grajek bywał "obity po mordzie" za to, że zagrał nie tak jak gra się w danej wsi. Ogólnie rzecz ujmując standaryzacja gustów muzycznych jest zjawiskiem dosyć młodym.

A jak ma się to wszystko do przedmiotu niniejszej recenzji? Otóż muzyka Laboratorium Pieśni promowana jest w wielu miejscach jako ta tradycyjna. Trójmiejskie śpiewaczki ignorują jednak takie kwestie jak zachowanie lokalnego zaśpiewu, czy dobór instrumentarium zgodnego z tradycyjnym. Nawet rytmy wygrywane na bębnach niekoniecznie pokrywają się z tym jak bębniono dawniej. Tym samym album "Rosna" jako muzyka tradycyjna nie broni się w ogóle.


Czy to znaczy, że "Rosna" jest złą pozycją? Niekoniecznie. Jeśli spojrzymy na nią jako na muzykę folkową, jedynie w luźny sposób inspirowaną tradycją ocena zmieni się diametralnie. W muzyce folkowej nie jest jest zbrodnią to, że pieśni białoruskie, ukraińskie i bałkańskie brzmią jakby pochodziły z tego samego miejsca. W takiej konwencji styl wypracowany przez Laboratorium Pieśni da się nie tylko polubić, ale i uwielbiać. Nieco awangardowe wykorzystanie technik wielogłosowego śpiewu białego i użycie niestandardowego instrumentarium (oprócz bębnów słyszymy tu między innymi shruti box, kalimbę i różne przeszkadzajki) sprawiają, że tradycyjne pieśni zyskują nowe i odmienione życie.

Słuchając albumu "Rosna" dostajemy zarówno utwory spokojne i minimalistyczne, jak i skoczne, energiczne z rozbudowanymi aranżami. Oczyma wyobraźni przywołują nie tylko rodzime lasy, ale i ukraińskie stepy oraz syberyjską tajgę ze wszystkimi swymi tajemnicami. Kojarzą się z pradawnymi pogańskimi obrzędami i szamańskimi praktykami, choć faktycznie zgodnie jedynie z naszym współczesnym wyobrażeniem o tych sprawach.



Najbardziej zapadającymi w pamięć pieśniami są "Ой y лиси (U lisi)", "Vrbice verbo", "Што й па мору (Sztoj pa moru)", "Ой ляцелі жураўлі (Lecieli żurauli)""Käppee" (jedyna niesłowiańska pieśń na całej płycie) i "Rosna livada".

Laboratorium pieśni to nie tylko zjawisko audialne, ale również wizualne. Niech nazwany zostanie kłamcą kto powie, że nie chciałby zatracić się w transie, śpiewie i tańcu z tymi seksownymi dziewczynami.

Ocena końcowa albumu "Rosna": 7/10.

5 komentarzy:

  1. Przyznaję, że album jest ciekawy, choć może to nie do końca moje klimaty. ;) Interesuje mnie jednakowoż pewien temat, związany tak ze słowiańskim wierzeniami jak i z Waszym zakresem zainteresowań. Czy Szanowna Redakcja kojarzy może tytuł American Gods? Serial stał się dość popularny, a w odcinku "Secret of Spoon" pojawiają się bogowie słowiańskiej mitologii - trzy siostry Zorze oraz Czernobóg, a w ostatnim odcinku porusza on problem bogini wiosny (Ostary? Estre? Wydaje mi się, że osoba będąca "w temacie" wyłapałaby z całości serialu więcej takich nawiązań). Nie jestem znawczynią tematu, ale postanowiłam odkryć wszystkie ich sekrety, niestety internet nie jest bogaty w informacje o nich. Czy jest szansa na jakiś artykuł? Byłabym zachwycona mogąc więcej się o nich dowiedzieć z kompetentnego źródła i na pewno podlinkowałabym kilku znajomym fanom serialu. Fajnie by było też przeczytać o pogańskich korzeniach świąt uważanych za chrześcijańskie w naszej kulturze albo może jakiś słowiański bestiariusz z nawiązaniami popkulturowymi (na przykład "Wiedźmin"). Zostawiam do przemyślenia, bo a nuż jakiś temat Wam przypasuje, a chętnie tutaj wrócę po więcej ciekawych informacji, zwłaszcza że nasze korzenie są prawdziwą kopalnią ciekawych spraw do poruszenia. Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na odzew!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial American Gods znamy jedynie ze słyszenia.
      Bogini Eoestre jest germańską boginią, ale jako ciekawostkę powiem, że na Kaszubach czczona była bogini Jastra. Trudno określić czy jest to zapożyczenie od Germanów, czy może rdzenna bogini, której imię dzieli źródłosłów z innym bogiem wiosny, Jarowitem/Jarunem/Jaryłą. Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji. ;) Artykuł o Jastrze w planach. ;)
      O pogańskich korzeniach różnych świąt również zamierzamy pisać. Do tej pory opublikowany został artykuł dotyczący zwyczaju kolędowania, na dniach z kolei pojawi się artykuł o święcie Gromnicy. W przyszłości będziemy celować zwłaszcza w święte, które są słabo zarysowane w społecznej świadomości, a które naprawdę warto poznać. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. O, ślicznie dziękuję za wyczerpującą odpowiedź ;) Skoro już udało mi się przykuć uwagę, to bezczelnie to wykorzystam i podpytam o resztę, starając się wyczerpać temat. Co w takim razie z Zorzami (Zoryami?), które - zdaje się - pilnowały by cykl dnia i nocy były płynne i nieprzerwane? Z Czernobogiem sytuacja w ogóle wydaje się być pokręcona, w serialu funkcjonował jako uosobienie zła, podczas gdy jego brat - jedynie wspomniany Białobóg - miał być wcieleniem dobra (a w istocie jedynie drugim wcielenim jednego bóstwa). Otóż według informacji w internecie nigdy takich bóstw nie było, a rzekome doniesienia o funkcjonowaniu ich w świadomości pogan są jedynie wynikiem jakiegoś błędu w interpretacji. Czy może być to prawda? Przyznaję, że są oni tak ciekawi, że wręcz mam nadzieję na zaprzeczenie tych internetowych doniesień ;) Również pozdrawiam!

      Usuń
    3. Czarnobog zdaje się być mętnie poświadczony u Pomorzan, niestety nie pamiętam szczegółów. Sam motyw konfliktu Białoboga i Czarnoboga zdaje się być zniekształconym echem relacji Peruna i Welesa.
      Co do postaci znanych jako Trzy Zorze, mogą mieć one związek z Rodzanicami, które przędą nić życia każdego człowieka. Polecam artykuł na ich temat na http://www.bogowiepolscy.net/trzy-zorze.html :)

      Usuń
    4. Dzięki za pomoc! Wygląda na to, że mam co nadrabiać w wolnych chwilach ;)

      Usuń