Ziemie Wschodnie Drugiej Rzeczypospolitej, nazywane dzisiaj Kresami Wschodnimi, są najbardziej zmitologizowanym miejscem w pamięci wielu Polaków. Arkadia, utracony raj, przedmurze chrześcijaństwa i żyzne ziemie, które były w stanie wyżywić miliony ludzi - to wszystko miało trwać od 1918 do 1939 roku, by bezpowrotnie przeminąć za "drugiego Sowieta".
Włodzimierz Mędrzecki, "Kresowy kalejdoskop. Wędrówki przez Ziemie Wschodnie Drugiej Rzeczypospolitej 1918-1939" Wydawnictwo Literackie, kwiecień 2018, 424 stron |
Czasami odnoszę wrażenie, że im dalej od zakończenia wojny, tym więcej potomków Kresowian wspomina o pozostawionych "za Bugiem" majątkach, rozległych polach, na których pszenica rosła wysoka na chłopa, a nawet na kamieniu rodziły się kawony, o stadach najmleczniejszych na świecie krów, i tak dalej, i dalej. Pielęgnowany sentymentalny mit Kresów, ma swoje racjonalne uzasadnienie: wspomnienia snute na ich temat przede wszystkim dotyczą lat dzieciństwa, które każdy z nas w ten czy inny sposób idealizuje. Wystarczy spojrzeć na memy o okresie schyłkowego PRL.
Profesor Mędrzecki zabiera czytelnika w podróż po zupełnie innej krainie, niż ta pochodząca z opowieści dziadków. W bardzo przystępny sposób rysuje złożony obraz województw wschodnich ze wszystkimi blaskami i cieniami. Niekończące się spory ekonomiczne, a także te o podłożu narodowościowym, często kończące się aktami fizycznej przemocy czy terroru należały niemal do codzienności. Nawet gloryfikowany Lwów w latach 1918-1939 przestaje przypominać dumną cesarsko-królewską stolicę Królestwa Galicji i Lodomerii. Utrata znaczenia na rzecz Warszawy nie pozostała bez wpływu na stratyfikację społeczną miasta.
Także pozostałe miejsca nie do końca przypominają te znane z rodzinnych przekazów. Choć należy obiektywnie przyznać, że Druga Rzeczypospolita wykonała bardzo dużą pracę jeśli chodzi o zbudowanie od zera aparatu państwowego i samorządowego, stworzono stabilne zaplecze dostarczające wykwalifikowanych kadr. Rozwinięto łączność i transport (kolejowy oraz lotniczy). Jednak, jak słusznie zauważa autor recenzowanej pozycji, wokół tego wszystkiego narastała żywa tkanka społeczna. Zaszłości nie tak odległej historii, wzrastające tendencje nacjonalistyczne czy opłakana sytuacja materialno-bytowa sprzyjała mocnej polaryzacji. Nie chodzi tylko o klasyczny na tym obszarze podział na Polaków, Żydów, Ukraińców, Białorusinów i Litwinów, ale także podziały polityczne: endeków, sanatorów, komunistów, członków partii mniejszościowych. To wszystko przypomniało wciąż bulgoczący kocioł, który miał "wykipieć" w latach II wojny światowej.
"Kresowy kalejdoskop..." to nie tylko praca obalająca polskie mity. Zdecydowanie skupia się na micie Kresów jako takich. Mędrzecki dekonstruuje wyobrażenia również mniejszości zamieszkujących te tereny. Analizując materiały archiwalne oraz liczne wspomnienia odmalowuje bardzo rzetelny, doskonale udokumentowany obraz Ziem Wschodnich. Zachowuje przy tym przyswajalną formę opowieści popularyzatorskiej. Nie sposób zapomnieć także o odpowiednim wyważeniu stawianych tez. Autorowi udało się zachować maksimum obiektywizmu, co nie jest zbyt częste w pracach, które opierają się na weryfikacji zaszłości pamięciowych.
Mam nadzieję, że po recenzowaną pozycję sięgną miłośnicy Kresów, ale również ci, którzy próbują zrozumieć ludność, która napłynęła do ich "krainy szczęśliwości" po 1945 r. Zdecydowanie polecam!
Ocena recenzentki: 10/10.
Autorką powyższej recenzji jest Daria Czarnecka.
Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu histmag.org.
Na naszych łamach publikujemy na podstawie licencji CC BY-SA 3.0.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz