czwartek, 28 czerwca 2018

Pustelnicy z Šumavy


Niedawno ukazała się książka czeskiego publicysty Aleša Palána, "Raději zešílet v divočině", traktująca o niezwykłych ludziach, jakimi są pustelnicy. Autor udał się na Szumawę, zalesiony region na południu Czech, by tam odnaleźć oryginały, które świadomie odrzucają zdobycze cywilizacji i towarzystwo ludzi. Autor wyruszył w podróż do równoległego świata, by porozmawiać z osobami, które fascynują lub odrażają, ale na pewno sprawiają, że człowiek zadaje sobie pytanie: jaka droga jest słuszna?

wtorek, 26 czerwca 2018

Kronika Prokosza: przebiegłe fałszerstwo i dziecko swoich czasów

W XIX wieku istniał zwrot „skrzynia Dyamentowskiego”, oznaczający stek grubych fałszów i bezmyślnego kłamstwa. Kim był słynny fałszerz dokumentów Przybysław Dyamentowski i co miał wspólnego z Kroniką Prokosza, jednym z głównych „źródeł” potwierdzających rzekome istnienie Wielkiej Lechii?


XVII i XVIII wiek to czasy największego rozkwitu kultury sarmackiej, opierającej się na przekonaniu szlachty, że pochodzi od starożytnego ludu Sarmatów. Poszczególne rody arystokratyczne zaczęły coraz intensywniej interesować się swoim pochodzeniem, tworząc rozległe drzewa genealogiczne, mające udowodnić ich koneksje z wielkimi królewskimi rodami. Jako że ich wiedza na temat przodków sięgała z braku źródeł w najlepszym wypadku XIV wieku, często umieszczali w drzewach genealogicznych postaci całkowicie zmyślone. Tym sposobem Sobiescy za swoją pramatkę uznali Wizimirę Teodorę, córkę bezpotomnego księcia Leszka Czarnego, Tarnowscy rzekomą księżniczkę mazowiecką Gertrudę, a Radziwiłłowie wywodzili swój ród od weneckiego wodza Palemona. Nawet król Stanisław August Poniatowski szczycił się pochodzeniem z rodu Torellich, którego korzenie sięgały z kolei dynastii Ludolfingów.

Dowodem na fałszywość tych rodowodów są pojawiające się w nich nazwiska rzekomo średniowiecznych rodów, które wówczas jeszcze nie istniały, a przede wszystkim fakt, że kolejne drzewa genealogiczne wymienionych rodzin kompletnie różniły się między sobą. Kiedy szlachta potrzebowała dowodów na poparcie fikcyjnych korzeni, do akcji wkraczali fałszerze źródeł historycznych. Jednym z najsłynniejszych był Przybysław Dyamentowski, autor osławionej Kroniki Prokosza.

niedziela, 24 czerwca 2018

Dušan Jurkovič - znamienity architekt i pionier muzealnictwa skansenowego

Dušan Jurkovič (domena publiczna)
Dušan Jurkovič urodził się 23 sierpnia 1868 roku w miejscowości Turá Lúka pod Myjawą, na pograniczu Słowacji i Moraw. Za młodu uczęszczał do niższego gimnazjum w węgierskim mieście Sopron (czyt. Szopron). W Wiedniu studiował architekturę na tamtejszej Kunstgewerbeschule. Jego zainteresowanie sztuką ludową i prowadzone przez niego badania etnograficzne miały niebagatelny wpływ na twórczość zawodową tego architekta. W czasie odbywania praktyki w Martinie (Słowacja) podpatrzył u tamtejszych cieśli technikę wykorzystywania drewna w tworzeniu konstrukcji budowlanych.

Spod ręki Jurkoviča wyszły projekty budowli na Wystawę Krajoznawczą we Vsetínie na Morawach i projekt valašskiej chalupy na ogólnokrajową Wystawę Krajoznawczą w Pradze w 1895 r. Owe prace zapewniły mu nieoficjalny tytuł pioniera muzealnictwa skansenowego

piątek, 22 czerwca 2018

Thy Worshiper, "Ozimina". Recenzja.

Po udanym powrocie nietuzinkowego zespołu Thy Worshiper w 2013 roku, w postaci albumu "Czarna Dzika Czerwień", na którym zaprezentowano niecodzienne pomysły i rozwiązania w łączeniu black metalu i elementów muzyki etnicznej, oczekiwania wobec nowej płyty kapeli były ogromne. Nim jednak doszło do premiery kolejnego pełnowartościowego longplay'a ta kultowa formacja uraczyła nas EP'ką "Ozimina".


Choć materiał zaprezentowany na "Oziminie" jest kontynuacją drogi obranej na "Czarnej Dzikiej Czerwieni", to okazał się być kontynuacją cokolwiek odległą. Nadal spotkamy się tu z nieoczywistą hybrydą folku i black metalu, jednakże zespół postanowił eksplorować te składowe w jeszcze bardziej nieszablonowy sposób. Gitary pojawiają się tu rzadziej, co wcale nie jest zmianą na minus. Bardziej minimalistyczne podejście do używania dźwięków "wioseł", w zestawieniu z nowymi pomysłami, owocuje mroczniejszym (lecz nie zbyt mrocznym) i niepokojącym klimatem. Sekcja rytmiczna została tu niezwykle rozbudowana, tak, że można się nieustannie nią zachwycać. Subtelne użycie Didgeridoo w tle sprawdza się jako doskonałe uzupełnienie pozostałych instrumentów. Żeńskie wokalizy nadal pełnią rolę podobną do tej na "Czarnej Dzikiej Czerwieni", z kolei męski growl i szepty ani przez moment nie stanowią zbędnego balastu, a pojawiają się tylko tam, gdzie faktycznie są potrzebne. Użyto też instrumentów w muzyce zespołu na co dzień nieobecnych: w utworze "Ożyny" pojawiła się lira korbowa, a w "Wietlicy", "Wśród cieni i mgieł" i "Oziminie" szkrzypce.

Blokowioska, "Radio Katowice EP". Recenzja.

Choć od wydania mini-albumu "Radio Katowice EP" śląskiego zespołu Blokowioska w 2014 r. pojawiło się sporo nowych projektów łączących w sobie muzykę folk, elektroniczne brzmienia i beatbox, to jednak w momencie wydania tego albumu była to pozycja nad wyraz świeża.


W repertuarze Blokowioski dominują pieśni polskie i bałkańskie śpiewane na kilka głosów, którym akompaniują cajon, beatbox, didgeridoo i akordeon, a bywa, że i inne instrumenty takie jak kalimba. Na "Radio Katowice EP" zespół skupił się na polskim materiale, który zaaranżowany został w nietypowy sposób. Czuć, że Blokowioska lubi improwizować, eksperymentować, bawić się konwencją. W ten sposób dostajemy cztery utwory, których słucha się bardzo przyjemnie. Ep'ka rozpoczyna się pieśnią "Za mąż nie wyjdę", w której usłyszeć możemy dźwięki kanjiry (południowoindyjski bęben ramowy) i drumli. Następnie przy dźwiękach akordeonu i cajonu słyszymy kolejną tekst dotyczący zamążpójścia - utwór "Bez kochania", w którego nagraniu miał swój udział Paweł Dyjan (cymbały, lira korbowa) znany z folk metalowej kapeli Othalan. W piosence "Mamałaje" pojawia się beatbox, który zgrabnie zgrywa się z akordeonem. Całość kończy się niezwykle klimatyczną "Kołysanką" zaśpiewaną do dźwięków kalimby. Na ogół nie jestem przekonany do wplatania w rodzimą muzykę folkową instrumentów spoza właściwego tej muzyce kręgu kulturowego, jednakże Blokowioska zgrabnie sobie radzi z takim wplataniem.

czwartek, 7 czerwca 2018

Niech to Perun trzaśnie! Słowiańskie bóstwa we frazeologii…

Frazeologia to dział językoznawstwa zajmujący się badaniem utrwalonych i nierozerwalnych połączeń wyrazowych, wyrażeń bądź zwrotów, które często znaczą o wiele więcej niż ich dosłowny sens. By je zrozumieć, trzeba dobrze orientować się w konkretnym kodzie kulturowym, a już na pewno jego znajomość jest wymagana przy próbie ustalenia, skąd dane połączenie mogło wziąć się w mowie, jaki jest jego pierwotny sens. Kto ze słowiańskiego panteonu zdołał przetrwać we frazeologii języków słowiańskich? Czyje imię, mimo upływu przeszło tysiąclecia, jest wciąż nieświadomie przywoływane przez człowieka? Pierwszym, najbardziej oczywistym typem jest Perun, choć nie tylko on zdołał pozostawić po sobie ślad we frazeologii. 

Jerzy Hulewicz, "Święty Jerzy, pogromca smoków", 1917 (1927?), olej na płótnie
(na licencji CC BY-SA 4.0)
Bogów często zwykło wspominać w kontekście przekleństw – form wykrzyknikowych będących w istocie wyrażeniem niezadowolenia i życzeniem komuś lub czemuś niepowodzenia bądź rychłego końca. Pogańska ludność swym bóstwom oddawała bezwzględną część, jednak czasem też zanoszono do nich konkretne prośby, np. o urodzaj. W przypływie gniewu człowiekowi zdarzało się jednak przywołać boga w niecnym celu. Pozostałością tego typu aktu językowego w polszczyźnie jest fraza niech to/go piorun trzaśnie.

Etymologicznie rzecz biorąc, Perun to ‘ten, który uderza’ – upersonifikowana przyczyna grzmotu. Wiesław Boryś w swych rozważaniach na temat wyrazu piorun przypuszczał, że wyraz ten jeszcze w XIV w. mógł być nazwą własną dawnego bóstwa i dopiero w XV w. został zdegradowany do klasy profanum, stając się po prostu synonimem dla gromu. Dawny Piorun stał się piorunem, jak pisze Aleksandr Gieysztor, dawna nazwa teologiczna uległa laicyzacji i dała początek terminowi na oznaczenie zjawiska atmosferycznego. Należy zauważyć, że w języku ukraińskim leksem Perun funkcjonuje jako nazwa własna ‘boga deszczu, błyskawicy i gromu Słowian wschodnich’, jednak niektóre źródła poświadczają również jego dawne znaczenie – ‘grom’.