sobota, 28 września 2019

Święta Górka Polanowska (woj. zachodniopomorskie)

Polana szczytowa z kościołem filialnym pw. MB Bramy Niebios, a także pustelnia Franciszkańska
(zdjęcie:  MOs810; na licencji CC BY-SA 3.0)
Na Pojezierzu Bytowskim, w gminie Polanów (powiat koszaliński, woj. zachodniopomorskie) znajduje się Święta Górka Polanowska (155,2 m n.p.m.1). We wczesnym średniowieczu była ona prawdopodobnie miejscem pogańskiego kultu, jedną z trzech znanych pogańskich świętych gór na Pomorzu2. Niestety Góra nie oparła się procesowi chrystianizacji. W miejscu domniemanego kultu bliżej nieokreślonego słowiańskiego boga postawiono kaplicę maryjną. Choć nie znamy dokładnego czasu jej powstania, wiemy że istniała już w 1385 roku jako miejsce pielgrzymkowe3. Wewnątrz znajdować się miał obraz Maryi Panny posiadający moc czynienia cudów4.

środa, 18 września 2019

Aidan Hart, "Ikona. Podręcznik malarstwa ikonowego i ściennego". Recenzja.

Ikona jest tak samo pasjonująca i tajemnicza jak duchowość prawosławna. Aż dziw, że w Polsce wiemy o niej mało. Tym lepiej, że na rynku polskim pojawiła się książka Aidana Harta.


"Ikona. Podręcznik malarstwa ikonowego i ściennego" to publikacja niezwykła. Z jednej strony jest to niezwykle kunsztownie wykonany album, zawierający szeroką paletę ilustracji, odmalowujących ikony, freski i rozmaite fazy powstawania tych niezwykłych dzieł. Z drugiej strony, jest to erudycyjne i pełne pasji dzieło, które może zachwycić nie tylko historyków sztuki. Dla kogo więc jest ta książka? Przede wszystkim dla tych, którzy chcą wejść głębiej w tajemniczy świat prawosławnej duchowości. Będą oni mogli poznać najrozmaitsze tajniki pisania ikon. Najwyższe uznanie budzi połączenie wiedzy z zakresu historii sztuki, z pogłębioną refleksją teologiczną. Fragmenty poświęcone filozoficznym aspektom tworzenia ikon są miejscami wręcz porywające. Czytelnik ma wrażenie - graniczące z pewnością - że autor głęboko przeżywa wszystko to o czym pisze.

wtorek, 17 września 2019

Zespół zabudowy drewnianej w Istebnej (woj. śląskie)

Jest to najcenniejszy i największy w skali województwa zespół drewnianej zabudowy zagrodowej, zachowany in situ, podporządkowany układowi wsi w typie łańcuchówki, złożony z reprezentatywnych dla obszaru Beskidu Śląskiego przykładów chałup i obiektów gospodarczych, powstałych w XIX i na pocz. XX w.

Istebna, zespół zabudowy drewnianej, stan obiektu na 2011 r.
(zdjęcie: Agnieszka Olczyk; na licencji CC BY-NC-ND 3.0)
Historia
Powstanie wsi, ówczesnej Gistebnej, miało miejsce przypuszczalnie w 1 poł. XVII w., tj. okresie kolonizacji obszaru zachodnich Beskidów, wchodzących w skład księstwa cieszyńskiego. Pierwsi osadnicy, uciekinierzy religijni z obszaru księstwa cieszyńskiego, osiedlili się w rejonie przysiółka Jasnowice, natomiast właściwa wieś, usytuowana na południowym stoku Złotego Gronia, rozwinęła się krótko potem. Pierwsza wzmianka o Istebnej, zawarta w urbarzu księstwa, pochodzi bowiem poł. XVII w. Dogodna lokalizacja, tj. usytuowanie na południowym, nasłonecznionym stoku góry, w pobliżu licznych strumieni, umożliwiła stopniowy rozwój wsi w formie typowej łańcuchówki, rozciągającej się wzdłuż drogi do Koniakowa. Ponadto na podstawie edyktu cesarskiego z 1748 r., zezwalającego na wyrąb należących do dóbr książęcych lasów na pastwiska i zagrody, wieś stopniowo powiększała się do k. XVIII w. o kolejne przysiółki. W 1700 r. wzniesiono pierwszy, drewniany kościół fil., zastąpiony w 1794 r. w związku z utworzeniem nowej par. obiektem murowanym. W jego sąsiedztwie w 1819 r. wzniesiono szkołę par., powstałą na miejscu drewnianego obiektu z pocz. XVIII w. Począwszy od momentu założenia wsi, wznosić zaczęto typowe, drewniane zagrody, złożone przeważnie z niewielkiego, kurnego budynku łączącego funkcje mieszkalne i gospodarcze, rzadziej z osobną stodołą. Rozplanowanie zagród z rozmieszczonymi kalenicowo, wzdłuż drogi, chałupami determinowała przede wszystkim sytuacja terenowa oraz układ parceli. Do czasów współczesnych zachowała się przede wszystkim zabudowa zagrodowa powstała w XIX i na pocz. XX w., w tym drewniane chałupy w konstrukcji zrębowej, kryte dachami przyczółkowymi bądź dwuspadowymi, o wnętrzach jedno- lub dwutraktowych, z ulokowaną na osi sienią, a także nieliczne już budynki gospodarcze. W okresie powojennym, na skutek wprowadzonych w latach 70. przepisów obligujących właścicieli do budowania wyłącznie obiektów murowanych w typie tzw. kostki, tradycyjna drewniana zabudowa zagrodowa została częściowo wyparta, co wpłynęło na zacieranie się spójnego i jednolitego charakteru zespołu.

sobota, 14 września 2019

Paweł Sekuła, "Likwidatorzy Czarnobyla. Nieznane historie". Recenzja.

Czarnobyl. Dla władz ZSRR - ostatni gwóźdź do trumny. Tragedia, która zwiastowała rychły upadek mocarstwa. Dla mieszkańców okolicznych miejscowości katastrofa, która zabrała im dotychczasowe życie. Jest jeszcze jedna grupa poszkodowanych, o których rzadko się mówi. To właśnie im dedykowana jest ta książka.


Wybuch w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej stał się symbolem upadku i bezradności Związku Sowieckiego. Katastrofa znalazła swoje miejsce w podręcznikach szkolnych, w opracowaniach naukowych a także w popkulturze. Zdawać by się mogło, że powiedziano już wszystko o politycznym i społecznym wymiarze tragedii. Paweł Sekuła znalazł jednak białą plamę na mapie opracowań dotyczących Czarnobyla. Czytelnik poznaje historię buntu uczestników likwidacji skutków katastrofy elektrowni atomowej. Pod względem tematyki książka jest pionierska, po raz pierwszy przedstawiając problem niezadowolenia i buntu, który narastał wśród tytułowych likwidatorów.

Oprócz osobistej tragedii młodych ludzi wysłanych do ratowania sytuacji w okolicy czarnobylskiej zony, historia ma przygnębiający kontekst polityczny. Większość osób zmobilizowanych do pracy w Czarnobylu była etnicznie nie-Rosjanami, a w dalszej kolejności nie-Słowianami. Bohaterowie książki to Bałtowie i Estończycy. Mieszkańcom Pribałtyki w likwidacji skutków katastrofy towarzyszyli m.in. Polacy, Ukraińcy, Ormianie, czy mieszkańcy azjatyckich republik ZSRS. Dziś nie ma złudzeń co do ówczesnej wiedzy Moskwy na temat zagrożeń, na jakie wysyłani byli likwidatorzy. Ta wiedza i cyniczny dobór mobilizowanych żołnierzy, budzi najgorsze skojarzenia z niemiecką polityką etniczną z czasów NSDAP. Świadome wysłanie tysięcy młodych ludzi na nieprzygotowaną merytorycznie akcję, nosi znamiona zbrodni etnicznej, która miała przybliżyć ZSRS do osiągnięcia celu całkowitej rusyfikacji krajów bałtyckich.

poniedziałek, 9 września 2019

Netherfell, "Between East and West". Recenzja.

O krakowskim Netherfell zwykło się mówić, że jest najbardziej znienawidzonym zespołem polskiej sceny folk metalowej. Na ten tytuł złożyło się kilka czynników - od licznych skandali, których tutaj przywołać nie wypada, po samą muzykę zespołu jako taką. By sprawdzić czy muzyka kapeli faktycznie jest taka zła, czy może jest to niczym nieuzasadniony hejt przyjrzyjmy się jedynemu ich wydanemu do tej pory albumowi długogrającemu - "Between East and West".


Płyta rozpoczyna się klimatycznym intrem, które przechodzi w utwór "Ghost of Kurgan", będący anglojęzyczną i nieco odmienioną wersją wydanego wcześniej "Upiora kurhanu". Chociaż nie do końca jestem pewien czy ta wersja faktycznie jest anglojęzyczna, albowiem ni to scream, ni to growl wokalisty jest absolutnie niezrozumiały. Co gorsza, w pozostałych piosenkach brzmi to tak samo, a czasem nawet gorzej. Np. w "Ku płodnym ziemiom" i w "Kónik zmók" scream ten można opisać nazwą fikcyjnej kapeli 'Brzeszczotem po jajach' (propsy dla tych, co kojarzą). I bynajmniej nie jest to nieśmieszny suchar, a całkowicie poważne ujęcie tego elementu. Niektórzy komentatorzy nie szczędzili porównań do zarzynanej świni.

piątek, 6 września 2019

Paweł Smoleński, "Syrop z piołunu. Wygnani w akcji «Wisła»". Recenzja.

Stosunki polsko-ukraińskie już dawno nie są wzorcowe. Na poziomie rządowym wciąż pełno jest słów o braterstwie, konieczności pomocy i solidarności w obliczu konfliktu w Donbasie. Ale w polskim społeczeństwie rosnący sprzeciw budzi kwitnący na Ukrainie kult Stepana Bandery.


Paweł Smoleński jest znanym i poczytnym reporterem, publicystą, a od 1989 r. dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Tematyką polsko-ukraińską zajmował się wcześniej, m.in. w książce Pochówek dla rezuna, za którą w 2003 r. otrzymał Nagrodę Pojednania Polsko-Ukraińskiego. W swoim najnowszym reportażu wraca do tematyki tużpowojennych dziejów pogranicza oraz działań podjętych przez stronę polską w ramach tzw. akcji "Wisła".

czwartek, 5 września 2019

Sevdalinka/Sevdah - bośniacka muzyka

Saz (zdjęcie: Rosier; w ramach licencji CC BY-SA 3.0)
Wprowadzenie
Sevdalinka (nazywana także Sevdah) jest bośniacką muzyką ludową. Słowo "sevda" pochodzi z języka tureckiego i oznacza miłość. Sevdalinka jest muzyką typową dla Bośni. Duży wpływ na obecny kształt sevdalinki wywarła kultura Orientu1. Teksty sevdah to zazwyczaj proste i krótkie utwory wierszowane, zbudowane z czterech do ośmiu wersów. Wszystkie wersy maja tę samą długość; liczba sylab w poszczególnych wersach jest identyczna. Choć są nieliczne sevdalinki o dużej ilości wersów. Zdarza się tak, gdy opisywana historia jest długa i zawiła, i autor nie jest w stanie zawrzeć jej w kilku wersach.

Sevdalinka jest gatunkiem lirycznym. Często opisuje nieszcześliwą miłość i skupia się na przykrych uczuciach, takich jak ból czy zawiedzione nadzieje, ale zdarzają się także sevdalinki opowiadające o szczęśliwej miłości. Treścią sevdalinek bywa również miłość do ziemi ojczystej, do rodzinnego miasta; opisy bośniackich gór i rzek.

poniedziałek, 2 września 2019

Yurodivi, "Obrazy polskiej wsi". Recenzja.


Śląska, nieszablonowa kapela Yurodivi powraca w nieco zmienionym składzie prezentując nam nowy album. Do tej pory muzycy zdążyli nas uraczyć folk-hardcore'owym szaleństwem (1 | 2) i pełnym transowości trip-folkiem (3). Na "Obrazach polskiej wsi" Yurodivi eksplorują zupełnie nowe dla nich rejony, które ogólnikowo nazwać można electro-folkiem. Odnajdziemy tu silne inspiracje takimi gatunkami jak ambient, noise, postrock, czy synthwave, jednak ciężko stwierdzić, by któryś z nich przeważał, gdyż Yurodivi zręcznie miesza różne stylistyki.

niedziela, 1 września 2019

Łukasz Wierzbicki, "Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści". Recenzja.

"Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści" Łukasza Wierzbickiego jest pozycją niezwykłą. Jest to bowiem pierwsze satysfakcjonujące literackie ujęcie słowiańskiej mitologii. Autor ze słowiańskich baśni, z podań folklorystycznych, dawnych pieśni i naukowych opracowań wydobył z niezwykłym wyczuciem nie tylko istotę słowiańskich mitów, ale i ich możliwie prawdopodobną treść.


Jednym z największych plusów "Drzewa..." jest fakt, że choć książka pisana była dla dzieci, to dorosły czytelnik również się w niej odnajdzie. Prosty język i baśniowy sposób narracji pozwalają poczuć magię opowieści nie tylko najmłodszym, a dokładność i konsekwencja autora przy rekonstruowaniu dawnych mitów sprawiają, że nawet krytycznie nastawiony odbiorca będzie w stanie docenić wysiłek pisarza. Zresztą, słowo 'rekonstrukcja' jest być może nieodpowiednie. Łukasz Wierzbicki opowiedział te mity na nowo, z jednoczesnym zachowaniem sporego szacunku dla materiału źródłowego.