środa, 25 listopada 2020

Żywiołak, "Muzyka psychoaktywnego stolema". Recenzja.

Wróble ćwierkają, że niebawem Żywiołak wyda nowy album. Kiedy dokładnie? Tego wyćwierkać nie chciały. Na podstawie kilku utworów, które się na nim znajdą, a które było dane nam już słyszeć (choćby na koncertach), można powiedzieć, że na pewno będzie co recenzować i o czym dyskutować. Nim jednak to nastąpi, przypomnijmy sobie inny album tego pagan folkowego zespołu.


"Muzyka psychoaktywnego stolema" nieprzypadkowo nawiązuje swą nazwą do debiutanckiej EPki Żywiołaka pt "Muzyka psychodelicznej Świtezianki". Był to bowiem powrót do żywiołakowych korzeni, do mrocznego, psychodelicznego, pogańskiego grania, którego nie zaznaliśmy na poprzednim albumie kapeli, "Globalnej wiosce". Pominę w tym miejscu przybliżanie kulis powstawania płyty, rozpadu zespołu, roszad w składzie itd. Było to już na tyle dawno, że nie miałoby to w tym momencie sensu. Na "Muzyce psychoaktywnego stolema" usłyszeć więc mogliśmy na nowo nawiązania do rodzimych rytuałów i demonologii. Od tej płyty też zaczęła się kontynuowana na kolejnych płytach fascynacja zespołu Kaszubami oraz - szerzej - Pomorzem.

czwartek, 19 listopada 2020

Sen zwierciadłem obrazu świata Słowian, czyli o tym, co niesie z sobą lektura "Polskiego sennika ludowego" Stanisławy Niebrzegowskiej

Po lewej: Stanisława Niebrzegowska (obecnie: Niebrzegowska-Bartmińska), "Polski sennik ludowy",
Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 1996, 297 stron.
Po prawej: Józef Chełmoński, "Wnętrze chaty na Polesiu",
1909 r. (olej na płótnie) (domena publiczna).
"Polski sennik ludowy" to pozycja, która ukazała się niemal ćwierć wieku temu, ale do dzisiaj pozostaje cennym opracowaniem w swojej kategorii. Podstawą materiałową są dla Niebrzegowskiej przede wszystkim objaśnienia snów uzyskane od 138 informatorów z 44 miejscowości z różnych stron Polski (na końcu pracy umieszczono szczegółowy wykaz). Autorka wspiera się również w ograniczonym zakresie opublikowanymi dotychczas sennikami ustnymi. Praca została podzielona na dwie prawie równe części. Druga to część generalnie hasłowa, skupiona przede wszystkim na konkretnych obrazach i wykładniach. Pierwsza ma natomiast charakter teoretyczny. Skupia się nie tylko na standardowych aspektach warsztatowych (zakres, cel, przyjęta metoda badawcza), ale również konkretnie na cechach gatunkowych sennika, co prowadzi ku szerszym rozważaniom na temat elementów obrazu świata w kulturze ludowej Słowian - przede wszystkim ku temu, jak były one umotywowane, jakie zależności występowały pomiędzy nimi i jak je wartościowano. Sen w pracy Niebrzegowskiej staje się zwierciadłem, w którym przegląda się całościowy obraz świata Słowian.

niedziela, 8 listopada 2020

"Słowianie Połabscy" (red. Łukasz Kaczmarek, Paweł Szczepanik). Recenzja.

"Słowianie Połabscy" (red. Łukasz Kaczmarek, Paweł Szczepanik) to druga książka wydana wspólnie przez Muzeum Początków Państwa Polskiego i wydawnictwo Triglav w ramach serii wydawniczej "Collectio Cathalogorum Gnesnensium". Jej powstanie jest ściśle związane z wystawą czasową pod tym samym tytułem, która była zaprezentowana w MPPP w Gnieźnie dostępnej w dniach 11 sierpnia 2019 - 1 marca 2020 roku. Składa się z prowadzenia i dwóch zasadniczych części: artykułów naukowych i katalogu zabytków ze wspomnianej wystawy.

"Słowianie Połabscy" (red. Łukasz Kaczmarek, Paweł Szczepanik),
Muzeum Początków Państwa Polskiego/Wydawnictwo Triglav, Szczecin 2020, 242 strony. 
Artykuły przedstawione w książce stanowią podsumowanie bieżącego stanu wiedzy dotyczącej Słowian połabskich doby średniowiecza - charakteru ich osadnictwa, handlu dalekosiężnego, wzajemnych relacji z Wielkopolską, rzeczywistości militarnej, a także ich religii i wierzeń. Dwa ostatnie artykuły dotyczą badań nad konkretnymi miejscami: kompleksu grodowo-osadniczego w Berlinie-Spandau i znanej wszystkim Arkony. Temat Słowiańszczyzny połabskiej jest w polskiej nauce słabo eksploatowany, zazwyczaj na tle lub jako tło całej Słowiańszczyzny zachodniej. Dlatego też w omawianej książce aż pięć z siedmiu zasadniczych artykułów zostało napisanych przez autorów zagranicznych (ta dysproporcja daje się zauważyć także w zbiorczej bibliografii na końcu).

Rod, "Lelum Polelum". Recenzja.

"- Widzisz synku, w Noc Świętojańską kwitnie kwiat paproci, który normalnie nie kwitnie, gdyż ma zarodniki. Gadają ludzkim głosem krowy, konie i świnie.
- To chyba tylko w Wigilię?
- W Wigilię? To te wierzące!"
"Lelum Polelum" to czwarty album wejherowskiej kapeli Rod, a zarazem pierwszy ich długograj. Zdecydowanie różni się od wcześniejszych dokonań zespołu, choć w podstawowych założeniach nie dokonała się żadna rewolucja. Nadal jest to muzyka, która swobodnie mieści się w szufladce zwanej folkstepem. Można jednak powiedzieć, że miał tutaj miejsce pewien spadek jakościowy (sorry, choć lubię ten zespół, to nie uznaję recenzji koleżeńskich). Diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach.


"Lelum Polelum" jest zarazem pierwszym albumem nagranym z nowym wokalistą, Mieszkiem Weltrowskim. Fani zespołu, którzy zdążyli się przyzwyczaić do fenomenalnego wokalu Michała Mokasa Mokrzyńskiego mogli poczuć się (a nawet poczuli się) dość rozczarowani. W żadnym wypadku nie mówię, że nowy wokalista śpiewa brzydko - co to, to nie. Brak mu jednak charyzmy Mokasa. Melorecytacja Mieszka Weltrowskiego jest za to bardziej agresywna, co też ma swój urok.

czwartek, 5 listopada 2020

Południca!, "Królowa Czechosłowacji". Recenzja.

"Całą noc całun ci prasowały
A ty co? Dym i szkło"

Krakowskiej Południcy! (nazwa koniecznie z wykrzyknikiem na końcu) nie trzeba chyba przedstawiać fanom polskiej muzyki folk. Sam miałem to szczęście, że Południcę! poznałem w czasach prehistorycznych, gdy zespół jeszcze grał psychodeliczną, przepełnioną duchem romantycznej Słowiańszczyzny, analogiczną gędźbę, którą nieliczni mogą pamiętać z EPki "Bajki mają zęby". Później na długograju 'Spóźnione wejście w XXI wiek" wszyscy mogliśmy usłyszeć muzykę zgoła odmienną. Była to bowiem mieszanka alternatywy, jazzu, folku i elektroniki, z mocnym akcentem na folk i jazz. "Królowa Czechosłowacji" (co za tytuł!) przyniosła kolejną rewolucję. Folk zszedł na dalszy plan, a prym wiedzie tu elektronika, alternatywa i… glitch hop... (dopiero przy tej płycie dowiedziałem się, że istnieje coś takiego, jak glitch hop). Gdzieś tam w tle nadal możemy usłyszeć elementy jazzowe, gdzieniegdzie nawet pop, a wszystko to poprzeplatane dźwiękami cymbałów, klarnetu i mandoliny. Przeważają tu jednak syntezatory i wszelakie elektroniczne efekty.