sobota, 11 kwietnia 2020

Ols, "Widma". Recenzja.


Ols to jednoosobowy projekt muzyczny Anny Marii Oskierko. Stylistycznie osadzony jest w klimatach darkfolk, neofolk i paganfolk. Do tej pory ukazały się dwa albumy tego projektu, "Ols" (2016) i "Mszarna" (2018). Niebawem, bo 17 kwietnia br. ukaże się jej trzeci album zatytułowany "Widma". Miałem okazję usłyszeć go wcześniej, więc w niniejszym wpisie podzielę się z Wami ogólnymi wrażeniami.

Jak możemy przeczytać na stronie projektu,
"muzyka Ols wpisuje się w nurt muzyki inspirowanej <<powrotem do korzeni>>. Odwołania do tradycji nie są tu jednak bezpośrednie - poczucie <<dawności>> tworzy bardziej sama atmosfera utworów niż konkretne fragmenty luźno inspirowane folklorem".
Jednakże nawet pomimo uściślenia o niebezpośredniości odwołań, ciężko potraktować tę muzykę jako nawiązującą choćby w luźny sposób do korzeni. Mamy tu raczej do czynienia z powrotem do specyficznych wyobrażeń autorki nt. korzeni. Samo w sobie niekoniecznie jest to jakąś wielką wadą, większość zespołów folkowych odwołuje się raczej do własnych wyobrażeń, z rzadka tak naprawdę czerpiąc wprost z tradycji.

Naprawdę chciałbym tutaj napisać, że słuchając "Widm" oczyma duszy widziałem rodzime lasy i puszcze, ukraińskie stepy, pradawne rytuały i szamańskie transe. Niestety tak nie było. Skojarzenia, które się pojawiały, kierowały mnie przede wszystkim do szczeniackich lat, gdy razem z dziewczynami zafascynowanymi gotykiem, ubranymi w długie, czarne kiecki, łaziliśmy po bunkrach i różnych pustostanach. Nie powiem, że nie są to miłe wspomnienia, niemniej nie jest to coś czego człowiek spodziewa się po muzyce pagan folk. Oczywiście mowa tu o dość subiektywnych odczuciach i oczywistym jest, że pozostali słuchacze będą odbierać "Widma" zupełnie inaczej.


Co zaś tyczy się samej muzyki zaprezentowanej na tym albumie, to pomimo pewnego zróżnicowania wydaje się być dosyć monotonna (przez co żaden utwór nie zapada w pamięci na dłużej). Składa się na nią dość bogate, jak na jednoosobowy projekt, instrumentarium. Usłyszymy tu kobiecy wokal, melorecytacje, szepty, bębny i inne perkusjonalia, drumlę, pianino, sopiłkę, różne flety, tagelharpę, didgeridoo, berimbau, bullroarer, gitarę akustyczną, a nawet gitarę elektryczną. Zastanawia więc skąd ta monotonność. Być może to kwestia tego, że Anna Maria Oskierko nie miała w tym projekcie przynajmniej jeszcze jednej osoby, z którą mogła by konfrontować własną wizję. Z drugiej strony, na spory szacunek zasługuje fakt, iż za całość kompozycji, teksty i wszystkie nagrane instrumenty i wokale odpowiada tylko jedna osoba.

Ocena końcowa: mocno subiektywne 4/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz