sobota, 30 stycznia 2021

Serbołużyczanie - losy słowiańskiej mniejszości w czasach III Rzeszy

Serbołużyczanie to niewielki, zachodniosłowiański naród, który w VI wieku zamieszkał tereny między Kwisą a Łabą. Przetrwał setki lat na terenach pogranicza. Sytuacja Serbołużyczan stała się wyjątkowo dramatyczna w czasach III Rzeszy.

Serbołużyczanki w tradycyjnym stroju ludowym, 1931 r.
(fot. Bundesarchiv, Bild 102-11372, udostępniono na licencji: CC-BY-SA 3.0).
Serbołużyczan zalicza się do grupy Słowian zachodnich, których dotarcie na tereny Łużyc wiązało się ze schyłkowym okresem wielkiej wędrówki ludów. Od samego początku ich losy były burzliwe. W 782 roku kraj Serbów został podbity przez wojska Karola Wielkiego. W IX i X wieku Serbołużyczanie znaleźli się pod wpływem państwa wielkomorawskiego. W wyniku wojny polsko-niemieckiej w 1002 r. Bolesław Chrobry zajął Łużyce i na mocy pokoju zawartego w Budziszynie (1018 r.) wcielił je do Polski. W 1032 r. Łużyce opanowali na nowo Niemcy. W kolejnych wiekach tereny Łużyc przechodziły w różne władztwa, nierzadko agresywnie zwalczające elementy serbskiej kultury. Mimo tak nieprzychylnych okoliczności Serbołużyczanie zachowywali swoją unikalną tożsamość kulturową.

czwartek, 28 stycznia 2021

Ruiny Zamku Rogowiec (Grzmiąca, woj. dolnośląskie)

Ruiny Zamku Rogowiec, fot. Tomasz Kuran aka Meteor2017 (CC BY-SA 3.0)
Zamek Rogowiec, zlokalizowany jest we wschodniej części Gór Kamiennych na górze o tej samej nazwie (wys. 870 m n.p.m.). Jest to najwyżej położony zamek w Polsce. Widać stąd praktycznie całe Sudety Środkowe. Źródła pisane wskazują, że zamek Rogowiec (niem. Hornsberk) wzniósł książę świdnicki Bolko I pod koniec XIII w. W dokumentach z lat 1292 i 1299 wzmiankowany jest jego kasztelan Reinsko.

środa, 27 stycznia 2021

Rod, "Pòczuj kaszëbsczégò dëcha". Recenzja.


"Pòczuj kaszëbsczégò dëcha" to piąty album folkstepowej kapeli Rod z Wejherowa. Klimatem przypomina on poprzednią płytę pt. "Lelum Polelum", choć zauważalne są wyraźne zmiany na plus. Za najbardziej wyraziste przykłady należy podać wokal i teksty. Nie usłyszymy tu już Mieszka Weltrowskiego, jego miejsce zajął dotychczasowy basista i wokal towarzyszący, Sławomir Cichy, który - podobnie jak na "Lelum Polelum" - nadal jest odpowiedzialny za warstwę liryczną. Wypada on zdecydowanie lepiej od Weltrowskiego. Teksty są z kolei bardziej rozbudowane i nie uraczymy w nich już rymów częstochowskich. Trzeba przyznać, że Cichy się wyrobił.

sobota, 16 stycznia 2021

O słowiańsko-skandynawskim romansie, czyli recenzja albumu "Wykrot" kapeli Daj Ognia

Kapelę Daj Ognia po raz pierwszy usłyszałem na Rękawce w 2019 roku. Pamiętam, że zaimponowało mi wówczas to, że jej członkowie nie silili się na pozorne archaizowanie swojej muzyki, przez co ich brzmienie było bardziej autentyczne niż wielu innych zespołów zajmujących się odtwórstwem historycznym. Czerpanie bezpośrednio ze źródeł i ogrywanie tej muzyki w formach zbliżonych do ludowych pierwowzorów sprawdza się dużo bardziej niż próby grania na współczesną modłę z wykorzystaniem instrumentów dawnych. Za przykład niech posłuży Percival, kapela skądinąd dobra, jednak powszechnie błędnie utożsamiana z muzyką dawną, choć grająca całkiem współczesny folk z mocnymi wpływami muzyki gitarowej (tak, mowa o Percivalu "historycznym"). Jednak w przypadku grupy Daj Ognia również nie można powiedzieć, żeby grali oni w stu procentach klarowną muzykę dawną (o ile to w ogóle możliwe). Daj Ognia zdaje się być zawieszone w przestrzeni właśnie gdzieś pomiędzy muzyką wsi znaną z XIX-wiecznej etnografii i stosunkowo niedawnych nagrań terenowych a folkiem zgoła współczesnym. Pod tym kątem można więc powiedzieć, że istnieją pewne podobieństwa do kapel WoWaKin i Pokrzyk, choć może są to porównania nie do końca miarodajne. Z pewnością jednak Daj Ognia sprawdzi się doskonale na imprezie w klimatach odtwórstwa historycznego, wiejskiej potańcówce pod strzechą czy na festivalu kultury psychodelicznej.


Na Świętą Łucję 2020 odbyła się premiera albumu "Wykrot". Jak pisze sam zespół, "Gdy upada drzewo, pod wyrwanymi korzeniami tworzy się wykrot - brama do świata <<pod spodem>>. Wykorzenienie drzewa przez wiatr kojarzone jest z nadludzką interwencją i niszczycielskimi siłami natury. Z głębi sięgają chtoniczne siły, które dają początek nowym procesom, tworząc dom dla niezliczonej ilości stworzeń. (...) Gdy odchodzi tradycyjny folklor - tworzy się wykrot, a wśród próchniejących korzeni powstaje nowe życie...". Ten cytat doskonale rysuje nam obraz tego, czego możemy spodziewać się po znajdującej się na "Wykrocie" muzyce. Jest mrocznie (by nie powiedzieć chtonicznie), choć nie przesadnie. Jest tanecznie, choć momentami niepokojąco. Jest poważnie, lecz zespół nie ucieka od zabawy i wplatania swoistych żartów muzycznych.

Muzyka Daj Ognia nie jest jednak w pełni osadzona w tradycyjnym i rodzimym kontekście kulturowym. Stanowi ona swoistą mieszankę tradycyjnej muzyki Słowiańszczyzny (z naciskiem na Polskę) i Skandynawii. Te dwa żywioły splecione są tu ze sobą tak bardzo, że czasem ciężko rozróżnić skąd dana melodia pochodzi. Być może takie próby są pozbawione sensu.