poniedziałek, 31 grudnia 2018

Jarun, "Wziemiozstąpienie". Recenzja.

"Po ziemi czarnej wędruję zmierzchem
Snów szukam wśród prochów umarłych
Zielonym lasu oddycham cieniem
Drzew co na krwi mej wyrosły"
O "Wziemiozstąpieniu" (2012) krakowsko-nowosądeckiej kapeli Jarun napisano już wiele recenzji, mniej lub bardziej trafnych. Możliwe jest, że album ten znany jest również części naszych czytelników. Niemniej uważam, że warto bliżej przyjrzeć się tej płycie, zwłaszcza że niedawno doszło do wznowienia jej nakładu.


Jeśli chodzi o przypisanie muzyki znajdującej się na "Wziemiozstąpieniu" do jakichś ram gatunkowych jest to zadanie z pozoru niełatwe. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z black metal'em, tudzież z pagan metal'em, jednak owe "szufladki" nie opisują zawartości albumu w wystarczającym stopniu. Pojawia się tu parę niestandardowych elementów, na tyle wpływających na całokształt brzmienia, by móc pokusić się o dodanie kilku przedrostków w stylu "progressive", "alternative", a także "neofolk". Z resztą, w czeluściach internetu można znaleźć niemało opisów muzyki zespołu jako "folk metal", bądź "folk pagan metal" wraz ze zwracaniem uwagi na rzekome elementy muzyki tradycyjnej. Jednakże elementy tradycji jako takiej na albumie nie pojawiają się w ogóle. Jest to bardziej myślenie życzeniowe, w oparciu o współczesne, miejskie wyobrażenie o dawnych czasach. Z kolei sam zespół, z tego co się orientuję, nie patrzy przychylnym okiem na stawianie ich na jednej półce z kapelami folk pagan metal'owymi, poniekąd na przekór runicznemu logo, pogańskiemu idolowi na okładce, imieniu słowiańskiego boga wiosny w nazwie i tekstom, w których wyraźnie czuć pogańskiego ducha.

środa, 26 grudnia 2018

Kamil Kajkowski, "Mity, kult i rytuał. O duchowości nadbałtyckich Słowian". Recenzja.


"Mity, kult i rytuał. O duchowości nadbałtyckich Słowian" autorstwa Kamila Kajkowskiego to pierwsza publikacja z cyklu "Wszechnica Triglava". Autor, archeolog ze stopniem doktora i kustosz w Muzeum Zachodniokaszubskim w Bytowie, podjął się opisania wierzeń przedchrześcijańskich Słowian nadbałtyckich w odniesieniu do stanu badań archeologicznych posiłkując się źródłami pisanymi okresu wczesnego średniowiecza i sporadycznie źródłami etnograficznymi. Wynik jego pracy to dwanaście rozdziałów (z czego osiem to artykuły wcześniej wydane drukiem, niektóre z nich uzupełnione lub poprawione) ujętych w czterech częściach: "Przestrzeń", "Moc", "Człowiek" i "Zwierzę". Autor każde z tych zagadnień opisuje w sposób dokładny i przystępny, choć nie każdą kwestię można uznać za w pełni wyczerpaną (o czym później).

sobota, 15 grudnia 2018

Agnieszka Łukaszyk, "Wierzchowce bogów. Motyw konia w wierzeniach Słowian i Skandynawów". Recenzja.

Jak bliski dawnym Słowianom i Skandynawom był koń? Czy istnieje możliwość zrozumienia i pogodzenia z jednej strony jego roli powszechnie szanowanego boskiego ogiera, a z drugiej - ofiary makabrycznych mordów? Co wspólnego ze sobą mogą mieć przekazy o wierzchowcach hodowanych przy połabskich świątyniach pogańskich oraz opisy zwyczajów buriackich? Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć Agnieszka Łukaszyk, autorka książki pt. "Wierzchowce bogów. Motyw konia w wierzeniach Słowian i Skandynawów".


Agnieszka Łukaszyk, autorka publikacji, ukończyła Archeologię na Wydziale Historycznym UAM w Poznaniu, a obecnie jest pracownikiem Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy w oddziale Gród w Grzybowie. Ma w swoim dorobku artykuły w czasopiśmie "Archeologia Żywa". Związana jest również z odtwórstwem historycznym. Jej atutem, dostrzegalnym w omawianej publikacji, jest ostrożność w ferowaniu osądów, chroniąca przed uleganiem pociągającym, choć nie zawsze uzasadnionym interpretacjom źródeł. Przy tym jednak, biorąc na warsztat zarówno źródła pisane (obok stricte historycznych także etnograficzne), jak i znaleziska archeologiczne, wtłacza umiejętnie ich analizę w przyjazną Czytelnikowi narrację.

Prezentowana tu książka posiada przejrzystą budowę. Jej zaletą jest dokonywany na każdym etapie pracy podział źródeł na dwie grupy, dotyczące osobno Słowiańszczyzny i Skandynawii. Dzięki temu dają o sobie wyraźnie znać podobieństwa i różnice między obiema kulturami. Wspomniana symetria realizowana jest przy opisie poszczególnych typów źródeł. W osobnych zestawieniach ujęto przekazy mitologiczne, ofiary z koni, pochówki końskie, hippomancję, a także wykorzystanie motywu konia w sztuce (tu z podziałem na kilka kategorii: figurki, płaskorzeźba, biżuteria, wyroby z kości i inne). Ponadto wysunięcie na pierwszy plan Słowiańszczyzny pozwoliło Autorce lepiej uchwycić kwestię występowania pewnych zjawisk odrębnych na gruncie każdego z kręgów kulturowych (np. hippomancja).

Gooral, "Ethno Electro". Recenzja.

"W moim ogródecku 
Rośnie po listecku
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi"

Muzykę Goorala słyszało już wiele osób. Choć nie był on pierwszym, który postanowił połączyć elementy muzyki góralskiej z elektroniką, to jednak mu pierwszemu udało się zaistnieć szerzej również poza środowiskiem folkofilów. Dowodem na to jest chociażby dwukrotny występ na Woodstoku (z czego za drugim razem wraz z cepelią spod szyldu Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, pff...). I choć sam Gooral swoją muzykę zwykł nazywać ethno electro, co zaznaczył w tytule swojego solowego debiutu, to jednak to określenie zdaje się być dosyć obszerne (podpisać by tak można n.p. nowsze dokonania Południcy!, a tej do muzyki Goorala cokolwiek niezbyt blisko), a to co dostajemy na "Ethno Electro" można by precyzyjniej nazwać ukutym w czeluściach internetu określeniem folkstep (cicho liczę na głosy oburzenia wobec zadufania krytyków wiedzących lepiej od twórcy co twórca tworzy, w myśl co.in.'owskiego "To the critics", jednakże "folkstep w ethno electro zawiera się").

czwartek, 6 grudnia 2018

Święty Mikołaj biskup w tradycji wschodniej (Słowiańszczyzny)

Wśród wielu wyobrażeń świętych czczonych na wschodniej Słowiańszczyznie ikony świętego Mikołaja zajmują szczególne miejsce. Niektórzy zachodni podróżnicy widząc jego ogromny kult utrzymywali wręcz, że na Rusi święty Mikołaj jest czczony tak, jak gdyby był co najmniej trzecią osobą Trójcy Świętej.

Hagiograficzna ikona św. Mikołaja z szesnastoma scenami z jego życia,
XIV wiek, Muzeum Rosyjskie w Sankt-Petersburgu (domena publiczna).
Święty Mikołaj: prawdziwa historia
Kojarzący się nam obecnie najczęściej ze świętami Bożego Narodzenia Mikołaj z Miry Licyjskiej, znany także jako Mikołaj z Bari, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych świętych, czczonych zarówno przez katolików, jak i prawosławnych. O samym Mikołaju wiadomo jednak niewiele. Według legend hagiograficznych święty żył na przełomie III i IV wieku i był biskupem miasta Mira w Licji w Azji Mniejszej i wsławił się cnotliwym życiem, pomocą najuboższym i licznymi cudami. Żadne dokumenty kościelne z epoki nie wspominają jednakże o takiej postaci. Jeżeli Mikołaj byłby rzeczywiście biskupem Miry Licyjskiej, z racji pełnionej funkcji powinien był uczestniczyć w soborach kościelnych, m.in. w soborze nicejskim z 325 roku, żadne akta synodalne nie wymieniają go zaś wśród uczestników.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Kaszubskie upiory, czyli czego bać się nocą na Kaszubach

Kaszubi, jako lud religijny, nie bali się naturalnej śmierci. Pojmowali ją jako "próg wieczności" bądź "powrót do rodzinnych stron". Lęk wywoływały nocne demony, które dusiły bądź zjadały żywych. Aby się przed nimi ustrzec, odprawiano obrzędy nie zawsze w pełni zgodne z nauką Kościoła. Nocą na Kaszubach rządziła "trupia ekipa": wieszczy, łopi i mora.

Pusta noc to obrzęd czuwania przy zmarłym w noc przed pochówkiem, w czasie której zgromadzeni śpiewają pieśni żałobne. W niektórych rejonach Kaszub wypadało, aby rodzina zmarłego ugościła żałobników przynajmniej jednym posiłkiem. Aby okazać szacunek zmarłemu, zapewnić mu spokój oraz strzec żałobników przed ewentualnym obudzeniem się wieszczego, otwartą trumnę stawiano w oddzielnym pomieszczeniu. Na zdjęciu śpiewnik pod redakcją ks. Jana Perszona wykorzystywany podczas pustych nocy (fot. "Magnawik, na licencji CC BY-SA 3.0 unported)
Najbardziej przerażającym bohaterem wierzeń kaszubskich był wieszczy, nieraz utożsamiany z inną "śmiertelną personą": łopim, czyli upiorem. Mógł on pojawić się na świecie,t gdy na świat przychodziło dziecko urodzone w czepku (to jest w nienaruszonych błonach płodowych). W kulturze Słowian uważano to za oznakę przyszłego szczęścia, na Kaszubach jednak wróżyło to coś zgoła odmiennego. Aby zapobiec przyszłemu przeistoczeniu się nowego członka rodziny w wieszczego, czepek palono, ścierano na proszek i podawano dziecku razem z mlekiem matki, wspomniany upiór miał bowiem zjadać własne ciało. Tuż po śmierci podnosił się on z martwych i pożerał swoje zwłoki, a potem swoich żywych krewnych. "Po zjedzeniu ich wszystkich wściekła żarłoczność przenosi się na dzwony kościelne, zaczyna w nie bić i tam, dokąd niesie się ich dźwięk, wymiera wszystko, duży czy mały, stary czy młody człowiek" ("Niemcy o Kaszubach w XIX wieku...", s. 80).