Natalia Zacharek, "Kociewskie demony ludowe" Stowarzyszenie Inicjatyw Twórczych Manowce, 2019, 70 stron. |
Z pewnych bliżej nieznanych powodów Kociewie nie cieszyło się takim zainteresowaniem etnografów jak pozostałe regiony, a zwłaszcza jak sąsiadujące z nim Kaszuby. Być może właśnie dlatego Natalia Zacharek postanowiła napisać książkę "Kociewskie demony ludowe", do której przygotowania posłużyła jej nieliczna literatura etnograficzna traktująca o tym regionie i przeprowadzone przez nią w okresie 2 czerwca - 30 listopada 2019 roku badania terenowe.
Przyznam szczerze, że byłem nastawiony do tej pozycji bardzo pozytywnie. Wpłynęły na to różne czynniki, takie jak zapowiedzi książki, czy wypowiedzi samej autorki na antenie polskiego radia (posłuchaj - dostęp: 29 maja 2020). Jednocześnie moje oczekiwania nie były wygórowane, więc byłem gotów machnąć ręką na ewentualne potknięcia. Jednakże lektura "Kociewskich demonów..." była pod pewnymi względami bardzo zaskakująca. Dlatego też w niniejszej recenzji znajdzie się trochę pochwał, a także niemało czepialstwa.
Autorka to etnograf, doktorantka wydziału etnologii Uniwersytetu Wrocławskiego, co teoretycznie przekładać powinno się na wysoką jakość książki. Jeśli chodzi o wartość merytoryczną, to rzeczywiście tak jest, jednakże mamy raczej do czynienia z książką popularno-naukową niż z dokładnym studium etnograficznym. Na (zaledwie!) siedemdziesięciu stronach odnajdujemy pokrótce omówione takie kwestie jak np. dawna wizja świata kociewskiej wsi, magiczne spostrzeganie rzeczywistości, istotę postaci demonicznych, czy zachowania apotropeiczne oraz charakterystykę poszczególnych kociewskich demonów. Wśród nich spotkamy między innymi takie demony jak: Borova Ćotka, Dedko, Rokita, morska panna, Farmazon, Kolera, Mora, czy Strzyga. Dowiemy się jak wyglądają, jaki zakres zachowań przejawiają i jakie historie się za nimi kryją. Na kartach książki pojawiają się również piękne ilustracje Joanny Wilczyńskiej przedstawiające wybrane demony (Borova Ćotka, Smantek, morska panna i Farmazon).
Nim przejdziemy do całkowitego czepialstwa, zwrócę uwagę na bardzo niewielką ilość przypisów. Te z kolei odnoszą się tylko do pochodzenia cytowanych fragmentów, zasięgniętych z innych, nielicznych publikacji na temat Kociewia. Trochę tych przypisów brakuje, zwłaszcza przy przedstawianiu ludowego sposobu spostrzegania świata, a także bardziej ogólnych ustaleniach etnologii, czy przy porównywaniu demonologii kociewskiej z kaszubską.
Zastanawia też ujęcie Rokity w ramach omawiania "Demonów wodnych mamiących ognikami". Równie dobrze można by go omówić wśród pojawiających się kilka stron później diabłów, tudzież - co wydaje mi się bardzo sensownym rozwiązaniem - jako całkowicie odrębną postać. Również zrównanie Baby Jędzy z wiedźmami nie wydaje się być trafną decyzją, jednakże nie otrzymujemy wyjaśnienia czy wiąże się to z wierzeniami Kociewiaków, czy też jest to własna projekcja autorki.
Mimo to, po książkę tę warto sięgnąć, zwłaszcza, gdy ktoś szuka niezbyt wymagającego, lecz wciągającego opracowania dotyczącego demonologii ludowej. "Kociewskie demony ludowe" to właściwie książka na jeden wieczór.
Teraz nastał czas na czepialstwo. Tych, których nie obchodzi kwestia źle przeprowadzonej korekty tekstu, mogę uprzedzić, że w dalszej części recenzji nie pojawia się nic szczególnie istotnego i nie muszą zostawać do końca. Nim jednak zacznę przytaczać przykłady, muszę zaznaczyć dwie kwestie: 1) Do napisania niniejszej recenzji posłużył mi pdf z zawartością książki udostępniony na profilu autorki na portalu academia edu (dostęp: 29 maja 2020). Być może wersja puszczona do druku jest pozbawiona błędów, które wymienię; 2) Gdy natknę się na jakieś błędy językowe, składniowe, interpunkcyjne, czy zwykłe literówki, zazwyczaj nie biorę ich pod uwagę przy ocenianiu książki, gdyż nie wpływają one na jej wartość. Na ogół bowiem mowa o dwóch-trzech takich błędach na trzysta albo więcej stron. W tym wypadku błędów naliczyłem 30 na zaledwie 70 stron, choć wcale ich celowo nie szukałem. Wpływa to znacząco na jakość lektury i każe zastanawiać się, czy pani Edyta Kasprzyk, wymieniona w książce jako odpowiedzialna za korektę, faktycznie wykonała swoją pracę.
A oto i błędy:
Nim przejdziemy do całkowitego czepialstwa, zwrócę uwagę na bardzo niewielką ilość przypisów. Te z kolei odnoszą się tylko do pochodzenia cytowanych fragmentów, zasięgniętych z innych, nielicznych publikacji na temat Kociewia. Trochę tych przypisów brakuje, zwłaszcza przy przedstawianiu ludowego sposobu spostrzegania świata, a także bardziej ogólnych ustaleniach etnologii, czy przy porównywaniu demonologii kociewskiej z kaszubską.
Zastanawia też ujęcie Rokity w ramach omawiania "Demonów wodnych mamiących ognikami". Równie dobrze można by go omówić wśród pojawiających się kilka stron później diabłów, tudzież - co wydaje mi się bardzo sensownym rozwiązaniem - jako całkowicie odrębną postać. Również zrównanie Baby Jędzy z wiedźmami nie wydaje się być trafną decyzją, jednakże nie otrzymujemy wyjaśnienia czy wiąże się to z wierzeniami Kociewiaków, czy też jest to własna projekcja autorki.
Mimo to, po książkę tę warto sięgnąć, zwłaszcza, gdy ktoś szuka niezbyt wymagającego, lecz wciągającego opracowania dotyczącego demonologii ludowej. "Kociewskie demony ludowe" to właściwie książka na jeden wieczór.
Teraz nastał czas na czepialstwo. Tych, których nie obchodzi kwestia źle przeprowadzonej korekty tekstu, mogę uprzedzić, że w dalszej części recenzji nie pojawia się nic szczególnie istotnego i nie muszą zostawać do końca. Nim jednak zacznę przytaczać przykłady, muszę zaznaczyć dwie kwestie: 1) Do napisania niniejszej recenzji posłużył mi pdf z zawartością książki udostępniony na profilu autorki na portalu academia edu (dostęp: 29 maja 2020). Być może wersja puszczona do druku jest pozbawiona błędów, które wymienię; 2) Gdy natknę się na jakieś błędy językowe, składniowe, interpunkcyjne, czy zwykłe literówki, zazwyczaj nie biorę ich pod uwagę przy ocenianiu książki, gdyż nie wpływają one na jej wartość. Na ogół bowiem mowa o dwóch-trzech takich błędach na trzysta albo więcej stron. W tym wypadku błędów naliczyłem 30 na zaledwie 70 stron, choć wcale ich celowo nie szukałem. Wpływa to znacząco na jakość lektury i każe zastanawiać się, czy pani Edyta Kasprzyk, wymieniona w książce jako odpowiedzialna za korektę, faktycznie wykonała swoją pracę.
A oto i błędy:
- strona 10 - "Dzięki opracowaniom etnograficznym można z dużym prawdopodobieństwem zrekonstruować dawną codzienność ludową wizję świata, która prezentowała się niczym baśniowa rzeczywistość – była pełna znaczeń i głębokiej symboliki".
- strona 15 - "Kontekst progu w dawnej wierzeniowości został poruszony dlatego, że powszechnym w całej Polsce zabiegiem ochronnym było pogrzebanie ciała zmarłego pod progiem domu, by po śmierci nie błąkał się między światami, nie mogąc zaznać spokoju. Pogrzeb odbywał się zawsze przed chrztem dziecka. Wierzono, że duch niemowlęcia zostawał w obrębie gospodarstwa, pełniąc funkcję ducha ochronnego" - skoro mowa o grzebaniu pod progiem nieochrzczonego dziecka, to warto by sprecyzować to już w pierwszym zdaniu, gdyż tak wynika, że grzebanie pod progiem dowolnego zmarłego odbywa się przed chrztem dziecka.
- strona 20 - "Istotnym aspektem pojawiania się postaci demonicznych w dawnej rzeczywistości wiejskiej były pozostałości wiary w kult przodków" -> to obiekty wiary obejmuje się kultem, a nie kult obejmuje się wiarą. Tym samym mowa raczej o "pozostałościach kultu przodków".
- strona 21-22 - "przed śmiercią należało pożegnać się z całym światem, załatwić uprzednio wszystkie ziemskie sprawy i przekazać cały dobytek o zmianie gospodarza" -> "powiadomić".
- strona 22 - "obynie" -> "oby nie".
- strona 26 - "Do pracy nad publikacją przeprowadzone zostały także badania terenowe na wsiach Kociewia, realizowanych w okresie od 2 czerwca do 30 września 2019 roku" -> powinno być [badania] "realizowane".
- strona 27 - "Wiara w owe postaci wynikają z odmiennego i niezrozumiałego dziś postrzegania świata" -> "wynika".
- POWTÓRZENIE: s. 26 - "Postaci demoniczne i związane z nimi wizerunki w kociewskiej kulturze ludowej są zaprezentowane w porządku alfabetycznym"; s. 27 - "Te postaci, które przetrwały do początku XX wieku w publikacjach badaczy, oraz współczesne świadectwo istnienia demonów, została poniżej sklasyfikowana w porządku alfabetycznym".
- strona 27 - "Te postaci, które przetrwały do początku XX wieku w publikacjach badaczy, oraz współczesne świadectwo istnienia demonów, została poniżej sklasyfikowana w porządku alfabetycznym" -> [postaci] "zostały".
- strona 37 - "usłyszał a sobą" -> "usłyszał za sobą".
- strona 37 - "Za chwilę wóz zawrócił z piekielny, hałasem i znikł w oddali" -> "piekielnym".
- strona 39 - "Do częstych praktyk zmarłych matek należało przychodzenie do żyjących niemowląt i karmienie je piersią" -> "ich".
- strona 41 - "Jeśli tuman kurzu wzbijał się po powietrze na kształt wiru (patrz: srul), wierzono, że to czart goni duszyczki" -> "w powietrze".
- strony 45-46 - "W opowieściach Kociewiaków ani w materiałach źródłowych nie zachowały się żadne środki ochronne, ani szczegóły działania tej tajemniczej personifikacji epidemii, które przestały pojawiać się w regionie po upowszechnieniu medycyny akademickiej" - brak przecinka przed "ani", co zastanawia, gdyż w tym samym zdaniu ponownie pojawia się taka sytuacja i interpunkcja została tam zastosowana prawidłowo.
- strona 46 - "Wzmacniano także granice orbis interior zamykając bramę, czy płotów, którymi niektóre wsie były otoczone, jednak częstokroć praktyki te spełzały na niczym wobec nadejścia ostateczności" - co z tymi płotami? Jeśli zamykano je również, to powinno być [zamykając] "płoty".
- strona 46 - "Relacje ofiar oraz dokładna charakterystyka działania nie pozostawiała wątpliwości, co do jej istnienia na kociewskiej wsi" -> "nie pozostawiały".
- strona 46 - "a przekonanie w jej istnienie potwierdzone były niezależnie od statusu społecznego oraz wykształcenia" -> "przekonanie o jej istnieniu potwierdzone było".
- strona 46 - "Dawniej nie znano definicji paraliżu sennego, a w odpowiedzi na tę powszechną przypadłość, nocną pojawiła się mora" -> niepotrzebny przecinek.
- strona 47 - "Uważano wówczas, że dusza mogła podróżować po okolicy bez udziału świadomości osoby śniącej. Czasem nie <<mogła się powstrzymać>> od <<męczenia>> śniących. Większość śniących nie potrafiła kontrolować swojej ulatującej z ciała duszy, która w niektórych przypadkach, jak wierzono, mogła atakować lub męczyć innych śniących" -> trzy zdania, cztery razy użyte słowo "śniący".
- strona 47 - "Uważano, że taką postacią półdemoniczną mogła się nią stać kobieta, która m.in. miała siedem córek lub stawała się nią jedna z owych córek" -> "mogła się stać kobieta". Nie ma sensu wskazywać na "nią", skoro wcześniej już to podano ("taką postacią").
- strona 47: "We wszystkich natomiast przypadkach męczenia przez tego demona, zmorą była kobieta" -> "Natomiast we wszystkich...".
- strona 48 - "w miejscu wyrzucenia ogryzki pojawiały się <<świeżo ogryzione>> ludzkie kości" -> "ogryzka".
- strona 49 - "Ich działanie wiązało się ze strachem, paraliżem ciała i odczuwalnym ciężarem na klatce piersiowej, i nie powodowało długofalowych skutków" - niepotrzebny przycinek przed "i".
- strona 50 - "...wodnej zmory,myrchy..." - brak spacji.
- strona 50 - "Przekonanie o istnieniu skrzatów w chatach i lasach oraz troska o niepowszechne było w całej Polsce" - [przekonanie i troska] "o nie powszechne były...".
- strona 52 - "niechrzeczńców" -> "niechrzczeńców".
- strona 52: - "...wyobrażany był, jako kometa..." - niepotrzebny przecinek.
- strona 54 - "Po drodze do domu wysypała nikomu niepotrzebne plewy na pole, w domu zaś te, które okruszki, które zostały na fartuchu, zamieniły się w dukaty" -> tu już nawet nie bawię się w poprawianie tego.
- strona 54 - "dlatego,że" - brak spacji.
- strona 63 - "Były tak wysokie, że mogły usiąść nad jeziorem Żarnowieckim, gdzie jeden siedział po stronie krokowskiej drugi po stronie gniewińskiej i podawały sobie tabakierę przez jezioro" - brak przecinka -> "jeden siedział po stronie krokowskiej, drugi po stronie gniewińskiej".
Nie wspomnę już o zwykłych błędach edytorskich. Oczywiście - co należy wyraźnie podkreślić - wszystkie te błędy nie wpływają na jakość merytoryczną omawianej pozycji.
Na brodę Odyna, ależeś wyliczankę zrobił. Warto, skoro nie wpływają na wartość merytoryczną?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy warto. Na ogół takich rzeczy nie robię. Tutaj jednak było tego na tyle dużo, że chyba niewłaściwym byłoby przejść obok tego obojętnie. Kto wie, może zauważy to ktoś, kto zauważyć powinien i przy następnych książkach dopilnuje pewnych rzeczy bardziej?
UsuńWarto było. Uważam, że to jest dowód dla autora, że ludzie czytają, czytają uważnie i że czytającymi są osoby, które cenią i szanują: i siebie i autorów.
OdpowiedzUsuń