piątek, 29 marca 2019

Zaślubiny Polski z morzem: ile było "ślubów" z Bałtykiem?

Zaślubiny Polski z morzem kojarzą nam się przede wszystkim z gestem generała Hallera w 1920 roku, czasem zaś też z uroczystością w Kołobrzegu w marcu 1945 roku. Wydarzeń tych w naszej XX-wiecznej historii było jednak więcej.

Wojciech Kossak, "Zaślubiny Polski z morzem" (domena publiczna)
Pomysł, by porozbiorowa Polska otrzymała ponownie dostęp do Bałtyku był nierozłączny z samą propozycją uznania naszej ojczyzny za niepodległą po zakończeniu I wojny światowej. Gdy cichły ostatnie jej odgłosy, 3 czerwca 1918 roku Anglia, Francja i Włochy wydały wspólną deklarację: "utworzenie zjednoczonego i niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza stanowi jeden z warunków trwałego i sprawiedliwego pokoju oraz rządów prawa w Europie". Zapis na temat dostępu Polski do morza pojawił się też w podpisanym 28 czerwca 1919 roku Traktacie wersalskim. Przewidziano w nim dla Polaków około 140 kilometrów wybrzeża, od Sopotu po Jezioro Żarnowieckie, wyłączono jednak Gdańsk, który jako wolne miasto miał pozostać pod protekcją Ligi Narodów. Już sama wieść o traktacie wywołała falę radości wśród Polaków, którzy mieli spontanicznie rzucać się w fale z otwartymi ramionami, jakby na "powitanie" Bałtyku.

czwartek, 28 marca 2019

Thy Worshiper, "Klechdy". Recenzja.

"Klechdy" to piąta (nie licząc dem) płyta kultowej formacji Thy Worshiper. Jest to zarazem trzecia płyta, na której zespół porusza się po wdzięcznych obszarach folk pagan metalu. Słuchając jej wybierzemy się w kontynuację podróży rozpoczętej w 2014 roku albumem "Czarna dzika czerwień". Tym samym, jeśli ktoś nie polubił "Czarnej dzikiej czerwieni" i późniejszej "Oziminy" to do "Klechd" tym bardziej się nie przekona, a dalsza lektura niniejszej recenzji będzie dla takiej osoby tylko stratą czasu.


Gdybym miał spróbować zaklasyfikować jakoś jednoznacznie i precyzyjnie muzykę przedstawioną na "Klechdach" rzekłbym, że to pomysł całkowicie chybiony. Miast tego napiszę, jak przy dwóch poprzednich albumach, że jest to nieoczywista i nieszablonowa hybryda folku i black (czy też raczej pagan) metalu. Poszczególne składowe zazębiają się tu jednak jeszcze bardziej, tak, że niemożliwym jest wychwycenie gdzie kończy się jedno, a gdzie zaczyna drugie. Jest to zdecydowana zaleta tej pozycji oraz wyznacznik jakości na scenie folk metalowej, gdzie wiele kapel gra jedynie metal z akompaniamentem skrzypiec albo folk z akompaniamentem przesterowanych gitar i perkusji.

sobota, 9 marca 2019

Grodzisko w Pszczewie, woj. lubuskie

Nieduże grodzisko stożkowate z późnego średniowiecza - pozostałość prawdopodobnie siedziby urzędnika biskupiego z XIII-XV w., obecnie pełniące funkcję punktu widokowego.

Pszczew, grodzisko - widok od zachodu, stan na 2016 r. (fot. Krzysztof Garbacz; w ramach licencji CC BY-NC-ND 3.0)
Usytuowanie i opis
Grodzisko, zwane Górą Wieżową i Schneckenberg, położone w północnej części Pszczewa, przy zachodnim brzegu jeziora Pszczewskiego, obok plebanii.

Grodzisko w Pszczewie to obiekt w postaci wysokiego stożka, pierwotnie od zachodu otoczone rowem, od wschodu sąsiadujące z jeziorem. Średnica u podstawy wynosi około 45 m. Wymiary stożka na szczycie wynoszą około 15 x 20 m, zaś jego wysokość 15-20 m. Przed badaniami wykopaliskowymi i urządzeniem punktu widokowego w górnej części były widoczne zniszczenia rowami strzeleckimi. Obecnie z punktu widokowego rozciąga się widok na jezioro i część Pszczewa z zabytkową plebanią znajdującą się w jego bezpośrednim sąsiedztwie.

czwartek, 7 marca 2019

Paweł Szczepanik, "Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity". Recenzja.


"Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity" autorstwa Pawła Szczepanika to druga książka wydana w ramach serii "Wszechnica Triglava". Autor, doktor nauk humanistycznych w zakresie archeologii i etnolog, przygląda się w niej szeroko rozumianym słowiańskim zaświatom. Wg recenzenta prof. Wojciecha Chudziaka cytowanego na okładce, książka ta jest napisana językiem przystępnym, umożliwiającym lekturę osobom mniej przygotowanym merytorycznie. Muszę nie zgodzić się z tą opinią, gdyż pomimo przejrzystego formułowania zdań Szczepanikowi zdarza się używać słownictwa zmuszającego postronnego czytelnika do sięgnięcia po słownik. Dodatkowym utrudnieniem zdecydowanie jest cytowanie różnych źródeł w językach oryginalnych (w j. rosyjskim, angielskim i łacińskim) nie podejmując próby ich przetłumaczenia. Dla opracowania naukowego nie jest to wada, jednak dla książki pretendującej do miana popularno-naukowej jest to nie lada problem. Niemniej jednak, pomimo tych drobnych mankamentów warto przeczytać tę pozycję, gdyż stanowi stanowczy krok w poznaniu religii dawnych Słowian przy zachowaniu wymaganej rzetelności.

wtorek, 26 lutego 2019

Żywiołak, "Wendzki sznyt". Recenzja.

"Więc kochaj mnie nieprzytomnie
Bym mogła znowu powrócić
W skrzydłach wieczności przylecieć
By się zatracić w tobie
 

Więc kochaj mnie nieprzytomnie
Bym ci się mogła opierać
W skrzydłach wieczności powrócić
I w twych ramionach umierać"
Najnowszy album Żywiołaka, "Wendzki sznyt", jest pozycją cokolwiek niejednoznaczną i pokusiłbym się o stwierdzenie, że również kontrowersyjną. Z jednej strony kapela roztacza nam swoją autorską wizję fantastycznej Słowiańszczyzny, z drugiej zaś jesteśmy przez zespół częstowani cytatami z kronik i innych źródeł dotyczących słowiańskich ludów doby wczesnego średniowiecza. Ta niejednoznaczność jest zarówno tym, za co można ów album pokochać, jak i tym, za co można chcieć go odłożyć na półkę i już więcej do niego nie wracać. Mi osobiście bliżej do tej pierwszej opcji.


"Wendzki sznyt" rozpoczyna się tam, gdzie skończyły się "Pieśni pół/nocy", tj. w motywie z utworu "Po morze" zamykającego poprzedni album. "Christiana mare", której tekst został napisany na podstawie "Troi północy" Zofii Kossak i Zygmunta Szatkowskiego (tej książce poświęcimy zapewne osobny wpis) i "Polskich tradycji morskich" Hieronima Kroczyńskiego, opowiada głosem Roberta Wasilewskiego o strasznych nieszczęściach, których doświadczyć mieli Żydzi zamieszkujący Moguncję, Wormację, Trewir i Bawarię z winy ekspansywnego chrześcijaństwa. Niestety zweryfikowanie padających w tym utworze informacji lub chociaż określenie ich potencjalnej wiarygodności i prawdopodobieństwa leży poza moimi kompetencjami. Niemniej jednak, takie rozpoczęcie albumu doskonale zarysowuje nam klimat, w jakim utrzymana będzie reszta kompozycji.

czwartek, 21 lutego 2019

"U was księża dziesięciny biorą, nasi kapłani zaś utrzymują się, jak my wszyscy, pracą własnych rąk". O słowach, które nie padły.

Otton z Bambergu nawracający mieszkańców Wolina, obraz z empory w kościele
św. Michała w Bambergu wykonany w 1628 roku  (domena publiczna).
W obiegu internetowym, zazwyczaj w postaci obrazkowych memów, krąży pewien domniemany fragment "Żywotu świętego Ottona":
"U was, chrześcijan, pełno jest łotrów i złodziei; u was ucina się ludziom ręce i nogi, wyłupuje oczy, torturuje w więzieniach; u nas, pogan, tego wszystkiego nie ma, toteż nie chcemy takiej religii! U was księża dziesięciny biorą, nasi kapłani zaś utrzymują się, jak my wszyscy, pracą własnych rąk"
Te niezwykle ciekawe słowa miał usłyszeć sam św. Otton z Bambergu od przedstawicieli szczecińskiej starszyzny w czasie jego drugiej wyprawy misyjnej. Jednakże w samym "Żywocie świętego Ottona" przytoczony fragment prezentuje się nieco inaczej, a ostatnie zdanie nie pada w ogóle:
"Ludzie odpowiedzieli: <<Cóż takiego mamy z tobą uczynić? Nie porzucimy praw naszych ojców, jesteśmy zadowoleni z religii, którą posiadamy. Wśród Chrześcijan są złodzieje i rabusie oraz ci, którzy (za swoje zbrodnie) zostali pozbawieni stóp i oczu. Wszystkie rodzaje przestępstw i kar można u nich spotkać, a jeden Chrześcijanin przeklina innego Chrześcijanina. Niech ta religia jest daleko od nas!>>"
Popularność przekręconego cytatu da się łatwo wytłumaczyć antykościelnymi nastrojami panującymi wśród części, nazwijmy ich umownie, słowianofilów. Niestety, co znamienne, nieprawidłowy cytat jest bezrefleksyjnie przytaczany również na różnych forach historycznych.

sobota, 16 lutego 2019

Tradycje zapustne: Podkoziołek

M. Andriolli, "Wodzenie kozy", XIX wiek (domena publiczna)
Podkoziołek to zwyczaj zapustny kultywowany w zachodniej Polsce. Laik może postrzegać go jako tańce kobiet, zwykle wolnego stanu, z mężczyznami, przy akompaniamencie muzyki, przed figurą zwaną podkoziołkiem. Pełna forma tego ludowego obrzędu nie zachowała się do naszych czasów. W większości wsi, w których kiedyś podtrzymywano tę tradycję, przerodziła się ona w zwykłą wiejską zabawę taneczną. Jej bogata symbolika niemal zanikła. Oprócz nazwy wyłącznie data może świadczyć dziś o tym, że chodzi wciąż o ten sam zwyczaj. Współczesne potańcówki podkoziołkowe odbywają się tuż przed Wielkim Postem.

W 1933 roku profesor Bożena Stelmachowska kompleksowo opisała wciąż dość żywą wówczas tradycję. Nawiązała głównie do tomów Oskara Kolberga, do miesięcznika geograficzno-etnograficznego "Wisła", do relacji Józefa Lipińskiego oraz do własnych badań terenowych. Są to materiały umożliwiające całkiem dokładną rekonstrukcję Podkoziołka. Pozwalają one przyjrzeć się temu, jak zwyczaj ten zmieniał się i zatracał swoje cechy oraz jak na przestrzeni lat zmniejszał się jego zasięg. W niniejszym tekście przedstawiamy jedynie obrzęd w najpełniejszej odnotowanej postaci. Należy jednak pamiętać, że jego wariantów istniało wiele, wizja zamieszczona w niniejszym artykule jest więc jedynie pewną generalizacją na ich temat.