poniedziałek, 4 grudnia 2017

Thy Worshiper, "Czarna dzika czerwień". Recenzja.

Wrocławski zespół Thy Worshiper zdążył zyskać uznanie w środowisku black metal'owym dotychczasowymi produkcjami. Formacja tkwiła jednak w niejakim zawieszeniu z powodu emigracji wokalisty, Marcina Gąsiorowskiego, do Irlandii. Tam po jakimś czasie zespół uległ nieoficjalnej reaktywacji (nieoficjalnej, gdyż oficjalnie nigdy nie doszło do zawieszenia jego działalności), by w 2013 r. zaprezentować nam nowy album w odmiennym niż dotąd klimacie.


"Czarna dzika czerwień" zaskoczyła wszystkich obecnością etnicznych bębnów i okołofolkowym śpiewem Anny Malarz. Choć nie wszyscy się ze mną zgodzą, uważam że zmiana obranej stylistyki na bardzo nietypowy folk pagan metal była dla zespołu zmianą na lepsze.

Napisać, że "Czarna dzika czerwień" jest kolejnym folk metal'owym albumem, jakich wiele byłoby nieporozumieniem. To co Thy Worshiper oferuje na tym krążku jest wyjątkowe w każdym calu. Produkcja ta nie jest klasycznym połączeniem folku i metalu. Jest to bardzo nieoczywista hybryda tych składowych. Widać, że zespół nie boi się eksperymentować i ryzykować. I dobrze, bo takie ryzyko potrafi przynieść bardzo niespodziewany plon.



Mógłbym napisać czym charakteryzują się i wyróżniają poszczególne utwory, lepiej jednak potraktować je jako spójną całość. A "Czarna dzika czerwień" jest taką spójną całością. To muzyczna podróż po zupełnie nowym, wykreowanym przez zespół świecie. A z resztą! Musicie sami to usłyszeć! Ocena końcowa: 10/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz