wtorek, 3 maja 2022

Bohdan Baranowski, "Ludzie Gościńca w XVII i XVIII wieku". Recenzja.

Wznowienia Repliki budzą rozbieżne emocje, zwłaszcza w perspektywie wątpliwej etyki wydawniczej, jednak nie można nie docenić, że dzięki nim współczesny czytelnik jest w stanie poznać pozycje dobre, lecz dziś już nieco zapomniane i trudno dostępne. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku książki "Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku" Bohdana Baranowskiego, która po raz pierwszy ukazała się w 1986 roku.

Bohdan Baranowski, "Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku",
Wydawnictwo Replika, Poznań 2021, 352 strony.
"Ludzie gościńca..." to książka poświęcona - jak wskazuje sam tytuł - wszelkiego rodzaju wędrowcom, jakich można było spotkać na XVII- i XVIII-wiecznych traktach: ludziom luźnym, kuglarzom, wędrownym rzemieślnikom, pielgrzymom, maruderom, zbójcom, złodziejom, prostytutkom, a nawet handlarzom żywym towarem. Pod wieloma względami wydaje się być ona rozwinięciem starszej pozycji tegoż autora, czyli "O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach..." (1978). Za materiał źródłowy posłużyły Baranowskiemu głównie księgi miejskie, zawierające opisy przebiegów procesów sądowych, w tym liczne i często bardzo obrazowe zeznania oskarżonych. Być może właśnie dlatego rzeczywistość przedstawiona w "Ludziach gościńca..." wydaje się przede wszystkim groźna i ponura, niemal pozbawiona jasnych stron życia.

Omawiana pozycja ma charakter popularnonaukowy. Baranowski użył w niej przystępnego języka, a także przytoczył mnóstwo opisów faktycznych zdarzeń czy życiorysów konkretnych jednostek, co sprawia, że czytelnikowi łatwiej zanurzyć się w ukazanym świecie. Pomaga w tym również odpowiednie nakreślenie tła historycznego i społeczno-prawnego, które umocowuje treść książki we właściwym kontekście. Narracja jest wartka i ani przez moment nie nuży. Choć "Ludzie gościńca..." przyglądają się w większości społecznemu marginesowi, to przedstawiony świat oraz życie ówczesnych ludzi momentami wydają się całkiem pociągające. Trzeba jednak pamiętać, że były to czasy trudne, pozbawione wielu wygód, które my, współcześni, traktujemy jako coś oczywistego, nie zwracając na nie zbytniej uwagi.

"Ludzie gościńca..." to pozycja stanowiąca również dobrą lekturę uzupełniającą dla wszystkich zainteresowanych zagadnieniem obcości i liminalności w kontekście kultury polskiej i szerzej - słowiańskiej. Dlatego też śmiało stawiam ją w jednym szeregu z książkami odnoszącymi się do zgoła odrębnych tematów: "Znachorem..." Zbigniewa Libery, "Naznaczonymi od Pana Boga..." Olgi Zadurskiej, "Mitycznymi obcymi..." Tomasza Kalniuka czy "Na rozstajnych drogach, około północy..." Piotra Braszaka.

Przy omawianiu wznowienia Repliki nie może zabraknąć również kilku słów dotyczących wydania. Jakkolwiek o ile tym razem okładka (w moim prywatnym, subiektywnym odczuciu) nie razi kiczowatością i infantylnością, o tyle pozostałe zarzuty obecne przy innych pozycjach z serii "Wierzenia i zwyczaje" tutaj również się pojawiają. Wydawnictwo znów jakby zapomniało wspomnieć, że czytelnik ma do czynienia ze wznowieniem książki sprzed kilku dekad. Nie jest to może jednak aż tak rażące, ponieważ w biogramie autora pojawia się informacja o jego śmierci w 1993 roku. Ponownie zabrakło bibliografii wyszczególnionej na końcu książki. Skład również sprawia, że włos jeży się na głowie. Za przykład niech posłuży słowo "Zambsk" (fragment nazwy miejscowości Zambski Kościelne w dopełniaczu), które na stronie 344 zostało... rozbite na dwa wersy (SIC!). Za takie błędy osoba odpowiedzialna za skład powinna już dawno pożegnać się ze swoim stanowiskiem. Niemniej nie łudzę się. Co więcej, spodziewam się kolejnych tego typu błędów w następnych wznowieniach Repliki. Pomimo tych wad wydawniczych zdecydowanie polecam tę pozycję, gdyż broni się ona swą treścią.

Zobacz także:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz