sobota, 16 listopada 2019

Percival Schuttenbach, "Dzikie pola". Recenzja.


"Dzikie pola" to (nie licząc oczywiście albumów Percivala folkowego) piąty longplay kapeli Percival Schuttenbach i zarazem pierwszy nagrany po odejściu ze składu Joanny Lacher i Christiny Bogdanovej. Chciało by się powiedzieć, że ich brak nijak nie wpłynął negatywnie na twórczość zespołu, wszak na pokładzie pozostał "człon" Percivala, Mikołaj Rybacki i Katarzyna Bromirska. Prawda jest jednak inna. Wyraźnie czuć i słychać, że w muzyce zaprezentowanej na "Dzikich polach" po prostu czegoś brak. Choć Mikołaj i Katarzyna starają się jak mogą, nowy Percival Schuttenbach jest momentami po prostu słabszy. Dokładnie tak, nie zwyczajnie inny - jest słabszy. W części utworów nie odnajdziemy dawnej charyzmy i wielkości zespołu. Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie napisałem, że "Dzikie pola" to zły album. Po prostu jest nierówny i nie porywa tak jak wcześniejsze płyty.

"Dzikie pola" to w zamyśle album konceptualny i składa się na niego 12 utworów podzielonych na trzy części i epilog. Muzycznie nadal mamy do czynienia z pogańskim folk metalem. Problem jest jednak taki, że - jak napisałem wyżej - czuć tu pewien brak. Percival pozbawiony dwóch charyzmatycznych wokali zmuszony jest do częstszego korzystania z głosów, które pozostały - z growlu Rybackiego (a bądźmy szczerzy, Mikołaj nie growluje jakoś oszałamiająco) i spokojnego wokalu Bromirskiej, którego zestawienie ze ścianą gitar momentami przywodzi na myśl metal gotycki (co niektórzy mogą wziąć za plus). Obecne są tu też różne eksperymenty. Percival chciałby momentami mroczniej ("Taniec trupów", "Rytuał", "Trzej wędrowcy"), a innymi razy 'ostrzej' ("Wasylisa", "Pieśń małej Marii"). W obu przypadkach są to eksperymenty cokolwiek nieudane. I to właśnie w tych piosenkach najbardziej czuć brak Christiny i Joanny. Zdaję sobie sprawę z tego, że zespół nie powinien żyć przeszłością, jednak tu mamy dodatkowo do czynienia z rezygnacją z innych elementów, które stanowiły o sile Percivala Schuttenbacha. Jakby muzycy utracili balans pomiędzy wszystkimi składowymi ich muzyki (na marginesie, niech ktoś mi powie, co Mikołaj chciał uskutecznić w ramach gitarowych solo w utworach "Wasylisa", "Pieśń małej Marii" i "Kaźń").


By nie poprzestać na narzekaniu, "Dzikie pola" mają momenty wybitne, takie jak czysto folkowe "Interludium I" i "Interludium II", czy nagrana wspólnie z Kacprem Siejkowskim "Chortyca", a nawet ponownie zaaranżowany "Bunt maszyn" pełniący tu funkcję dziwacznego epilogu. Takie utwory pozwalają dostrzec nadzieję na to, że zespół wyjdzie z chwilowego zagubienia i następne albumy będą przynajmniej dorównywać kultowemu już "Svantevitowi".

Ocena końcowa: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz