piątek, 15 lutego 2019

Stój Katarzyno, "Stój Katarzyno". Recenzja.


Ciekawą niespodzianką roku 2018 była premiera debiutanckiego albumu warszawskiej kapeli Stój Katarzyno. Na EP'kę "Stój Katarzyno" składa się 6 utworów, z czego połowę stanowią pieśni ludowe, a drugą połowę kompozycje autorskie. W muzyce zespołu czuć zgrabne balansowanie pomiędzy gatunkami world music a folkiem bardziej rodzimym. Pojawiają się tutaj instrumenty takie jak skrzypce (x2), altówka, kontrabas, panduri, gitara akustyczna, akordeon, pianino, trąbka i perkusjonalia wspomagane przyjemnym kobiecym wokalem. Całość stylem przypomina kultową kapelę Rzepczyno, choć nie uświadczymy tutaj dźwięków przesterowanych gitar.

"Stój Katarzyno" jest albumem bardzo zróżnicowanym. Słuchając go usłyszymy utwory zarówno skoczne, energiczne, wesołe, jak i wolniejsze i melancholijne. Zróżnicowanie to przejawia się również w kolorycie poszczególnych utworów. Elementy world music wykorzystane przy aranżowaniu pieśni tradycyjnych są ciekawym urozmaiceniem formy i na szczęście nie determinują ostatecznego ich brzmienia. Z kolei kompozycja "Tanice Tupaniec" zdaje się być twardo osadzona w tej konwencji. W "Praskie klimaty" mamy do czynienia z tak zwanym folkiem miejskim, a tytuł utworu idealnie oddaje jego klimat. Z kolei utwór zamykający, "Szeroki las", niesie z sobą spory ładunek emocjonalny - melancholię i smutek. Prywatnie mój faworyt na płycie.


Jeśli miałbym postawić jakiś zarzut wobec tej pozycji to byłby to zdecydowanie zbyt krótki czas trwania. Z przyjemnością słuchałbym pełnego longplaya utrzymanego w bieżącej stylistyce. Zwrócę w tym miejscu jeszcze uwagę na ograniczone wykorzystanie wokalu. Pojawia się zaledwie w trzech utworach z sześciu. Chciałoby się więcej.

Ocena końcowa: 8/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz