środa, 28 października 2020

Pijun, "Jigra". Recenzja.

 

"Jigra" to debiutancka EPka bydgoskiej kapeli Pijun, która pojawiła się nagle, niczym pierwsza ziemia wynurzona z pramorza. Nagrana została latem 2020, a wydana 26 października tego samego roku. Składa się na nią pięć utworów, na których usłyszeć możemy dźwięki buzuki, gitary akustycznej, fletu, bębnów i aż trzech wokali. Całość brzmi dosyć surowo, momentami wręcz topornie, a wokale wyraźnie wymagają dopracowania. Jednak w moim odczuciu nie jest to wada. Muzyka ta przypomina bowiem odległe początki polskiej sceny folk.

"Jigra" to album spójny, dosyć spokojny, lecz nie monotonny - pewnikiem dzięki krótkiemu czasowi trwania. Pomimo dość skromnego instrumentarium utwory są zróżnicowane. Słychać w nim wyraźnie "słowiańskiego ducha", choć jest on raczej wypadkową pewnych wyobrażeń o Słowiańszczyźnie, aniżeli wynikiem osadzenia w rodzimej tradycji. Nieco "szamanistyczne" teksty (np. powtarzane ciągiem "Panie Słońca, ześlij deszcz na Ziemię"), dźwięki buzuki czy darbuki (prawdopodobnie darbuki, bowiem nie mam pewności) oraz pojawiający się w dwóch piosenkach ("Panie Słońca" i "Wicher") śpiew gardłowy zabierają nas w tej podróży w nieco bardziej wschodnie rejony. Nie mogę jednak powiedzieć, byśmy mieli do czynienia z tanim world music. Chłopaki z Pijun podejmują raczej (mniej lub bardziej świadomy) dialog ze wspomnianym wschodem.


Być może na moją ocenę tego trio wpływa fakt, że swego czasu sam - przez bodaj dwa lata z hakiem - bezskutecznie próbowałem założyć w okolicach Toruń-Bydgoszcz podobną kapelę. Mi się nie udało, a tu proszę, tuż pod nosem powstał Pijun. Dlatego też trzymam za nich kciuki i życzę im, by za kilka lat będą stanowili realną konkurencję dla np. Percivali. Pokładam też nadzieję, że "rodzimość" mocniej zaznaczy się w ich przyszłej muzyce.

Ocena końcowa: 8/10 (A co!).

Zobacz także:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz