sobota, 15 sierpnia 2020

O tym jak Matka Boża uchroniła kłosy zboża przed gniewem jezusowym

Matka Boska Zielna, XIX wiek, domena publiczna.
I stawiają Częstochowskiej, by podniosła rączkę,
Nad firletkę, macierzankę i nad srebrną drżączkę,
Nad rozchodnik i lawendę, nad rutę i miętę.
Bo to wszystko przecież Boże , bo to wszystko święte.
Stali czytelnicy niniejszego bloga i osoby po prostu zainteresowane wierzeniami ludowymi wiedzą już zapewne, że w apokryfach ludowych kryje się wiele archaicznych, zgoła niechrześcijańskich treści. Są one skarbnicą wiedzy na temat postrzegania świata w kulturze ludowej, są swego rodzaju mitami, opisującymi różne aspekty świata - jego powstanie, działanie, czy porządek społeczny. Choć pojawiają się w nich postaci znane z chrześcijaństwa, takie jak Jezus, Bóg, diabeł, Przenajświętsza Panienka, czy poszczególni święci, to z tradycją biblijną nie mają zbyt wiele wspólnego. Można by rzec, że owe teksty kultury są w sporym stopniu pogańskie, zespolone na stałe z chrześcijańską eschatologią. Czasem mogą nam posłużyć do rekonstrukcji dawnych mitów, a czasem takie ich wykorzystanie jest niemożliwe, gdyż ukształtowały się już długo po wdrożeniu procesu chrystianizacji. Niemniej jednak nadal mogą powiedzieć nam dużo o ludowej wizji świata.

W niniejszym wpisie zapoznamy się z ciekawym podaniem ze Śląska Opolskiego (czy jak kto woli, Śląska Górnego), w którym Matka Boża uchroniła kłosy zboża przed bożym gniewem. Na końcu załączonych zostało kilka komentarzy na jego temat.
"Raz Chrystus z Najświętszą Panienką zawędrowali aże pod Górę Św. Anny. Panienka - jak to kobiety - chciała pooglądać odpustowe budy, a Chrystus siadł na górę i spoglądał z niej na dół. Ujrzał wtedy, że ludziska wcale chleba nie szanują, a zbożem to dziury w drodze zatykali, wozy wyściełali, a kłosów to się wszędzie poniewierało. A wielkie były! Aże metrowe takie! Jak to Chrystus ujrzał, to go taka wielka złość chwyciła, że nie umiał się wziąć w garść, a jak jeszcze do tego ujrzał, jak jeden chłop kłosami buciory czyścił, to stanął na górze i wyrzekł:
- Od dzisiejszego dnia nie będzie na ziemi róść zboże!
Ale Panienka się akurat rozglądnęła, ujrzała Syna i chciała go trochę spamiętać, bo zrobiło się jej żal ludzi. Cóż by robili bez zboża? Chwyciła drapko jeden kłos i powiedziała:
- Synu, zostaw im aby tyle, ile się w mojej dłoni zmieści!
No, a jak tu Matce odmówić? Od tego ale czasu zamiast metrowych, tłustych kłosów rosną cienkie i krótkie, a są tak krótkie, jak krótkie były dłonie Panienki Najświętszej".
Dorota Simonides, "Kumotry Diabła. Opowieści ludowe Śląska Opolskiego", Warszawa 1977, nr 144.
Kilka uwag dot. powyższego podania:
  1. Akcja dzieje się jeszcze "w czasach boskich wędrówek po świecie", w czasach mitycznych, w których wszystko było lepsze, większe, piękniejsze. Owe bogactwo zostało utracone na skutek gniewu bożego spowodowanego działalnością człowieka. Mamy tu do czynienia z czymś, co religioznawcy nazywają "tęsknotą za rajem utraconym". Jest to motyw obecny w wierzeniach właściwie wszystkich ludów. Uwidacznia się jednak na różne sposoby.
  2. Chronologia zawarta w podaniu nie jest zgodna z chronologią historyczną. Jest to typowe dla tego typu przekazów ludowych. Tutaj Góra Świętej Anny była nazwana imieniem świętej żyjącej na długo po śmierci Chrystusa, lecz dla integralności treści mitycznej nie ma to najmniejszego znaczenia. Dla przykładu, istnieją podania, w których Bóg w akcie stworzenia prosi o pomoc Świętych jeszcze przed stworzeniem człowieka. Dla ludności wiejskiej Święci są niemal tak odwieczni jak sam Bóg. Mamy więc do czynienia z istotami mitycznymi, a nie ze szczególnie wybitnymi jednostkami ludzkimi, nagrodzonymi po śmierci poprzez kanonizację. Ergo: chrześcijaństwo ludowe to politeizm.
  3. Obecna w podaniu postać Matki Bożej jest hipostazą Matki Ziemi. Nieuzasadnionym jest jednak twierdzenie, iż jest ona po prostu nakładką na Mokosz, Leli lub Żywię. Podanie zostało zanotowane stosunkowo niedawno i ciężko mówić o jego ciągłości od czasów przedchrześcijańskich. Uniwersalne motywy nie mogą potwierdzać ewentualnej ciągłości, gdyż są właśnie uniwersalne. Niemniej jednak fakt, iż podanie to może być dużo młodsze od wierzeń stricte pogańskich, i że ukształtowało się w cieniu eschatologii chrześcijańskiej, nijak nie wpływa to na rodzimość, swojskość podania. Odzwierciedla ono nadal sposób myślenia słowiańskiej społeczności wiejskiej.
  4. Co zostało zaznaczone we wstępie, ów apokryf ludowy, podobnie jak inne tego typu teksty kultury, nie jest tylko legendą. Jest to mit. Mit rozumiany nie tylko jako opowieść o życiu istot boskich, ale przede wszystkim wyrażony poprzez daną opowieść typ światopoglądu danej społeczności, organizujący świat, zapewniający mu koherencję. W tak rozumianym micie zawarte są podstawowe wzorce zachowań i więzi społecznych, a także zasady wiary.
Zobacz także:

2 komentarze:

  1. Minimalnie inną wersję tego mitu,funkcjonującą na lubelszczyźnie, słyszałam od swojej babci. Nie było w niej określonego miejsca. Po prostu Jezus chodził wtedy po ziemi. Oburzony zachowaniem ludzi nie chciał spełnić prośby matki. Maryja zauważyła psa pilnującego domu i kota polującego na myszy i poprosiła syna, by zostawił choć tyle ziarna, by wystarczyło dla pieska i kotka, na co Jezus się zgodził.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń