poniedziałek, 30 grudnia 2019

Beczka gorzkiego śmiechu, czyli "Noc Peruna" w serialu "Komisarz Alex"

Nigdy dotąd nie spodziewałem się, że na łamach niniejszego bloga będę kiedyś odnosił się do jakiegoś słabego serialu telewizji publicznej. Jednakże w ramach jednego z takich seriali, mianowicie w "Komisarzu Aleksie", w odcinku "Noc Peruna" wyemitowanym pierwszy raz 29 grudnia 2019 na kanale TVP 1, postanowiono sięgnąć po motywy słowiańskie.

Kadr z odcinka "Noc Peruna" z serialu "Komisarz Alex" (TVP 1)
Nie trzeba być zwolennikiem teorii spiskowych, by zdawać sobie sprawę z tego, że telewizja publiczna w naszym kraju jest od dłuższego czasu narzędziem propagandy. To siłą rzeczy narzuca formę, w jakiej przedstawione zostają słowiańskie elementy i związane z nimi postaci. Odcinek ten w niewybredny sposób ośmiesza osoby zainteresowane słowiańskimi wierzeniami (w tym przede wszystkim kultywujące słowiańską wiarę), jak i środowisko naukowe antropologów, czy religioznawców. Skoro można okpić zarówno dawne wierzenia (nawet bez bycia antyklerykałem nie da się zaprzeczyć, że chrześcijaństwo jest w Polsce religią faworyzowaną) poprzez tanie zrównanie z sekciarstwem, jak i dziedziny nauki, takie jak antropologia, etnologia, etnografia, które są ostatnio marginalizowane w kontekście działań dotyczących szkolnictwa wyższego, to czemu nie? Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Fabuła odcinka jest dosyć prosta (pominę dokładne opisywanie przebiegu śledztwa, które toczy się niejako samo z siebie). Znamienity profesor Edward Borcz interesuje się religiami i, jak się okazuje, sektami. Wraz ze swoimi studentami, którzy się u niego doktoryzują, postanawia zbadać jedną z sekt wykorzystującą słowiańskie wierzenia. Borcz zebrał dowody na działalność przestępczą przywódców sekty, więc ci w czasie studenckiej imprezy "święta plonów" (przypadającego w serialu na najkrótszą noc w roku, sic) go otumanili narkotykami i zabili wieszając na drzewie. Scenariusz odcinka słusznie naprowadza policję na właściwy trop i komisarz prowadzący sprawę dostaje się incognito na "święto Peruna" w owej sekcie. Do przebiegu święta jeszcze powrócimy. Komisarz zostaje oczywiście zdemaskowany i uraczony narkotykiem. Na jego szczęście nie zostaje zabity, bo w porę pojawia się oddział antyterrorystyczny. Dostajemy obowiązkowy happy end.

Już w dniu premiery odcinka pojawiły się pierwsze głosy oburzenia w środowiskach słowianofilskich i rodzimowierczych (jakkolwiek w samym odcinku skutecznie unika się nazwy "rodzimowierstwo"). Niewykluczone, że niebawem wystosowane zostaną odpowiednie listy w tej sprawie. Licentia poetica i zapewnienie o zupełnie przypadkowym podobieństwie do prawdziwych wydarzeń słowianofilom nie wystarczą. Jednak kto wie czy zdecydowane reakcje nie przyniosą skutku odwrotnego do zamierzonego? O niniejszym odcinku za pół roku nie będzie pamiętał prawdopodobnie nikt poza samymi rodzimowiercami, lecz protesty mogą dać jakąś wątłą podstawę do luźnego kojarzenia ich z treścią epizodu. Zastanawia wręcz dlaczego w takim wypadku reakcje na turbosłowiańskie wymysły typu "słowiańska joga czarownic", czy "moc przewodnika - tradycja północy", choć jak najbardziej obecne, nie są bardziej stanowcze. Przecież stanowią taką samą antyreklamę dla szeroko rozumianej Słowiańszczyzny jak ten odcinek, a na domiar złego opierają się na "dojeniu naiwnych na gruby hajs".

Kadr z odcinka "Noc Peruna" z serialu "Komisarz Alex" (TVP 1)
Na koniec niniejszego wpisu zostawiłem odrobinę zawodowego czepialstwa:
  • Dla sekciarstwa bardziej chodliwą religią jest mimo wszystko chrześcijaństwo. Pozwala na opieranie narracji o zrozumienie, miłość, zbawienie itp. "Pogaństwo" osobom postronnym najczęściej kojarzy się z bliżej nieokreśloną wolnością. Oczywiście odcinkiem o chrześcijańskiej sekcie można by się narazić zarządowi TVP i wielu widzom;
  • Temat badań naukowych doktora Borcza to, oprócz sekt, także "podobieństwa pomiędzy religią Indian Panare a religią dawnych Słowian". Pozostawiając w tym miejscu poza naszym zainteresowaniem wymiar naukowy tego tematu, można by się pokusić o twierdzenie, że chodzi tu przede wszystkim o wyobcowanie elementów rodzimej kultury poprzez zestawienie ich z czymś egzotycznym i ekstremalnie dalekim;
  • Już w pierwszych minutach dr Borcz twierdzi, że Słowianie, by upolować zwierzynę musieli dogadać się z duchem zwierzyny, takim jakby bożkiem. Naprawdę wielu badaczy tematu oddało by sporo, by posiadać informacje umożliwiające im stawianie takich tez;
  • Jak zaznaczono wyżej, studencka impreza "Święto Plonów" wypada tu w najkrótszą noc w roku (miast jakiegoś uzasadnionego przez tradycję terminu w sierpniu lub wrześniu). Mało tego, pojawiająca się w odcinku sekta obchodzi kilka dni później "święto Peruna", które jest świętem hipotetycznym wypadającym wg Rybakowa w dniu 20 lipca;
  • Z ust sekciarzy pada słowo "metaharmonia". Jeśli wierzyć zapisowi o przypadkowym podobieństwie do rzeczywistości, to twórcy na pewno nie inspirowali się twierdzeniem nt. "metawszechświata" forsowanym niegdyś przez związek wyznaniowy RKP (swoją drogą stanowiący skrajny margines rodzimowierstwa);
  • Studentka dr Borcza opowiada o prasłowiańskim pochodzeniu kołowrotu zwanego również swarzycą. Tymczasem zarówno kołowrat i swarzyca nie są starsze niż pozostałe wynalazki epoki romantyzmu, o czym ta konkretna studentka powinna mieć pojęcie;
  • Przywódca sekty staje w trakcie święta "d..ą" do świętego ognia i kieruje modlitwę nie wiadomo w jakim kierunku;
  • Uczestnicy "święta Peruna" w ramach jego celebracji tańczą, a raczej wiją się w sposób sugerujący mocno, że jest to raczej festiwal muzyki psytrance (sic). Obowiązkowe wicie i ocieranie się ponętnych panien o naszego oficera również jest obecne.
To tylko kilka spośród wszystkich głupotek pojawiających się w odcinku. Pokazują one doskonale, że twórcy serialu nie mieli w ogóle pojęcia na temat obranego tematu przewodniego. Oczywiście sam nie spodziewałem się tu ani grama rzetelności, niemniej epizod "Noc Peruna" i tak przyniósł mi sporo gorzkiego śmiechu. Żywię szczerą nadzieję, że te błędne wyobrażenia nie utrwalą się jeszcze bardziej w świadomości społecznej. Oprócz tego mam nadzieję, że nieprędko będę musiał odnieść się do kolejnych takich bzdur (bo to, że prędzej czy później będę musiał jest pewne). Tymczasem wracam do tego, po co ten blog w ogóle powstał. Do popularyzacji w przystępny sposób rzetelnej wiedzy na temat słowiańskiej kultury.

Zobacz także:

1 komentarz:

  1. Chyba trochę popłynąłeś. To tylko film. Do tej pory w telewizji pokazuje się, że jak ktoś nie ma tętna to używa się defibrylatora i jakoś nikt nie protestuje. Ma się dziać, ma się oglądać i kasę zarabiać. Skup się raczej na tym, że ludzie czerpią wiedzę z seriali telewizyjnych i internetu wierząc we wszystko co tam jest napisane.

    OdpowiedzUsuń