sobota, 4 lipca 2020

Rozrywki w czasach staropolskich: bawić się każdy może

Można odnieść wrażenie, że na ludzki żywot w dawnych wiekach składały się jedynie praca oraz modlitwa. Jednak to tylko pozór! Jak wyglądało życie towarzyskie szlachty, mieszczan i chłopów? Jakie zabawy i rozrywki w czasach staropolskich były najpopularniejsze?

Szlachta się bawi, ilustracja Dariusza T. Wieleca, na licencji Free Art License.
W czasach staropolskich jedną z najważniejszych wartości była praca, którą uważano za podstawę uczciwości i solidarności społecznej. Dlatego też poświęcano jej większą część dnia. Magnatom wiele czasu zajmowało sprawowanie różnych funkcji związanych z ich społeczną pozycją, średnia szlachta osobiście doglądała gospodarki, a chłopi zwykle pracowali od wchodu do zachodu słońca. Ponadto należy dodać, że "praca w XVI-XVII wieku była bardzo ciężka, wymagała z reguły więcej wysiłku fizycznego niż dziś, z powodu niskiego stopnia techniki, braku lub prymitywizmu narzędzi" (M. Bogucka, "Staropolskie..."). Do tego dochodziły tzw. obowiązki domowe czy powinności związane z kultem religijnym, które sumiennie wypełniano.

Pojawia się więc pytanie: czy w czasach staropolskich w natłoku licznych obowiązków było miejsce na rozrywki? Otóż tak, głównie w okresie jesienno-zimowym i podczas świąt, wypełniających aż około 1/3 roku. W czasie świąt "zbierano się często, czy to w obszernym kole rodzinnym, czy to wśród sąsiadów, czy to na większych zjazdach z takiej czy innej, prywatnej czy publicznej okazji" (J. S. Bystroń, "Dzieje obyczajów..."). Nie o obrzędach i tradycjach świątecznych będzie jednak mowa, a o różnych formach zabawy, które trudno zliczyć. Nie sposób przedstawić wszystkich. Dlatego też przyjrzymy się najpopularniejszym i najciekawszym codziennym i świątecznym rozrywkom w czasach staropolskich.

Rozrywki w czasach staropolskich: magnaci i szlachta
Omawiając życie towarzyskie najzamożniejszych należy odnotować, że bardzo popularne były spotkania, organizowane nie tylko w okresie świątecznym. Podczas tych spotkań przy dźwiękach muzyki, tańczono, ucztowano i rozmawiano m.in. o wojnach, niewolnictwie, podróżach do innych krajów i przeżytych przygodach, życiu rodzinnym, genealogii i herbach. Przy suto zastawionych stołach - mających dobrze gości do gospodarza usposobić - grano także w rozmaite gry.

Z wachlarza staropolskich gier najchętniej sięgano po karty, które przez możnych uznawane były za grę dostojną. W karty początkowo grali tylko mężczyźni i wojskowi, z czasem grać zaczęły także kobiety i dzieci. Wraz z rosnącą popularnością kart zwiększała się też ich powszechność. Najpierw w karty grano wyłącznie na dworach królewskich i magnackich, potem grać zaczęła zamożna szlachta, aż w końcu grami karcianymi zainteresowały się niższe sfery. Trudno wymienić wszystkie rodzaje staropolskich gier karcianych, gdyż było ich wiele, np. pikieta, chapanka, kupiec, rusz (rus), tryszak, kwindecz, ćwik itd.

Oprócz kart chętnie grano też w warcaby, grę uznawaną za nietrudną, wymagającą niewielkiego wysiłku umysłowego. Mówiąc o grze w warcaby, nie sposób nie wspomnieć o szachach i grach w kości. Cieszyły się one znacznie mniejszą popularnością. Możni grę w kości uważali za niegodną wyższych stanów, a szachy były po prostu za trudne.

Ciekawą staropolską formą rozrywki są również gry słowne, niezwykle popularne podczas spotkań towarzyskich. Jedną z takich gier było zadawanie pytań, na które odpowiadali wszyscy gracze. Zadawano na przykład pytanie typu: po co jest słoma? Co istotne nie wolno było powtórzyć odpowiedzi, które już padły. Osoba bez pomysłu na odpowiedź musiała oddać fant. Po zakończeniu gry można było go wykupić, choć z reguły nie za pieniądze. Należało poddać się karze, opartej oczywiście na grze słownej. Przykładowo: aby wykupić fant, gracz musiał przynieść rozżarzony węgiel w uchu. Osoba niewtajemniczona w zasady gry, mogła naprawdę się przerazić. Należy jednak wyjaśnić, że kary tylko z pozoru były dotkliwe i surowe. Nie określono przecież, o jakie ucho chodzi. Węgiel można było więc przynieść w uchu od klucza. Wielu nowicjuszy dawało się jednak nabrać na pozorne okrucieństwo kar. Płacząc, krzycząc bądź uciekając, dawali mnóstwo zabawy i śmiechu pozostałym graczom.

Polowania i inne staropolskie rozrywki
Inną rozrywką magnatów i szlachty były spacery na świeżym powietrzu, jazda konna i polowanie, któremu warto przyjrzeć się bliżej, gdyż było zabawą największą, najpowszechniejszą i przez możnych najwyżej cenioną. "Myślistwo było świata szlacheckiego pasją, zamiłowaniem, zabawą, po części i potrzebą: broniono się przed szkodnikami, zdobywano przysmaki dla kuchni. Polowanie uważano za zabawę rycerską, dostępną jedynie szlachetnie urodzonym; włościanie polowali oczywiście także, ale czynili to po kryjomu" (J.S. Bystroń, "Dzieje obyczajów...").

Polowanie wiązało się z inną dystyngowaną i kosztowną zabawą. Mowa o sokolnictwie, polegającym na przygotowywaniu ptaków łownych do polowań. Układanie dzikich ptaków, co warto mieć na uwadze, było niezwykle trudną sztuką, wymagającą wytrwałości i cierpliwości. Nie brakowało jednak chętnych do podejmowania tego wyzwania.

Magnaci i szlachta szukali rozrywek nie tylko podczas spotkań towarzyskich i polowań, ale też chętnie oddawali się częstej lekturze, szczególnie zimą. Niemal w każdym dworze i dworku znajdowała się biblioteka. Ponadto w czasach staropolskich chętnie pisano listy, diariusze, pamiętniki oraz prowadzono wielopokoleniowe sylwy ("Biblie domowe"), obejmujące m.in. odpisy listów, pism politycznych, oracji z rozmaitych uroczystości, porady medyczne itd. Sylwy były bardzo cennymi rodzinnymi pamiątkami i skarbami. Dlatego też z ogromną dumą przekazywano je kolejnym pokoleniom.

Szlachcic na polowaniu, ilustracja Dariusza T. Wieleca, na licencji Free Art License.
Rozrywki mieszczan
Należy zauważyć, że życie towarzyskie mieszczan rozwijało się słabiej niż życie towarzyskie możnych. Jednakże w bogatych kręgach odwiedzano się, organizowano bale, przyjęcia, a także pikniki, podczas których grywano m.in. w rozmaite gry hazardowe. Organizatorami spotkań towarzyskich zazwyczaj były bractwa, gildie kupieckie i cechy rzemieślnicze. Każde tego typu spotkanie poprzedzało zebranie, a po jego zakończeniu ucztowano, słuchano muzyki i tańczono. Ponadto w czasie świąt wielu gości odwiedzało karczmy i gospody, by przy piwie i innych trunkach rozmawiać o "swojskich sprawach", obejrzeć występy kuglarzy i linoskoczków oraz odprężyć się przy grze w karty i kości.

W każdym większym mieście organizowano widowiska i zawody. Przykładem widowiska są występy aktorskie, odbywające się wprost na ulicach. Zawsze gromadziły wielu widzów. Nierzadko sami mieszczanie brali w nich udział; przygotowywali je i wcielali się w różne role. Przynosiło to dużo radości i uciechy, dlatego nie brakowało chętnych do ich organizowania. Podobnie rzecz miała się z zawodami, których uczestnikami również byli mieszczanie. Z przyjemnością brali w nich udział, gdyż mogli pokazać w ten sposób swoje nieprzeciętne umiejętności. Wśród konkurencji wymienić można: łucznictwo, strzelectwo czy wdrapywanie się na gładki, posmarowany mydłem słup.

Kończąc charakterystykę życia towarzyskiego mieszczan trzeba podkreślić, że najwięcej rozrywki dostarczały targi, jarmarki i odpusty, podczas których do miast przybywali wędrowni artyści, jak: kuglarze, linoskoczkowie, niedźwiednicy, jarmarczni magicy. Ich pokazy były świetnym sposobem na spędzanie wolnego czasu, przy czym największą popularnością cieszyły się występy niedźwiedników, którzy uczyli małe niedźwiedzie wykonywania różnych sztuczek przy dźwiękach głośnej muzyki. Popularność niedźwiedników związana była nie tylko z oryginalnymi pokazami, ale także z symboliką, jaką w czasach staropolskich przypisywano niedźwiedziom. Uważano, że zwierzę to jest symbolem szczęścia.

Mieszkańcy Rzeczypospolitej Obojga Narodów ok. 1655 roku, domena publiczna.
Życie towarzyskie chłopów
Rozrywki chłopów, w porównaniu ze szlachtą i mieszczanami, były bardzo ograniczone. Niekiedy w większych i zamożniejszych wsiach pojawiali się kuglarze, niedźwiednicy i linoskoczkowie. Niemniej jednak ich pokazy były o wiele gorszej jakości niż występy przeznaczone dla mieszczan i szlachty: "nie bardzo się wysilali wobec chłopskiej widowni, oszczędzając swój kunszt dla lepszych widzów" (M. Bogucka, "Staropolskie...").

Ogólnie mówiąc, chłopi czas wolny spędzali głównie w karczmach, gdzie od głośnych rozmów i skocznych tańców drżała podłoga. Taniec przywracał stanu chłopskiemu radość życia. Dlatego też tańczył niemalże każdy. Gdy do tańca brakowało kobiet, nie przejmowano się tym, w rytm muzyki bawiły się nawet męskie pary.

Podczas tanecznych przerw rozmawiano, żalono się na panów i sąsiadów. Humor poprawiano sobie przy trunkach. Krótko mówiąc, w karczmach rozmawiał każdy z każdym. Dzięki rozmowom poznawano świat: "takie gawędy, rozmowy też były formą rozrywki, bowiem można było usłyszeć od ludzi bywałych w świecie (kupcy, pielgrzymi) wieści o odległych krainach i zwyczajach tam panujących" (J. Karczewska, "W karczmie...").

Chłopi chętnie grali też w gry hazardowe, w tym głównie w karty, kości, kręgle i w tzw. "pliszki", były to: "cztery wystrugane z brzozowej rózgi drewienka. Drewienka te rozcinano w ten sposób, że jedną stronę posiadały płaską, a drugą okrągłą. Gra polegała na tym, iż po prostu podrzucano je do góry (…); jeśli wszystkie padły na jedną stronę, ewentualnie dwie na płask, a dwie na część okrągłą, następowała wygrana" (Z. Kuchowicz, "Obyczaje staropolskie").

Innym dającym chłopom rozrywkę miejscem był kościół, a dokładniej kościelne święta i uroczystości, które były bardziej widowiskowe i ciekawsze od zabaw w karczmach. Kolorowe jasełka, przepych liturgii, rozrywkowe elementy niedzielnych kazań pozwalały na chwilę zapomnieć o szarości chłopskiego życia, wywoływały uśmiech i radość.

Nie można również zapomnieć o odpustach, podczas których odbywały się kolorowe kiermasze z udziałem kuglarzy, wesołków i żebraków, chętnie pokazujących swoje umiejętności: "kuglarze chodzili po zawieszonych wysoko w powietrzu linach, żebracy wyśpiewywali litanie, pielgrzymi opowiadali o rzekomo poznanych krajach i ludach. Chłop mógł więc wiele usłyszeć i wiele zobaczyć" (Z. Kuchowicz, "Obyczaje staropolskie").

Na koniec warto dodać, że monotonię życia chłopów urozmaicały też bractwa religijne, integrujące wiejskie społeczności, kształtujące świadomość narodową, łagodzące konflikty społeczne, popularyzujące żywoty świętych i ukazujące sens niełatwego chłopskiego życia.

Luty, scena rodzajowa z XV-wiecznego iluminowanego manuskryptu
"Bardzo bogate godzinki księcia de Berry", domena publiczna.
Rozrywka w czasach staropolskich od przynależności stanowej zależna
Nietrudno zauważyć, że wybór rozrywek zależał od przynależności do danego stanu. Im wyższy stan, tym wachlarz zabaw był większy, a oglądane występy i widowiska staranniej przygotowywane i bardziej spektakularne. Jednak każdy w jakiś sposób sobie radził. Chłop wiedział, że sokolnictwo nie jest w jego zasięgu, więc szukał innych rozrywek. Ważne by byli inni, którzy również chcieli spędzać czas na podobnej zabawie. Jak bowiem notuje Zbigniew Kuchowicz: "człowiek ówczesny cenił sobie przede wszystkim towarzystwo, możliwość beztroskiej, nie wymagającej wysiłku intelektualnego, nie wywołującej stanów napięcia zabawy" (Z. Kuchowicz, "Obyczaje staropolskie").

Nie zawsze jednak spotkania towarzyskie przebiegały w miłej i przyjaznej atmosferze. Zarówno możni, jak i mieszczanie oraz chłopi w gry hazardowe zazwyczaj grali na pieniądze, niekiedy zastawiali nawet majątki. Do tego dochodził alkohol. Nierzadko więc po przegranej dochodziło do szarpaniny i bójek. Możliwość utraty niemałych pieniędzy czy majątku nie zniechęcała jednak ludzi do gry. W dobie staropolskiej gry hazardowe miały wielu zwolenników. Były przecież świetną rozrywką, a rozrywka: "upiększa życie, uzupełnia je i w tej właśnie mierze jest niezbędna jako funkcja biologiczna dla poszczególnej osoby i niezbędna dla społeczeństwa z uwagi na zawarty w niej sens, ze względu na swoje znaczenie, na wartość wyrazu i z uwagi na związki duchowe i społeczne, które tworzy: słowem, jako funkcja kulturalna" (J. Huizinga, "Homo ludens...").

Nie dziwi więc stwierdzenie, że cechą charakterystyczną czasów staropolskich był ludyzm, czyli skłonność do bawienia się, który przejawiał się w różnych grach towarzyskich, tańcach, śpiewie. Ponadto wspólne spotkania pozwalały oderwać się od codzienności oraz sprzyjały zacieśnianiu braterskich więzi pomiędzy członkami poszczególnych stanów.

Bibliografia:
  • Baranowski Bohdan, "Polska karczma", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1979.
  • Bogucka Maria, "Staropolskie obyczaje w XVI-XVII wieku", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
  • Bystroń Jan Stanisław, "Dzieje obyczajów w dawnej Polsce wiek XVI-XVIII", t. 2, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1960.
  • Chrzanowska Żaneta, "Motyw uczty w średniowiecznych kronikach z przełomu XI/XII wieku" [w:] "Homo ludens: Zabawy i rozrywki na co dzień i od święta w dziejach krajów Europy Środkowej i ich sąsiadów", red. Agnieszka Teterycz-Puzio, Wojciech Bejda, współ. Lech Kościelak, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej w Słupsku, s. 95-107.
  • Ciesielski Tomasz, Żeromska-Ciesielska Monika, "Zabawy domowe i towarzyskie w Rzeczypospolitej doby saskiej w świetle ego dokumentów" [w:] "Homo ludens: Zabawy i rozrywki na co dzień i od święta w dziejach krajów Europy Środkowej i ich sąsiadów", red. Agnieszka Teterycz-Puzio, Wojciech Bejda, współ. Lech Kościelak, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej w Słupsku, s. 227-243.
  • Huizinga Johan, "Homo ludens: zabawa jako źródło kultury", tłum. Maria Kurecka i Witold Wirpsza, Wydawnictwo Czytelnik, 1998.
  • Karczewska Joanna, "W karczmie nie masz pana - staropolska karczma jako centrum rozrywki" [w:] "Homo ludens: Zabawy i rozrywki na co dzień i od święta w dziejach krajów Europy Środkowej i ich sąsiadów", red. Agnieszka Teterycz-Puzio, Wojciech Bejda, współ. Lech Kościelak, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pomorskiej w Słupsku, s. 191-199.
  • Kuchowicz Zbigniew, "Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku", Wydawnictwo Łódzkie, 1975.
  • Ochocki Jan Duklan, "Pamiętniki Jana Duklana Ochockiego", t.1, nakł. i druk. Józefa Zawadzkiego, Wilno 1857.
  • Szczepaniak Marian, "Karczma - wieś - dwór. Rola propinacji na wsi wielkopolskiej od połowy XVII do schyłku XVIII wieku", Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1997.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz