poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Płanetnicy, Chmurnicy, Zduchacze

Okładka książki Władysława Orkana pt. "Opowieść o płanetniku" z 1926 roku
(domena publiczna)
O płanetnikach napisano już wiele (zwłaszcza w internecie). Dlatego też celem niniejszego wpisu nie jest setne powielenie tych samych treści. Miast tego dokonamy krótkiego i pobieżnego przeglądu źródeł dotyczących Płanetników. Nim jednak do tego przejdziemy, ze względu na kwestie porządkowe warto przypomnieć kilka podstawowych informacji dotyczących Płanetników:
  • Nazwa Płanetnik jest stosunkowo młoda i pochodzi od łac. planeta1. Starsze i rodzime nazwy funkcjonujące w folklorze to Chmurnik i Obłocznik. Na południowej Słowiańszczyźnie w użyciu była z kolei forma Zduchacz.
  • Dawniej powszechnie wierzono, że Płanetnicy potrafią kierować chmurami. Mogli być przychylni lub wręcz przeciwnie; mogli odganiać chmury burzowe i chronić przed suszą2, a także zsyłać burze i grad3.
  • Ich przychylność można było zdobyć poprzez rzucanie mąki na wiatr lub do ognia2.
  • Płanetnikiem mogła zostać osoba zmarła śmiercią tragiczną lub samobójczą2.
  • Płanetnicy byli spostrzegani jako postacie demoniczne lub półdemoniczne. Czasem jednak Płanetnikami byli mężczyźni posiadający moc kontrolowania pogody. Poznać ich można było po tym, "że w czasie burzy lub na krótko przed nią znikają z ziemi w sposób dla innych niedoszczegalny, bądź też zostają w oczach świadków <<wciągnięci>> przez chmurę (czy wyjątkowo przez tęczę)"4.
Przejdźmy zatem do właściwych podań traktujących o Płanetnikach.

 Jak zostali stworzeni pierwsi płanetnicy
"Jak Pániezus (Pan Jezus) stworzył Jadama i Jewę, djeboł tez chciáł se stworzyć ludzi, ale nie miáłdo tego pary (siły). Widziáł, ze się to robi z gliny cłeka, no i pomyśláł, że i ón to potrefi. Myśli se: <<Stworzyłeś ty dwoje, to já ci na psią złoś stworzę dwanaście, i to samyk chłopów, zeby sie bela komu nie dali.>> Narobił ci gliny w dołku, no i nalepił ludzi. Postawił ik przed chałpą, zeby obeschli, bo będą silniejsi, jak uskną. Widziáł, ze Pániezus dmucháł na Jadama, no i ón zacon dmuchać na tyk ludzi, zeby się ozywili. Ale nie chciáł Pániezus, zeby djeboł odnosił tryjonfy, i nie pozwolił na to. Djeboł goni i goni wele (wedle, koło) nich, a tu ani rus, zeby się który ozywił. Uozgniewáł się djeboł i kopnon jednego, a ze ten był z gliny i usknon (uschnął) juz na słońcu, więc mu noga odpadła. Akurat na ten cas wypadła wojna między djebłami a janiołami; djebły przegrały i św. Micháł ich wegnáł do piekła. Musiáł ci nieborácek i ten djeboł rusać do samego piekła, a ci ludzie, co ich narobił, dostali (zostali) na słońcu. Pániezus se potem myśli: <<Skoda, zeby mieli zmarnieć!>> (Bo trza wiedzieć, ze djeboł był dobry majster i śwarnie ich ulepił). Trzeba ich ozywić. Ozywił ich więc, ale temu bez nogi nic na tę nogę nie pomóg. Dostał się taki kulawy na wiecność. <<Cóż tu z wami zrobić? - myśli se Pániezus, - do piekła niema za co was posielać (posyłać), boście nie zgrzeszyli, do nieba - ście nie zasłużyli, a na ziemi nie mácie co robić: boście same chłopy, to się nie mozecie mnozyć. Nálepi (najlepiej) bedziecie w chmurak i bedziecie niemi kierowali.>> Od tego casu płanetnicy jezdzą na chmurak i zmieniają się co rok porzędziom (porzędzią, porządkiem). Nágorsy rok wtencás, jak jeździ ten kulawy płanetnik."
- "Wisła" (t. IX, 1895 r., tekst Traczyka o okolicach Babiej Góry).
"Roz, kie już Bóg świat stworzył i toty tu nase hale z turniami tu na Podholu takie piekne wyzdajoł i ślicnyg ludzi na swojom podobe stworzył, diasi nadnieśni diabła. Diaboł nie uwidzieł, jakig cudów narobieł Bóg, okrutno wziena go zazdrość. Ucion się w piersi, jaz mu ogonem myrdło, sumientując się, że on narobi takig samyk ludzi.
- Przecie i jo cosi kajsi umiem - pedzioł se, i chycił stworzać ludzi. Nabroł pełnom garzć gliny i lepi cłeka, tak jako i Pon Bóg lepił.
Nie bardzo mu to sło, bo glina była już sucho, bo to już było kwile casu po temu, jako Pan Bóg wede odłącył od ziemie i zagnał jom w potoki, a ciepłe słonecko piekło ziem na prok. To i glina nie fciała się dać ulepiać. Ale na coroz to więksy miena się mioł. Diaboł już był zły, prasnon gline i poseł sukać błota. Ale i błota nie było nika po drogak, bo ftus by go był narobił - ludzie ni mieli na cym jeździć. Diaboł rod nierod wzion gline, pluł do niej ślinom i ściskoł jaz ręcy para sła, i jako tako zdołał ulepić dziesięciu chłopa.
Poustawioł ig na ziemi i duchnom do nig, ale syćkom pare już ze sobie wyduł, a chłop ani jeden nie ozył. Diaboł ozezłoscony kpnom jednego ś nig, jaz mu noga odpodła, no bo to było suche. Fte razy Pon Bóg się unizyl i duchnom w nig swojom gębom pare, no i chłopi cyćka pochipkali, ino jeden ś nig był kulawy.
Diaboł się zawstydził i uciuk, a chłopami zajon się Pon Bóg. Jednak som nie wiedzioł, ka ig ino dać, bo dla takich chłopów diabelskom rękom robionych ni mioł nika miejsca. Do piekła ig nie ma za co dać, na niebo nie zasłużyli jesce, a na ziemi tys ni majom co robić bez bob - narzekał nad nimi Pon Bóg. Niewielo myślący dał ig na chmury:
- Icie han! - pedzioł im pokazując rękom. - Han będziecie s nimi w powietrzu kręcić i zawracać, ka trza będzie, icie han!
No i posli w obłoki, bo i jakoz nie, kie taki był ozkoz boski, to i usłuchli, no i ostali płanetnikami. Han siedzom, na chmurak jezdzom, a jak się trafi fajny cas, kie ni ma chmur, nie leje, to złazon na ziemi, tłukom się pomiędzy ludzi i pomagajom w robocie, za łyske straty i dobre słowo."
- L. Pełka, "Polska demonologia ludowa", 1987.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na pewien istotny szczegół. W obu powyższych podaniach zachodzi pewna ciekawa zależność - Diabeł nie był w stanie ożywić glinianych figur, które sam ulepił, z kolei Bóg nie był w stanie naprawić defektu w postaci odłamanej nogi. Jak widzimy, w ludowym spostrzeganiu świata nie tylko diabelskie, ale i boskie kompetencje są ograniczone. Z podobną sytuacją spotykamy się przy wielu podaniach dotyczących powstania świata. W nich najczęściej mamy do czynienia z sytuacją, w której Bóg nie może dokonać stworzenia świata w pojedynkę i prosi o pomoc Diabła, a także z okolicznościami, w których Bóg nie jest w stanie cofnąć w swoim dziele "poprawek" Diabła.

Jak człowiek mógł się urodzić płanetnikiem
"Jak sie dziecko rodzi, a jest taka chmara na niebie, taka płaneta, to już takie dziecko, jak urośnie, jest płanetnikiem i może nawrócić chmare. Raz kosili chłopi łoke, i jeden był płanetnik; jak chmara wyszła, to chłopy chciały uciekać, a płanetnik pedzioł: »Nie uciekajcie« i poszeł i obrócił chmare na las, to aż las połamało. Wtendy tego płanetnika wszystkie chłopy obserwowali [szanowali], jak swoje dziecko."
- Dąbrowska S., "Poszukiwania", "Wisła" 1902, t. 16
O kompetencjach płanetników
"Chmury ciągną płanetniki, którzy, gdy potrzeba deszczu, dziurawią je wierzchołkiem kończystym swego kapelusza i otworami spływa woda, którą wiatr na krople rozdrabnia. Wodę do chmur biorą płanetniki z morza, na które się spuszczają. Śnieg także powstaje z chmur, a mianowicie wyrasta tam; grad robią sami płanetnicy. W tym celu spuszczają się w takie okolice, gdzie się lód znajduje, rąbią go, drobią na kawałki i ładują nim beczki, te wkładają na chmury i wznoszą się w powietrze, skąd na wsie, które im gościny odmówiły, spuszczają grad, jako karę i zemstę"
- Mátyás K., "Nasze sioło. Studjum etnograficzne", "Wisła" 1893, t. 7 
"Płanetnicy sterują ciężkimi chmurami lub dźwigają je na barkach, zamrażają wodę i ładują ją na obłoki, tną lód w stawach, by sporządzić z niego grad, za pomocą tęczy czerpią wodę z rzek, strzelają z góry piorunami, starają się trafić w ludzi nie chrzczonych."
- Julian Krzyżanowski, "Słownik folkloru polskiego", 1965.
"W Borowie opowiadali, że chmury ciągną ludzie zwani płanetnikami. W każdej wsi było dawniej kilku płanetników. Kiedy widzieli, że nad wieś ciągnie chmura gradowa lub burzowa, to zwoływali się, wznosili w górę, zarzucali na chmury pasy z tęczy i odciągali je znad wsi. Kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką, do Borowa zbliżyła się straszna chmura gradowa. W chmurze tej krzyczało: «Na lasy ciągnijcie, na lasy». Po pewnym czasie chmura obróciła się i poszła na lasy. Ludzie mówili później, że to płanetniki uratowały wieś od gradobicia"
- Z Archiwum Katedry Etnografii i Etnologii Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu im M. Curie-Skłodowskiej w Lublinie (materiały z badań terenowych L. Pełki prowadzonych w latach 1962-1965).
Szczególnie interesującym elementem dwóch powyższych podań jest użytkowe wykorzystanie tęczy przez Płanetników. Służy im ona do odciągania chmur, czerpania wody z rzek, a także, co zostało podane wcześniej, sporadycznie wciąga ich do nieba w trakcie burzy lub tuż przed nią. Uzupełnia się to pięknie z obecnym w rosyjskim folklorze (np. bajkach) przekonaniem o tym, że tęcza to Żmij spijający wody, by oddać je chmurom. Z kolei folklorze Słowian południowych Zduchacze bywają utożsamiani ze Żmijami.

Wielki poeta... Płanetnikiem?
Na koniec zapoznajmy się z niezwykle ciekawym i zaskakującym podaniem. Ma ono tłumaczyć dlaczego po sprowadzeniu do Polski prochów Adama Mickiewicza w 1890 roku nastąpiły dżdżyste lata.
"Downiej, to nie były u nos takie mokre lata, jak teroz. Mokre lata rozpoczęły sie dopiero od czasu, jak Mićkiewicza z Francyje do nos sprowadzili. Dopóki był we Francyji, to we Francyji były lata mokre, a teroz we Francyji są suche, a u nos mokre, bo Mićkiewicz był płanetnikiem."
- Udziela S., "Świat nadzmysłowy ludu krakowskiego, mieszkającego po prawym brzegu Wisły", "Wisła" 1898, t. 12
Oczywiście podań dotyczących Płanetników jest dużo więcej i nawet gdybyśmy podjęli się w tym miejscu napisania całościowego ujęcia, to wyczerpanie materiału źródłowego byłoby zapewne nie lada wyzwaniem. Niemniej jednak legendy, podania i wierzenia związane z tymi postaciami charakteryzują się pewną jednorodnością.

Przypisy
1 Andrzej Szyjewski, "Religia Słowian", Kraków: Wydawnictwo WAM, 2004, s. 66-67.
2 Andrzej Kempiński, "Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich", Warszawa: Iskry, 2001, s. 351.
3 Jerzy Strzelczyk, "Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian", Poznań: Rebis, 2007, s. 139.
4 Kazimierz Moszyński, "Kultura Ludowa Słowian", t. 2 "Kultura duchowa", Kraków, 1934, s. 655.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz