sobota, 15 grudnia 2018

Gooral, "Ethno Electro". Recenzja.

"W moim ogródecku 
Rośnie po listecku
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi
Rośnie kwiot liliji, Panience Maryi"

Muzykę Goorala słyszało już wiele osób. Choć nie był on pierwszym, który postanowił połączyć elementy muzyki góralskiej z elektroniką, to jednak mu pierwszemu udało się zaistnieć szerzej również poza środowiskiem folkofilów. Dowodem na to jest chociażby dwukrotny występ na Woodstoku (z czego za drugim razem wraz z cepelią spod szyldu Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze, pff...). I choć sam Gooral swoją muzykę zwykł nazywać ethno electro, co zaznaczył w tytule swojego solowego debiutu, to jednak to określenie zdaje się być dosyć obszerne (podpisać by tak można n.p. nowsze dokonania Południcy!, a tej do muzyki Goorala cokolwiek niezbyt blisko), a to co dostajemy na "Ethno Electro" można by precyzyjniej nazwać ukutym w czeluściach internetu określeniem folkstep (cicho liczę na głosy oburzenia wobec zadufania krytyków wiedzących lepiej od twórcy co twórca tworzy, w myśl co.in.'owskiego "To the critics", jednakże "folkstep w ethno electro zawiera się").

Co zaś się tyczy samego albumu "Ethno Electro", mamy tu do czynienia ze zgrabnym miksem elektronicznych dźwięków i klubowych rytmów takich jak drum&base i nu funk (momentami nawet house i dubstep) z muzyką góralską z regionów Śląska cieszyńskiego i Podhala. Dostajemy utwory skoczne, idealne do tańczenia w klubach oraz utwory melancholijne, w których elektronika mimo wszystko pozostaje ciekawym uzupełnieniem. Na album składa się 14 pozycji, które choć utrzymane w jednej konwencji, to jednak zdają się w pewnych zakresach do siebie nie pasować. Otwierający "Nadzieje sieje (łąka)" i zamykający "Nadzieje sieje" to instrumentalne wariacje tego samego utworu. Pozostałe cztery utwory autorskie (z czego dwa w języku angielskim) są w większości typową muzyką klubową, ledwo wspomaganą dźwiękiem skrzypiec. Z powodu znanego zapewne samemu Gooralowi znalazła się tu też barokowa pieśń na kontratenor "Music for a while". Z kolei utworów tradycyjnych zaadaptowanych na folkstep'ową modłę pojawia się siedem: znana szerzej przaśna "Karczmareczka"; przepiękna "W moim ogródecku"; słynny, choć może w powszechnej opinii niezbyt świadomy import z Węgier "W murowanej piwnicy", tutaj pod tytułem "Zboojnicki"; "Krywaniu" w nowej interpretacji z tekstem zamienionym na treść wiersza Kazimierza Przerwy-Tetmajera; skoczny, choć może nieco toporny "Dopad (wysoko górka)"; smutna "Piyrso godzina" z pozornie niepasującym bitem; i melancholijny "Gronicek". Utwory te doskonale bronią się jako materiał na osobny album i polecam słuchać ich właśnie jako takie osobne dzieło. Duża w tym zasługa gości pojawiających się na płycie: Staszka Karpiel-Bułecki (znanego z kapeli Future Folk) i Anny Rogowskiej odpowiedzialnych za wokale, a także Tomasza "Japko" Jabiszyna przygrywającego na skrzypcach.


Choć "Ethno Electro" jest albumem dosyć nierównym słucha się go z przyjemnością. Z kolei po zignorowaniu połowy jego zawartości album zyskuje sporo na wartości. Niemniej jednak oceny końcowej zawyżać niepodobna: 7/10.

1 komentarz:

  1. https://soundcloud.com/red-sun-rising/red-sun-rising-feat-rita-raga-jutrzenki-brzask

    https://soundcloud.com/red-sun-rising/eivor-trollabundin-red-sun-rising-remix

    https://soundcloud.com/red-sun-rising/red-sun-rising-slavic-soul

    Polecam się zapoznać z tym psytransowym Dj-em.

    OdpowiedzUsuń