wtorek, 22 stycznia 2019

Jacek Banaszkiewicz, "Takie sobie średniowieczne bajeczki". Recenzja.


Niech zacznie się od takiej sobie bajeczki... 
"Bracia [Lewisowie] lubili szybkie i forsowne marszruty, trwające pół godziny [...]. Potem zatrzymywali się na tak zwany popas. Wtedy siadali lub kładli się na czas potrzebny do wypalenia papierosa. Później drugi z nich brał worek, jak nazywali plecak, i znowu szli forsownym marszem kolejne pół godziny. [...] Tolkien był wyraźnie zadowolony, że pozostał w tyle za Lewisami, których określił jako <<bezlitosnych piechurów, naprawdę bezlitosnych>>. Oczywiście nie był przyzwyczajony do tego typu wędrówki [...]. Zwykł zatrzymywać się, a przynajmniej zwalniać tempo, kiedy miał coś ciekawego do powiedzenia. Lubił przystawać i patrzeć na drzewa, ptaki i owady, które mijaliśmy. Zagadnienia z historii naturalnej znał o wiele lepiej niż ja, a na pewno lepiej niż Lewisowie, i wciąż wygłaszał interesujące informacje o roślinach, które mijaliśmy. [...] Tak oto mówił o pospolitym kukliku: <<Oto kuklik pospolity, po łacinie herba benedicta. Jak pan myśli, co to znaczy?>> <<Błogosławione ziele>>. <<Właśnie, chociaż Anglicy wolą tłumaczyć to jako Ziele św. Benedykta. Jest błogosławione, ponieważ strzeże przed diabłem. Jeżeli umieści się je w domu, diabeł nie może nic tam zdziałać, a jeśli nosi się je przy sobie, żadna jadowita bestia nie podejdzie na zasięg zapachu>>. A tak mówił o glistniku: <<Czy wie pan, że podczas zbierania glistnika należało odmawiać specjalną kombinację Zdrowaś Mario i Ojcze Nas? Jest to jeden z licznych przypadków, kiedy chrześcijańskie modlitwy weszły w miejsce pogańskich, bo w dawnych czasach trzeba było wypowiadać przy tej okazji zaklęcia runiczne>>"1.
Oto fragment wspomnień z pewnego spaceru, gdzieś po okolicach Malvern w Anglii, który odbył się ponad pół wieku temu. Czytelnik nie znajdzie jednak w recenzowanej przeze mnie książce ani słowa o nim. Ale droga przez kolejne teksty zbioru artykułów Jacka Banaszkiewicza pt. "Takie sobie średniowieczne bajeczki" będzie takim właśnie spacerem.

Autor - historyk mediewista i znawca literatury wczesnośredniowiecznej - jest związany naukowo z Warszawą (Instytut Historyczny na Uniwersytecie Warszawskim, Instytut Historii PAN) oraz Lublinem (Instytut Historii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej). W swojej wieloletniej karierze wydał trzy ważne książki i ok. dziewięćdziesięciu uzupełniających je artykułów (część została przetłumaczona na języki obce i opublikowana w czołowych periodykach zagranicznych, jak: Annales ESC czy Frühmittelalterliche Studien)2.

Przedmiotem zainteresowań Jacka Banaszkiewicza są przede wszystkim wczesnośredniowieczne łacińskie kroniki europejskie, choć wyjątkowe miejsce w jego badaniach zajmują dzieła Galla Anonima i Wincentego Kadłubka. Bardzo często zapuszcza się również na tereny ruskiego latopisarstwa, skandynawskich sag i kontynentalnych tradycji epickich. W swoich wędrówkach po literaturze średniowiecznej nie stara się dojść do ustalenia rzeczywistego przebiegu opisywanych wydarzeń. Wręcz przeciwnie - wskazuje, jak wielki dystans trzeba zachować względem informacji podanych przez dziejopisów minionych epok. U podstaw takiej ostrożności leżą uchwytne w tekstach stałe, powtarzalne fabuły, struktury narracyjne, w które wtłaczane są wydarzenia z przeszłości. Można wyróżnić ich trzy grupy. Do pierwszej należą fabuły krążące wokół tematu wspólnoty: jej konstytuowania się, ustanawiania w niej władzy i praw, jej różnicowania się względem innych wspólnot. Inny zbiór tworzą powtarzalne epizody jak: uczta, zemsta, małżeństwo, wyprawa wojenna. Wreszcie wśród badanych zjawisk znajdują się postacie typowe: bracia dioskurowie czy grupy junaków, a także wielcy bohaterowie, wokół których ogniskuje bogata tradycja: Bolesław Śmiały, Lestek.

Podobną problematyką zajmowano się na gruncie religioznawczych badań nad mitami i mitologiami. Oryginalność spojrzenia Jacka Banaszkiewicza polega jednak na tym, że zjawiska występujące w narracjach mitologicznych badacz dostrzega również w przekazach historiograficznych, uważanych często za w pełni wiarygodne i oddające rzeczywisty przebieg wydarzeń.

Autor pozwala zatem historykom-Lewisom biec dalej, a sam zatrzymuje się nad swoimi Lestkami-glistnikami i Bolesławami-kuklikami, proponując inne spojrzenie na przekazy średniowieczne. Pyta o dyskurs, zastanawia się nad sposobem mówienia o wydarzeniach, o postaciach. Przerzuca w ten sposób punkt ciężkości z pytania: "co się wydarzyło?" na: "jak się myśli o tym, co się wydarzyło?" W jednej ze swoich wypowiedzi powiada: "Ja wierzę w rzeczywistość, tylko że ona jest daleko, szczególnie dla mediewisty i ja jej nie sięgam. Wierzę, że rozbierając te fabuły, my dowiadujemy się czegoś istotnego o tej rzeczywistości, tylko że to jest niezwykle ulotne, nie da się zaokrąglić tak, jak byśmy chcieli"3.

Metodą Jacka Banaszkiewicza jest komparatystyka. Zgodnie z jej założeniami badacz poszukuje w swoich źródłach podobnie ustrukturyzowanych narracji. Punktem wyjścia są oczywiście fabuły wczesnośredniowieczne. Uchwyciwszy jakąś interesującą strukturę, autor wyrusza w długą peregrynację, w trakcie której do analizy wprowadza teksty kronik łacińskich czy ruskich latopisów. Na tym jednak nie koniec: jego dalsza droga prowadzi poprzez tradycje i mity germańskie, celtyckie, słowiańskie, a nawet indyjskie, w czym za inspirację i przewodnika miał zawsze George’a Dumezila4. Czasem jednak puka do bliższych nam czasowo drzwi, zaglądając przez ramię Adamowi Mickiewiczowi czy Quentinowi Tarantino.

Choć za każdą analizą stoi świetne rozeznanie w literaturze przedmiotu, Jacek Banaszkiewicz nie jest jedynie bywalcem przetartych szlaków. Cały jego dotychczasowy dorobek ma w sobie dużo oryginalności, dzięki czemu bez trudu można umiejscowić go w rzędzie takich badaczy, jak Claude Levi-Strauss, Aron Guriewicz, Władymir Propp z jednej, a Roland Barthes, Jacques Derrida i Hayden White z drugiej strony. Co ważniejsze, nie zajmuje on miejsca li-tylko kontynuatora wielkich humanistów, lecz raczej stanowi dla nich równie wartościowego dyskutanta.

"Takie sobie średniowieczne bajeczki" to niejako czwarta książka w dorobku autora (po analizie przekazu "Kroniki Dzierzwy", rozpracowaniu Gallowego podania o Piaście i Popielu oraz szerokim komentarzu komparatystycznym do dziejów bajecznych Wincentego Kadłubka). Stanowi ona wybór artykułów z dorobku powstałego na przestrzeni przeszło czterdziestu ostatnich lat. Znalazły się tu prace wydane tak w czasopismach historycznych, jak i w publikacjach zbiorowych. Michał Tomaszek, autor wstępu, wskazuje, że starano się wybrać teksty "znaczące ze względu na temat i charakterystyczne ze względu na metodę".

Każdy z artykułów jest całością samą w sobie. Stąd, żeby Czytelnikowi nie psuć radości odkrywania kolejnych mikroświatów, tylko dla zachęty powiem, że napotka na swojej drodze: analizę kolejnych odsłon legendy o Bolesławie Śmiałym, rozważania nad wjazdem Bolesława Chrobrego do Kijowa w kontekście rytu obejmowania władzy, spojrzenie na reguły uczty rozrachunku z Quentinem Tarantino w tle czy odkrycie kulturowych korzeni Mickiewiczowskich Gerwazego i Protazego. Moim faworytem jest jednak opowieść o Lestku w kontekście mitycznej wielkiej bitwy na równinie Braviku, gdzie miały stanąć naprzeciw siebie armie największych bohaterów tradycji epickich basenu Morza Bałtyckiego. Każdy wybór jest oczywiście z konieczności subiektywny. Choć więc brakuje mi wśród omawianych prac moich ulubionych: o łaźni jako miejscu silnie nacechowanym kulturowo5 czy - bardziej syntetycznej - o tradycjach dynastyczno-plemiennych Słowiańszczyzny północnej6, to mimo wszystko, w kontekście całości dorobku badacza, zestawienie, obejmujące szesnaście tekstów, jest bardzo dobre7. Ponadto zdaje się, że artykuły zostały tak ułożone, by możliwie w każdym znalazł się zalążek kolejnego. Odkrywanie tej relacji daje dodatkową radość z czytania.

Biorąc więc pod uwagę jakość merytoryczną artykułów, świetny język autora, w końcu bardzo dobry wybór tekstów, a przy tym niewygórowaną cenę za ponad 600 stron czystej przyjemności, książce należy wystawić najwyższą notę, a Czytelnika zaprosić do pasjonującej wędrówki w towarzystwie Profesora, co nie lubi się spieszyć.

Ocena recenzenta: 10/10.

PRZYPISY:
1 G. Sayer, "Wspomnienia o J.R.R. Tolkienie", [w:] "Tolkien. Księga Pamiątkowa. Studia o spuściźnie literackiej", red. J. Pearce, tłum. J. Kokot, Poznań 2003, s. 16-17.
2 Bibliografia prac dostępna w: "Historia Narrat. Studia Mediewistyczne ofiarowane Profesorowi Jackowi Banaszkiewiczowi", red. A. Pleszczyński, J. Sobiesiak, M. Tomaszek, Przemysław Tyszka, Lublin 2012 oraz na stronie: http://europamedievalis.umcs.lublin.pl/index.php?id=jb-publikacje [dostęp: 10.06.2013].
3 "Wypowiedź panelowa" [w:] "Narracja, historia, fikcja. Dawne kultury w historii i literaturze", red. Ł. Gruetzmacher, Warszawa 2009, s. 254.
4 Zob. G. Dumezil, "Bogowie Germanów", tłum. A. Gronowska, Warszawa 2006.
5 J. Banaszkiewicz, "Król i łaźnia, Bog i łaźnia (Gall Anonim o Bolesławie Chrobrym - I, 13, PVL o stworzeniu pierwszego człowieka - s.a. 1071)" [w:] "Wyobraźnia średniowieczna", red. T. Michałowska, Warszawa 1996, s. 212-229.
6 J. Banaszkiewicz, "Tradycje dynastyczno-plemienne Słowiańszczyzny północnej" [w:] "Ziemie polskie w X wieku i ich znaczenie w kształtowaniu się nowej mapy Europy", red. H. Samsonowicz, Kraków 2000, s. 261-277.
7 Aczkolwiek można wskazać podobne - dwutomowe jednak - publikacje, jak zbiór artykułów Jana Powierskiego "Prussica", Malbork 2003 i 2005, czy Brygidy Kuerbis, "Na progach historii", Poznań 1994 i 2001. Może zatem i w tym przypadku Czytelnik mógłby doczekać się drugiego tomu?

Autorem recenzji jest: Norbert Gołdys.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się na histmag.org.
Na naszych łamach publikujemy na podstawie otwartej licencji CC BY-SA 3.0.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz