czwartek, 22 marca 2018

Lelek, "Brzask Bogów". Recenzja.

Gdy usłyszałem o projekcie Lelek i zobaczyłem kto jest za niego odpowiedzialny, nastawiłem się bardzo pozytywnie do całej inicjatywy. Maciej Szajkowski z Kapeli ze wsi Warszawa i kilka innych legend polskiej muzyki folkowej i alternatywnej, zebranych w jednym projekcie, napawali nadzieją. Opublikowany nieco później "Hymn do Żywy" i nakręcony do niego teledysk podkręciły tylko oczekiwania. Jakże twarde było zderzenie z rzeczywistością, gdy doszło już do premiery "Brzasku bogów".


Nie zrozumcie mnie źle. "Brzask bogów" jest albumem dobrze wykonanym, przyjemnie brzmiącym i spełniającym swoje zadanie, jakim było zwrócenie oczu szerszej publiki na zagadnienie słowiańskiej mitologii i własnych korzeni. Jednak jest w tej muzyce tyle niuansów i elementów niepasujących, bądź merytorycznie niedokładnych, że nie jestem w stanie cieszyć się nią w pełni.

Zarzuty, które stawiam "Brzaskowi bogów" można by uznać za zwykłe czepialstwo. Co nie znaczy, że owe zarzuty biorą się znikąd. Zdaję sobie sprawę z tego, że od samego początku płyta ta była zapowiadana nie jako próba rekonstrukcji muzyki dawnych Słowian, lecz jako próba odnalezienia miejsca dla "Słowiańszczyzny" we współczesnej muzyce. Stąd nikt nie powinien oczekiwać typowo folkowego brzmienia, bądź typowych dźwięków ethno. Bardziej można by się spodziewać muzyki alternatywnej lub w najgorszym przypadku muzyki pop utrzymanej w słowiańskiej, pogańskiej narracji, z wykorzystaniem instrumentów etnicznych. Wspomniany wcześniej "Hymn do Żywy" również to sugerował. "Brzask bogów" faktycznie okazał się czymś takim, jednakże wielce niezrozumiałym jest wplecenie w to wszystko muzyki gospel (sic). Konia z rzędem temu kto wytłumaczy mi co siedziało w głowach twórców, gdy tworzyli "Modlitwę poranną - do Dadźboga", bądź kiedy postanowili wykorzystać przy większości utworów organy Hammonda.

Oprócz motywów gospel odnajdujemy na płycie wpływy muzyki orientalnej, czy indyjskiej. Te o dziwo ładnie wpasowują się w całość w sposób nienarzucający się, najczęściej stanowiąc ledwie przyjemne tło.


Co się tyczy tekstów zawartych na płycie - wykorzystano tu wiersze poetów XIX i XX wiecznych, a także współczesnych. Odnajdziemy wśród nich Ryszarda Berwińskiego, Władysława Broniewskiego, Antoniego Wacyka, Ryszarda Daneckiego, Jakuba "Żmija" Zielinę i Tomasza "Georgigenesa" Połońskiego. Większością merytorycznie dobre, jednakże nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił uwagi na nieścisłości. W "Szczodruszce" zawierającej echo fragmentu słowiańskiego mitu o powstaniu świata pomylone zostały imiona bogów. Zobaczcie sami:
(...) Bogata pani
Ziemia Wielmoża
Jej góry, bory
Rzeki i morza
Posażna pani
Strojna, chędoga
Oblubienica boga Dadźboga
Przyjdzie kochanek
Kochankę zbudzi
Będzie wesele
Precz zima pójdzie
Pokruszą lody
Strzały Dadźboga
Jemu nie zduża
Marzanna sroga (...)
O ile w jednym z wariantów(!) mitu przeciwnikiem boga chtonicznego jest bóg solarny, to jednak motyw strzał kruszących lody (uwalniających wody) jest jednoznacznie interpretowany jako pioruny boga Peruna. Tę niedokładność można swobodnie wybaczyć Antoniemu Wacykowi, gdyż wiersz ten pisał w 1992 r., kiedy to wiedza nt. religii Słowian była na zupełnie innym poziomie niż współcześnie. Nieporozumieniem pozostaje jednak użycie wobec Marzanny zwrotu "O ognista pani" przez Jakuba Zielinę w utworze "Marzanna". Sam autor tekstu uzasadnia to mgliście paralelami do bogiń-opiekunek ogniska domowego z innych mitologii (sic).

Na szczególną pochwałę zasługuje książeczka dołączona do albumu. Obszerna, bo zawierająca ponad 60 stron, wprowadza nas w świat przedchrześcijańskich Słowian za pomocą esejów i artykułów popularno-naukowych autorstwa między innymi Macieja Szajkowskiego (KzwW), Macieja Rychłego (Kwartet Jorgi), Kamila Rogińskiego (ŜANĜO, Orkiestra Rivendell), Katarzyny i Macieja Szymonowiczów (Psio Crew), Jakuba "Żmija" Zieliny, czy dr Łukasza Maurycego Stanaszka. Na końcu książeczki znajdują się teksty utworów.

Ocena końcowa: ledwie 6/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz