niedziela, 28 stycznia 2018

Kult indywidualny wśród polskich rodzimowierców

Kapliczka poświęcona bogini Mokoszy (autorstwa Twórcynia slavic handicraft)
Wśród osób postronnych zainteresowanych historią i religią Słowian panują różne opinie na temat współczesnych wyznawców dawnych wierzeń. Jedni widzą w nich bandę antyklerykalnych buntowników, dla których duchowość jest tematem drugorzędnym, a niekiedy całkowicie nieistotnym. Inni chcą widzieć rodzimowierców jako grupę ekscentrycznych rekonstruktorów. Jeszcze inni mylą ich z turbosłowianami, z reguły bardzo niesłusznie i krzywdząco. Wiedzę na temat tego jak wygląda obrzędowość rodzimowiercza, samemu nie będąc zaangażowanym mniej lub bardziej w ten ruch, można dowiedzieć się co najwyżej dzięki zdjęciom (i sporadycznie krótkim nagraniom wideo) wykonywanym przez samych rodzimowierców w czasie świąt gromadnych. Niewiadomą pozostaje często to jak wygląda rodzimowiercza obrzędowość na co dzień. Jak rodzimą wiarę kultywuje się pomiędzy świętami obchodzonymi raz na 1-2 miesiące? By uzyskać odpowiedź na to pytanie należałoby spytać samych rodzimowierców. Poniżej przytaczamy ich odpowiedzi (zachowana oryginalna pisownia; nazwiska autorów wypowiedzi do wiadomości redakcji).
"W moim domu jest miejsce ( pewien rodzaj ołtarza ), który stanowi dla mnie sacrum. Prawie codziennie zapalam na nim świeczkę, w podziękowaniu za pewne rzeczy - z danego dnia i całego życia. Wtedy też "rozmawiam" z Bogami.
Oprócz tego kiedy mam potrzebę dziękować lub prosić składam ofiary - sama lub z bliskimi osobami. Jeśli jest możliwość i intuicyjnie czuję potrzebę rozpalam ogień, jeśli nie - robię to pod drzewami. 

Jeśli nasza grupa nie organizuje danego święta, również staramy się przygotować obrzęd we własnym zakresie. Zrobiłyśmy tak w święto Doli znane jako Andrzejki. Złożyłyśmy ofiary Doli i Welesowi, wróżyłyśmy. Mamy zamiar przeprowadzić też na własną rękę obrzęd welesowego święta podczas lutowego nowiu.  
Poza tym zawsze, kiedy wchodzę do lasu, witam się z Leszym, z duchami leśnymi , z rusałkami ( jeśli jest tam woda ) i składam ofiarę, z prośbą o bezpieczny pobyt."
Jagoda, lat 25, Radzyń Chełmiński
"Na ołtarzyku mam płaską kość którą otrzymałam w prezencie. Służy jako miejsce na ofiarę z alkoholu, wtedy kość ją "wypija". Na niej ułożone są różne minerały, kwarc, agaty, takie półszlachetne kolekcjonuję od dziecka, od kiedy wierzyłam ich..dajmy na to dobrą energię. Inne cenne dla mnie rzeczy, amulety. Wynajmuję mieszkanie, zmarli byli właściciele wciąż tu mają wiele rzeczy, więc wybrałam wśród nich zabytkowy przedmiot - kadzielnicę i położyłam na ołtarzyku na znak szacunku i chęci dobrych relacji. Dziękuję im często w różny sposób za gościnę u siebie. Mam też wyznaczone miejsce dla przodków i zdjęcie dziadka. Czaszkę zwierzęcą, chyba lisią, którą znalazłam blisko Uroczyska Cichowąż w Puszczy Kampinoskiej ( gdzie według legendy ma siedzibę Żmij, król wężów. Jemu także oddaję cześć). Wierzę także, że wraz z czaszką przywiodłam do siebie duszę jej właściciela, staram się aby było mu u mnie dobrze. Czasem odleję do czaszki kilka kropel miodu podczas modlitwy. Wycinanki oraz znicz z namalowanym Żmijem wykonane przez Tur Welesa. Piórka ptaka drapieżnego znalezione podczas jednej z pąci w lesie."
Masha, 28 lat, Warszawa 
"Staram się raczej nie zawracać głowy Bogom, jeżeli nie ma faktycznie takiej potrzeby. W codziennej duchowości czy obrzędowości raczej dbam o utrzymanie dobrych relacji z duchami miejsc, w których przebywam, a o pomoc prosić przodków. Jeżeli o Bogów chodzi, to rano staram pokłonić się Słońcu o świcie, zwłaszcza jak wychodzę na dwór o tej porze. Poza tym z różnych względów jestem dość mocno związany z Welesem, którego czasem proszę o pomoc. Do Dziewanny zwracam się przed polowaniem, przed wyjściem z domu albo już w samym łowisku. Na ołtarzyk domowy nie mam miejsca w moim małym mieszkaniu, ale zmieni się to na szczęście po przeprowadzce. Jeżeli chodzi o składanie jakichś ofiar prywatnie, to mam w swojej okolicy kilka miejsc. Drzewo porażone wielokrotnie przez pioruny, które ma wielką dziuplę u podstawy, taką, że wejdzie do niej człowiek jak się schyli, piękny płaski głaz narzutowy niedaleko Wisły i jeszcze kilka innych miejsc. Będę musiał po przeprowadzce poszukać też tak silnych miejsc w swojej okolicy."
Patryk, 26 lat, kujawsko-pomorskie
"Regularnie palę świeczki. Dziękuję Lelijce, Welemu i Mateńce Mokoszeńce za gościnę w moim domu, za ich wsparcie i opiekę.
Rozmawiam sobie z nimi swobodnie, aby czuli się u mnie zrelaksowani.
Czasem piję z nimi wino, podzielę się czym dobrym."
Magda, 27 lat, Wrocław
Ołtarz domowy Bronimira z Dąbrowy Górniczej
"Każdy ma takie miejsce w domu, nie koniecznie musi być to ołtarz dla Bogów. Jest to coś co obejmuje temat taboo, coś do czego trzeba podchodzić z pewną dozą szacunku. Mój kawałek przestrzeni, gdzie to oddaję cześć Bogom widzicie na zdjęciu. Posąg to moja własna interpretacja, tworzony jednak nie moimi rękami. Jest obok niego miejsce gdzie zapalam ogień dla Bogów w równych intencjach, częściej jednak jest to dla kogoś niż dla mnie osobiście. W tym miejscu jest wiele z tego co dla mnie ma duże znaczenie. Serpentynity ze Ślęży, biżuteria, obrazy ….wszystko to z czym wiąże dużą emocjonalną więź. Dla mnie osobiście, jedną z ważniejszych rzeczy w codziennym obrządku jest zapalenie ognia dla Bogów jak i ta krótka chwila, kiedy przystaję, spoglądam na To miejsce i oddaje się chwili zadumy mówiąc do Bogów."
Bronimir, lat 34, Dąbrowa Górnicza
"Obecnie mieszkam w akademiku i ze względu na to, że ołtarzyk znajduje się na półce, która jest obudowana, to nie mogę rozpalać świec. Jednak co jakiś czas zapalam białą szałwię, która z naczynia na ołtarzu rozlewa dym powoli po całym pomieszczeniu (współlokatorce na szczęście to pasuje) i oczyszcza tę niewielką przestrzeń. Głównie na co dzień skupiam się na czuciu. Staram się każdego dnia wstawać rano z wdzięcznością i otwartym sercem, jak i umysłem. Składać pokłon Słońcu i przez dzień iść z dobrą intencją dla siebie i innych. Bywa to trudną praktyką, ale im bliżej zrozumienia własnego wnętrza i otaczającego nas świata, tym odnoszę poczucie, że jestem bliżej boskiego pierwiastka"
Anna, lat 20, warmińsko-mazurskie
"Chodzę na cmentarz i rozmawiam. Sprzątam z matką i babcią groby. I tu ciekawe, bo tychże kobiet wcale nie dziwi jak pytam dziadka "Co słychać". Już się przyzwyczaiły. Zwróciłem uwagę, że wśród ludzi spoza naszego kręgu to kobiety są bardziej otwarte na łamanie powszechnie ustalonych norm. Babcia pod wpływem moich indoktrynacji wspak kulturowych nawet przyznaje, że dziadek stoi obok niej i tylko że mną rozmawia o tym. Babcią zdecydowanie pasjonuje się tematami... Tylko Jezusa z niej nie wydrzesz za skarby, bo człowieka zmieniać w tym wieku na siłę to zbrodnia z tych najcięższych."
Adam, 36 lat, dolnośląskie
"Co dzień staram się kłaniać Słońcu, gdy zobaczę je pierwszy raz danego dnia. Czasem odwołuję się do Doli i Roda. Staram się codziennie za coś im szczerze dziękować. Niektóre święta celebruję całkiem samotnie. Gdy zaczynałem niedawno nową pracę poszedłem do lasu poszukać wykrotu, by tam zapalić ogień (w tym wypadku znicz) i złożyć ofiarę Welesowi z alkoholu i włóczęgowskich monet. Pomysł z wykrotem jako symbolicznym wejściem do Nawii pożyczyłem od Emilli Gniewatry (Twórcynia). Czuję się blisko związany z Welesem, gdyż patronuje mi w bardzo wielu sferach; Dziewanną, z dość prywatnym powodem; i Perunem, gdyż czuję że jest mi bardzo przychylny. Mocno czuję też Jarowita-Jaryłę, ze względu na jego młodzieńcze cechy, gorąc, jego seksualny aspekt. Kiedyś częściej mówiłem do Strzyboga, zwłaszcza w czasie kilkumiesięcznych tułaczek, teraz przy osiadłym trybie życia ta relacja osłabła. Czasem będąc na świeżym powietrzu śpiewam bogom różne pieśni, odpowiednie do danego okresu. Zapalam świeczki z intencją, bądź w podzięce. Zbieram się do utworzenia konkretnego ołtarzyka domowego. Czasem, gdy wyczuwam istoty pozwalam im sobie potowarzyszyć, czyt. nie przeganiam ich, chyba że są natarczywe, albo mają "niefajną" energię.
Sporadycznie odprawiam obrzędy grupowe, ale daleko mi do nazwania siebie żercą"
Pietja, lat 24, śląskie 
 "Z dzieciakami witamy co rano Słońce, mamy w domu ołtarzyk Welesa i Mokosz, za niedługo dołączą do nich też Perun i Swaróg. No i dla Domowika naszego też coś być musi, bo charakterny jest i jak się mu nic nie da to nam rzeczy zaczynają ginąć :) kiedy zdarza się coś dobrego podchodzę do ołtarzyka kładę na nim rękę i dziękuję, jak coś jest źle to też proszę o pomoc, i zazwyczaj ją otrzymuję. Bogowie słuchają tylko trzeba wierzyć :)"
Ania, lat 22, Będzin
"Nie uważam się za bardzo uduchowionego człowieka. Niemniej jednak, jak chyba każdy rodzimowierca, praktykuję swoją religię – żywo i z przekonaniem. Co dokładnie robię?
Przede wszystkim zachowuję pamięć o tym, co przekazali mi przodkowie i zgłębiam to jeszcze bardziej, jeśli się da. Od tego wszak zacząłem swoje utożsamianie się ze słowiańską wiarą. Dlaczego lepiej dla mnie było, żebym nie kąpał się w pobliskiej rzece, zanim nie padną na nią pierwsze promienie letniego słońca? Dlaczego nie wolno nigdy naruszać gniazd jaskółek, bocianów i innych bożych ptasząt? Miałem takie i podobne pytania. Założę się, że nie tylko ja! Drążenie tych „zabobonów” i kultywowanie ich jest właśnie drogą do własnych korzeni, do rodzimej religii, do zrozumienia, dlaczego tak, a nie siak.
Choć nie mam swojego domowego ołtarzyka, jednak zawsze staram się czcić szczególne momenty życia swojego i swoich bliskich.  Dbam o rodzinne więzi – chętnie odwiedzam matkę i rodzeństwo, z jakiejś okazji czy też bez niej. Staram się też, w miarę możliwości, zajrzeć na cmentarz, do zmarłych krewnych. Miło jest zostawić im znicz i okruszki przy grobie.
Zdarza mi się pomyśleć, wyszeptać, wypowiedzieć, a nawet zanucić modlitwy do bogów, by mnie wspierali i udzielali mi swych sił, sprzyjali mojej Doli. Bywa, że składam im w jakiejś intencji ofiarę – czy to przy okazji któregoś z dorocznych obrzędów poznańskiej Gromady Raróg, czy zupełnie prywatnie. Czuję ich wsparcie, podobnie czuję wsparcie Dziadów zza grobu. Są takie momenty, gdy czuję je szczególnie wyraźnie."
Grzegorz, lat 25, Poznań

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz