poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Zwyczaje pogrzebowe nowożytnej szlachty polskiej

Pogrzeby były w nowożytnej Rzeczypospolitej doniosłymi wydarzeniami, nie tylko w warstwie liturgicznej, ale także jako odbicie ówczesnej kultury. Wystawność i przepych pokazywały splendor rodu zmarłego, zaś warstwa tekstowa i wizualna obrzędów uwidaczniała żyjącym nieuchronność śmierci.

Portret trumienny Stanisława Woyszy z Bzowa, 1677 rok, domena publiczna.
Pomimo pewnej dozy uniwersalności, jaka z przyczyn czysto liturgicznych cechowała obyczaje grzebalne w całej chrześcijańskiej Europie, pogrzeby szlacheckie na ziemiach Rzeczypospolitej pełne były przepychu, dostojeństwa i ostentacyjnie manifestowanego bogactwa. Specyficzna dla tej części Europy kultura funeralna była z jednej strony jawnym wyrazem rzymskokatolickiej kontrreformacji, z drugiej jednak koncentrowała i uwypuklała, pełne odniesień do obyczajów antycznych (w szczególności rzymskich), estetyczne i duchowe preferencje panów braci. Sama ceremonia pogrzebowa, zazwyczaj trwająca wiele dni, była wydarzeniem z pogranicza teatru, łącząc w sobie wiele środków wyrazu: słowa kazań, gesty obrzędów, muzykę litanii żałobnych, architekturę okazjonalną oraz plastyczne formy dekoracji trumny i świątyni. Taka otoczka pogrzebu miała zazwyczaj na celu uwypuklenie zasług i dokonań zmarłego oraz ukazanie znaczenia i zamożności rodziny denata. O unikalności sarmackiej ekspresji pogrzebu w skali całej Europy świadczyć mogą opisy cudzoziemskich podróżników i dyplomatów, którzy, jak poseł francuski Francois Paulin Dalerac, zauważali, że sposób w jaki chowana była średniozamożna szlachta dorównywał ceremoniom pogrzebowym francuskich książąt krwi.

Jak umrzeć dobrze - poradnik
Śmierć była integralnym elementem kultury średniowiecznej i nowożytnej Europy, wpisanym w doświadczenie życia codziennego ówczesnych ludzi. Częste wojny, powtarzające się epidemie chorób zakaźnych oraz wysoka śmiertelność niemowląt, dzieci i kobiet w połogu znormalizowały proces umierania i nie dawały zepchnąć śmierci poza główny nurt kultury. Dużą rolę w oswojeniu tego zjawiska odegrał również Kościół Katolicki. Popularne w średniowieczu, a rozwinięte w baroku przekonanie o nieuchronności śmierci znalazło szczególne odbicie w sztukach plastycznych czy literaturze. Popularny motyw danse macabre - tańca śmierci często pojawiał się w wystroju kościelnych wnętrz, zaś kaznodzieje podkreślali w kazaniach powszechną sentencję Memento mori! - pamiętaj o śmierci.

Nie powinno więc dziwić, że czynność umierania stała się sztuką, a sam proces dobrego przygotowania do zejścia z tego świata miał, w opinii ówczesnych chrześcijan, przybliżyć duszę konającego do zbawienia, w czym skutecznie pomagały poradniki. Jak zatem wyglądało przygotowanie do śmierci? Jednym z etapów zalecanym przez vademeca dobrej śmierci były ciągłe medytacyjne modlitwy odmawiane przez umierającego. Ważnym elementem, niezbędnym dla prawidłowego umierania, było przyjęcie przez konającego zaleconych sakramentów - pokuty, Eucharystii oraz ostatniego namaszczenia.

Kolejnym istotnym elementem rytuału odchodzenia z tego świata było przygotowanie przez umierającego testamentu, w którym powinien on rozdzielić swój majątek pomiędzy rodzinę, oraz jego część przeznaczyć na jałmużnę. Przed zgonem moribunda - umierającego, przy łożu śmierci gromadziła się rodzina oraz duchowny, odmawiano modlitwy, a konający przyjmował odpowiednie sakramenty. Po śmierci zwłoki nieboszczyka przebierano w strój reprezentacyjny, wystawiano na ozdobnym łożu do czasu przygotowania świątyni do uroczystości pogrzebowych. Przy ciele czuwali zazwyczaj zakonnicy, żebracy lub ubrana w żałobną barwę służba. Wystawieniu zwłok towarzyszyło odmawianie odpowiednich modlitw i litanii, jak np. litania do Wszystkich Świętych oraz śpiewy liturgiczne.

Miejsce pochówku szlachcica zależało głównie od majętności rodziny. O ile magnatów i bogatszą szlachtę zazwyczaj chowano w mauzoleach rodowych bądź w fundowanych przez nich świątyniach, o tyle reszta stanu sejmującego musiała zadowolić się okolicznym kościołem parafialnym. Zdarzało się również, że w testamentach szlacheckich widniały precyzyjne wskazania dotyczące pochówku w wyznaczonej świątyni, czy nawet w konkretnym jej punkcie, jak na przykład przed ołtarzem lub w progu kościoła. Z kolei żołnierze, sporządzający swoje akty ostatniej woli przed wyruszeniem na wyprawę wojenną, z uwagi na prowadzenie działań zbrojnych na dalekich teatrach wojennych często nie podawali informacji o miejscu pochówku.

Pompa funebris
Gdy szlachcic zmarł z dala od miejsca wiecznego spoczynku, rodzina podejmowała się sprowadzenia jego zwłok. Sama droga ciała przypominała bardziej uroczystą procesję, w przydrożnych kościołach odprawiano msze żałobne, a na postojach stawiano specjalne namioty. Szczątki zmarłego, z przyczyn higienicznych, odbywały drogę do miejsca pochówku przeważnie w nocy. Kiedy zwłoki osiągały miejsce docelowe, następowało uroczyste powitanie. Nie chowano wyłącznie zmarłych niedawno nieboszczyków. Zdarzały się sytuacje znacznych opóźnień w pogrzebach, które sięgały nawet lat i były spowodowane głównie niekorzystnym splotem sytuacji gospodarczej lub polityczno-wojennej.

Przed rozpoczęciem właściwych obrzędów rodzina szeroko informowała o śmierci i zapraszała na pogrzeb. W ostatniej drodze zmarłemu towarzyszyło często wielu księży, w przypadku magnatów liczba duchownych szła w setki. Obecni byli także liczni dostojnicy, krewni, powinowaci oraz klienci.

Uroczystości pogrzebowe trwały kilka dni, przeważnie od dwóch do czterech (nota bene podobnie długo jak ówczesne wesela). Pierwszym ich aktem była salwa z dział i bicie w dzwony w okolicznych kościołach. W trakcie pochówku odprawiano szereg tak zwanych "cichych mszy" za duszę zmarłego. Głoszono też długie kazania, w których opisywano zasługi nieboszczyka i świetność rodu z jakiego się wywodził, a także wychwalano żyjących jego członków. Niektóre z kazań przelewano na papier, by leczyły smutek osieroconych krewnych oraz podtrzymywały pamięć o zmarłym.

Ubiory szlachty polskiej, około 1620 roku, autor nieznany, domena publiczna.
Pogrzeby szlacheckie obfitowały również w bogatą warstwę wizualną. Trumna ze zwłokami, obita drogocennymi materiałami i odpowiednio przystrojona, stała w głównym miejscu świątyni na ozdobnym, często gargantuicznych rozmiarów katafalku, nazywanym castrum doloris - zamkiem boleści. W XVII i XVIII stuleciach pojawiła się specyficzna moda funeralna polegająca na umieszczaniu w wieku trumny tafli szkła, przez którą żałobnicy mogli oglądać oblicze denata. Z trumną wiązał się również specyficzny dla sarmatyzmu przedmiot - portret trumienny. Był to wiernie przedstawiający zmarłego obraz namalowany na cynowej lub srebrnej blasze, który przybijano "w nogach" trumny. Uczestnicy pogrzebu patrząc na takie graficzne przedstawienie denata mieli wrażenie obecności nieboszczyka wśród żywych. "W głowie" trumny umieszczano zazwyczaj tablicę z herbem, jakim pieczętował się zmarły. Ściany kościoła obwieszano drogocennymi materiałami i kunsztownymi, acz nietrwałymi, dekoracjami. W przypadku pogrzebów magnatów czy bogatszych szlachciców, z okazji uroczystości funeralnych fundowano w kościołach tymczasowe lub stałe ołtarze. Ważną rolę w dekoracji świątyni pełniło również światło. Świece i pochodnie stały nie tylko przy katafalku, ale i w całym kościele: na gzymsach, filarach czy ścianach.

W dniu pochówku ciała zmarłego odprawiano uroczystą sumę, po której z kościoła wyruszał kondukt żałobny. Najbardziej spektakularnym momentem uroczystości pogrzebowych był ten, gdy do kościoła wjeżdżał konno jeździec - _archimimus_¬ wcielający się w zmarłego. Spadał on z konia przed katafalkiem, co miało symbolizować śmierć. W przypadku pogrzebów żołnierskich po wjeździe jeźdźca uroczyście niszczono oręż nieboszczyka: łamano szablę, koncerz lub pałasz oraz oznaki władzy wojskowej - buzdygany, buławy oraz chorągwie. Po tym wydarzeniu następowała uroczysta procesja, w której szli wszyscy żałobnicy. Tutaj również panował przepych. Trumna przybrana była żałobnym kirem, na przedzie konduktu niesiono przedstawienia herbowe, a za karawanem prowadzone były konie w strojnych rzędach nawiązujących do heraldyki i rodu zmarłego. Procesja, w której szli nie tylko członkowie rodziny i przyjaciele zmarłego, ale także służba, duchowieństwo i żebracy, udawała się na cmentarz lub okrążała kościół, w którym złożony miał być denat. O jej znaczeniu świadczy to, że przeprowadzano ją nawet wtedy, gdy pogrzeb odbywał się symbolicznie, bez obecności ciała zmarłego. Po złożeniu nieboszczyka do grobu wygłaszano długie, okraszone kwiecistą, barokową retoryką mowy pochwalne. Po zakończeniu obrzędów zapraszano przybyłych gości na uroczystą stypę, która często przybierała formę wesołej uczty, a nawet pijackiej orgii. Charakteru żałobnego nie nosiły również organizowane pomiędzy poszczególnymi dniami obrzędu przerwy, w których trakcie polowano, ucztowano bądź oglądano przedstawienia teatralne.

Pochwała prostoty
Wystawne obrządki pogrzebowe nie były tylko domeną szlachty katolickiej. Z biegiem czasu bogata kultura funeralna przeniknęła do obyczajowości mieszczańskiej, a nawet i chłopskiej. Przepych pogrzebów był ponadwyznaniowy. Jak podaje Juliusz Chrościcki, zwyczaj pompa funebris zaczął być popularny wśród bogatych luteran i prawosławnych. Z biegiem czasu katolicka szlachta coraz mniej utożsamiała się z ostentacyjnymi formami pogrzebów. Testatorzy w aktach ostatniej woli upominali ich wykonawców, aby obrzęd pochówku przeprowadzony był możliwie jak najskromniej. Takie żądania wprawiały rodzinę denata w nie lada konsternację. Z jednej strony chcieli wypełnić wolę zmarłego, z drugiej musieli spełniać wyśrubowane normy społeczeństwa, które mogło zarzucić im, że nie pochowali zmarłego z należnymi honorami, a zostawiony przez niego majątek sprzeniewierzyli. Salomonowym rozwiązaniem okazała się więc praktyka organizowania dwóch pogrzebów, jednego skromnego, drugiego pełnego sarmackiego blichtru.

W drugiej połowie XVII wieku bardziej postępowi duchowni zaczęli coraz częściej krytykować bogactwo obyczajów pogrzebowych, doszukując się w nich cech na poły pogańskich. Niektórzy kaznodzieje w trakcie wystawnych pogrzebów wprost ganili takie postępki z ambon świątyń, jednak nowe poglądy spotkały się z ostrą reakcją bardziej konserwatywnego duchowieństwa i rzeszy świeckich. Wystawny ceremoniał i traktujące o przemijalności świata kazania miały budzić wśród wiernych poczucie bojaźni oraz konieczności przygotowania się na własną śmierć.

Kalwińska asceza
Pogrzeby kalwińskich szlachciców (stanowiących, zwłaszcza na Litwie, znaczącą część stanu sejmującego do połowy XVII w.) przebiegały odmiennie od katolickiej pompae funebri. Wiązało się to z odmienną kulturą duchową oraz innym postrzeganiem śmierci wśród ewangelików reformowanych. W obrządkach protestanckich zakończenie doczesnej wędrówki wiązało się z wyzwoleniem, rozpoczęciem nowego życia. Co ważne, kalwiniści odrzucali pojęcie czyśćca. Wierzyli natomiast, że dusza od razu po śmierci jest osądzana na Sądzie szczegółowym, który oceniał jakość uczynków poczynionych przez zmarłego za życia. Ewangelicy reformowani stanowczo odcinali się od "papistowskich" praktyk funeralnych i opowiadali się za skromnymi, cichymi ceremoniami. Według ich poglądów ciało zmarłego ubrane miało być skromnie, zaś trumna drewniana, obita czarnym suknem. Negowane były również zatrudnianie żałobników - żebraków, dostojne kondukty, czy monstrualnych rozmiarów katafalki, zaś trumna ze szczątkami spocząć miała w wyznaczonym w testamencie zborze.

Staropolska pompa funebris straciła na znaczeniu wraz z napływem oświeceniowych trendów pod koniec XVIII wieku. Nie bez znaczenia były również rozbiory, choć pewne elementy szlacheckich zwyczajów pogrzebowych jak np. bogatą oprawę ikonograficzną, obserwować można było w trakcie pogrzebów bohaterów narodowych jeszcze w XIX wieku.

Bibliografia:
  • Juliusz Chrosciński, "Pompa funebris. Z dziejów kultury staropolskiej", Polskie Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1974.
  • Magdalena Paciorek, "Stosunek do duszy i ciała w kategorii <<dobrej śmierci>> - w świetle przewodników, poradników i testamentów staropolskich" [w:] "Medycyna Nowożytna. Studia nad kulturą medyczną", 2007, t. 14, nr. 1-2, Instytutu Historii Nauki PAN im. Ludwika i Aleksandra Birkenmajerów.
  • Bogdan Rok, "Człowiek wobec śmierci w kulturze staropolskiej", Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995.
  • Urszula Kicińska, "Ceremonia pogrzebowa w drukach żałobnych XVII i XVIII wieku (wybrane elementy)" [w:] "Kwartalnik Historii Kultury Materialnej", 2014, r. 62, nr. 3, Instytut Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk.
  • Maria Bogucka, "Staropolskie obyczaje w XVI-XVII wieku", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994.
  • Urszula Augustyniak, "Testamenty ewangelików reformowanych w Wielkim Księstwie Litewskim", Semper, Warszawa 1992.
Autorem powyższego artykułu jest: Izabela Śliwińska-Słomska.
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz.
Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu histmag.org.
Na naszych łamach publikujemy w ramach licencji CC BY-SA 3.0

1 komentarz: