poniedziałek, 26 marca 2018

Rękawka w Krakowie - lokalna odmiana Dziadów wiosennych

Obchody święta Rękawki, "Tygodnika Ilustrowany" 7/19 maja 1860
(domena publiczna)
Krakowska Rękawka jest jednym z ciekawszych, lecz niekoniecznie szerzej znanych pogańskich zwyczajów, które przetrwały do czasów współczesnych. Związana jest niezmiennie z Kopcem Kraka. Najstarszą wzmiankę o Rękawce odnajdujemy w "Księgach Hetmańskich" (XVI w.) autorstwa Stanisława Sarneckiego:
"Szczepili lucos z drzew osobliwych, gaiki i pieniądze szczero-srebrne, które zowią świętego Jana pieniędzmi rozsiewali (…) i igrzyska rozmaite sprawowali."
Za powiązaniem Rękawki z Dziadami wiosennymi przemawia źródłosłów nazwy święta. W języku serbskim рака (raka) oznacza grób; czeskie rakev i słowackie raka znaczy tyle co trumna; chorwackie rakva - grób; ukraińskie рака (raka) - "grobowiec z relikwiami świętego"; bułgarskie рака (raka) - "szkatuła z relikwiami"; rosyjskie рака (raka) - arka/trumna na relikwie; słoweńskie raka - mary, grób; starosłowiańskie raka - grób. Tym samym Kopiec Kraka swoją nazwą nie musi wskazywać osoby pod nim pochowanej, a oznaczać tyle co właśnie mogiłę, grób, tym bardziej, że dawna nazwa kopca brzmiała właśnie Rękawka.

sobota, 24 marca 2018

Wielka mała Słowiańszczyzna

Słowiański internet jest podzielony. Wszystko za sprawą coraz bardziej rozpowszechniających się informacji o rzekomo niebywałym stopniu rozwoju cywilizacyjnego dawnych Słowian, którzy jawią się czasem jako najbieglejsi we wszystkich dziedzinach nadludzie, od których inne ludy mogły co najwyżej zapożyczać wiedzę, nie dając im nigdy nic od siebie. Jedni gorąco przyjęli większość tych hipotez – zapewne za sprawą zmęczenia panującym w polskim piśmiennictwie interpretatio christiana, objawiającym się chociażby w rozpowszechnionym przekonaniu, że przed chrztem Polski nic godnego uwagi na naszych ziemiach się nie działo. Inni jednak ostrożniej podeszli do tych tez – wszakże szczątkowość materiału źródłowego nie pozwala na to, by móc wysuwać tak daleko idące wnioski. Ich trzeźwość umysłu została odebrana jako mentalne poddaństwo, przez co grono miłośników kultury słowiańskiej mimowolnie rozłamało się na dwa fronty, próbujące się pacyfikować przy okazji wszelkiego rodzaju internetowych sporów.

Wsiewołod Iwanow, "Prawdziwa historia starożytnej Rusi (wedyjskiej). Dzień ku czci nieba."
Nie ukrywam, że sam do wszystkich rewelacji na temat wysokiego rozwoju dawnych Słowian podchodzę z dystansem. W sieci coraz chętniej zaczęli się szarogęsić naukowcy amatorzy, specjalizujący się szczególnie w historii, etymologii i archeologii genetycznej. Interpretatio christina zostało zastąpione przez tzw. turbosłowianizm – interpretowanie wszelkich przesłanek naukowych w sposób, który pozwalałby ujrzeć Słowian jako lud górujący w jakiś sposób nad pozostałymi. Można traktować to zjawisko jako miłą odmianę od wcześniejszego skrzywienia. Nikt wszakże nie może zabronić nikomu tworzenia podwalin pod nową mitologię narodową. Sam wolę jednak wyrazić ubolewanie nad wyraźnym oddaleniem się od pożądanego obiektywizmu. Odnoszę wrażenie, że w tym wszystkim przestało chodzić o jakąkolwiek wiarygodność, czego najlepszym dowodem jest to, że największą popularnością cieszą się hipotezy, które Słowian przedstawiają w szczególnie jasnym (doniosłym) świetle.

czwartek, 22 marca 2018

Lelek, "Brzask Bogów". Recenzja.

Gdy usłyszałem o projekcie Lelek i zobaczyłem kto jest za niego odpowiedzialny, nastawiłem się bardzo pozytywnie do całej inicjatywy. Maciej Szajkowski z Kapeli ze wsi Warszawa i kilka innych legend polskiej muzyki folkowej i alternatywnej, zebranych w jednym projekcie, napawali nadzieją. Opublikowany nieco później "Hymn do Żywy" i nakręcony do niego teledysk podkręciły tylko oczekiwania. Jakże twarde było zderzenie z rzeczywistością, gdy doszło już do premiery "Brzasku bogów".


Nie zrozumcie mnie źle. "Brzask bogów" jest albumem dobrze wykonanym, przyjemnie brzmiącym i spełniającym swoje zadanie, jakim było zwrócenie oczu szerszej publiki na zagadnienie słowiańskiej mitologii i własnych korzeni. Jednak jest w tej muzyce tyle niuansów i elementów niepasujących, bądź merytorycznie niedokładnych, że nie jestem w stanie cieszyć się nią w pełni.

piątek, 2 marca 2018

Bohdan Baranowski, "O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII w.". Recenzja.


Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka Bohdana Baranowskiego "O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII w." (1963 r.). Autor bardzo starannie przedstawił nastroje panujące w danym okresie, skupiając się na biedocie i innych niż szlachta klasach społecznych. Zadziwiającym jak nędznie prezentują się czasy, których dotyczy przysłowie "popuszczaj pasa jak za króla Sasa". Baranowski w tym dziele dokładnie przytacza przykłady z akt sądowych i ksiąg miejskich, zajmuje się tematem ludzi luźnych, prostytutek, chłopstwa, a także przestawia kulisy procesów o czary.